Nasz Nowy Jork
  • Home
    • Cosie dzieje w polityce ? >
      • Archiwum
    • Ogłoszenia i Informacje bieżące >
      • Imprezy, Spotkania, Koncerty
      • Ogloszenia >
        • Dam prace
        • Szukam pracy
        • Kupię
        • Sprzedam
        • Pani szuka Pana
        • Pan szuka Pani
        • Poznajmy się
        • Ogłoszenia rożne
      • Wiesz coś? Podziel się z nami
      • Cosie dzieje w kulturze?
    • Informacje Lokalne >
      • Co się dzieje w PSFUK ? >
        • Najnowsze informacje PSFUK
        • Dokumenty
        • Wybory 2013
        • Wybory 2014 >
          • Marek Wysocki
          • Marzena Wojczulanis >
            • Info Wybory PSFUK 2014
          • Jan Welenc
          • Kandydaci ubiegający się o wybór i ich programy wyborcze
          • Info Blog - Wybory do Rady Dyrektorow PSFUK 2014
        • Zebranie Specjalne PSFUK
        • Historia powstania PSFUK >
          • Historia PSFUK
          • Longin Tolczyk
      • Co się dzieje w CPS? >
        • Najnowsze informacje CPS
        • Dokumenty
        • Historia powstania CPS >
          • Historia powstania CPS
        • Co sie dzieje w.......?
    • Dołącz do nas
    • Nasze artykuły i ciekawe teksty >
      • Dariusz Kosiur
      • English Reader Place
      • Marek Wysocki >
        • Polemos pater pantom
      • Co piszemy? >
        • Listy otwarte
        • "poezja podwórkowa"
        • Teksty różne
      • Noam Chomsky
      • Aleksander Solzenicyn
      • Ciekawe teksty rożnych autorów
    • Ciekawe strony internetowe
    • Warto zajrzeć... >
      • Warto przeczytać
      • Warto zobaczyć
      • Szlachetne zdrowie
      • To co lubimy
      • Uśmiechnij się :)
      • Zostaw komentarz
    • Forum
    • Tylko Razem >
      • Petycja - Polski Greenpoint
    • Foto Galerie >
      • Warszawa 1947
    • Wystapienia
  • NNJ TV
    • Video Archiwum NNJ TV
    • Relacje z zebrań naszych organizacji >
      • Zebranie info PSFUK 04-26-2013
    • Seria wywiadów - "Polacy" >
      • Jan Kurdwanowski
      • Wanda Lorenc
      • Mieczyslaw Madejski
      • Albin Siwak - "Bez strachu"
      • Jerzy Malewicz - Spotkanie z powstańcem 1944
      • Albin Siwak - "Syndrom gotowanej żaby" listopad 2015
  • Polskie Obowiązki
    • Polskie Obowjazki - blog
    • Historia i przyszłość
    • Czy jestes jednym z nich?
    • Obchody i Imprezy >
      • 2014 >
        • Konferencja 14 czerwca Warszawa
        • Konferencja Zmienić Przeznaczenie 06-14-2014
      • 2013
      • 2012
      • 2011
      • 2010
  • Uwolnij Orła
    • Polish National Libel
  • Petycja
  • Kontakt
  • Protest Klubu Patiotyucznego z NY do Kongresu USA

Szlachetne zdrowie

Nikt się nie dowie jako smakujesz, aż się zepsujesz
Jan Kochanowski


Strona poświęcona zagadnieniom naturalnych metod związanych z zachowaniem zdrowia.
Nie udzielamy tu porad ani nie dajemy gwarancji ich działania. Wpisy  zaczerpnięte są z ogólnie dostępnych informacji na internecie oraz książek poświęconych zagadnieniom naturalnego zapobiegania chorobom z użyciem ogólnodostępnych produktów żywnościowych witamin i ziół..

Picture
Rodzice nie kupujcie dzieciom  lodów !!!!
(fragment)



Jeżeli san-epidy przeprowadzają kontrolę, to raport taki powinien znaleźć się na stronie internetowej danej stacji. A tak nie jest. Wręcz przeciwnie, pojawia się przeciek do prasy o skażeniu czegoś tam, na przykład solą, ale jaka to spółka i jakie to konkretnie produkty zostały skażone, już jest tajemnicą. Podobnie przeprowadzono kontrolę mammografów– aparatów rentgenowskich do badania piersi i co się okazało? Otóż 75% było niesprawnych, lub częściowo niesprawnych. Ale san-epid zablokował informację o tym, jakie to ośrodki medyczne dysponowały takimi niepełnosprawnymi  przyrządami. A to jest konkretne zagrożenie dla zdrowia, ponieważ taki aparat może dawać albo fałszywe poczucie braku guza albo wręcz odwrotnie, narazić kobietę na niepotrzebną amputację piersi.

Wracając do żywności.

Kilka słów przypomnienia. Bardzo ogólnie mówiąc, to my tak naprawdę nie jemy. Można porównać naszą czynność jedzenia do wrzucania drewna do kominka. Dopiero jak znajdujące się w naszym przewodzie pokarmowym bakterie, a jest ich tam około 1.5 kg, przetrawią ten pokarm i wydalą, to to, co wydalą, jest transportowane po naszym organizmie, najpierw do wątroby.

Podkreślam, że wspólny genom bakterii, czyli liczba zakodowanych informacji, znajdujących się w naszym przewodzie pokarmowym, jest 150 razy większy, aniżeli genom człowieka.

Czyli w naszym przewodzie pokarmowym musimy mieć tzw. dobre bakterie, w ilości co najmniej 97%. Przy takich proporcjach, nawet jeżeli dostaną się „złe” bakterie, to giną same. Jest to podobna sytuacja do uprawy grządki. Jeżeli coś posadzimy, a nie pielęgnujemy, to po tygodniu chwasty zarosną cała grządkę. Najważniejszy jest stan naszych bakterii.

I tutaj mamy kolejny problem.

Od ponad 70 lat rolnicy, szczególnie w okresie sowietyzacji, byli naciskani na sypanie nawozów sztucznych. Były nawet odgórnie ustalane normy 180kg/ha, chociaż wystarczało 30kg/ha, ale fabryki musiały zwiększać produkcje, aby dostać premie. A co potem robić z wyprodukowanymi nawozami? No, ktoś musi je kupić. Padło jak zwykle na chłopa.

Problem z tzw. nawozami sztucznymi jest jednym z podstawowych w rolnictwie. Jak to się stało, że mądrzy profesórowie uznali, że 3 pierwiastki  N-P-K, czasami czwarty Mg, zastąpią 100 pierwiastków z gnojowicy? Nie wiem i nawet nie usiłuję dochodzić, jakie to zamroczenie alkoholowe nimi kierowało i to w dodatku przez okres już 3 pokoleń. Świadczy to jednoznacznie o ciągłości pokoleń nauki sowieckiej.

Wiadomo, że do prawidłowego wzrostu organizmu potrzebne są te wszystkie pierwiastki, a nie 3-4. Każdy przeciętny rolnik wie, że jak przez dłuższy czas sypie tylko chemię, to pojawiają się tzw. golizny. A jak na taką goliznę wyleje gnojówkę, to natychmiast zaczyna wszystko rosnąć.

Oczywiście, że z tak otrzymanego, ubogiego ziarna, nie można otrzymać pełnowartościowej mąki. Nawozy dają doraźnie dużo masy zielonej. Masa zielona jest sprzedawana na kilogramy. W związku z tym, czym więcej masy zielonej, tym większy dochód gospodarstwa. Niestety, odbywa się to kosztem jakości.

Nasze stare Szare Renety na przykład, miały po 35 mg witaminy C/100g masy, a te „holenderskie” mają po 3-5mg/100. Innymi słowy DOBRY CZŁOWIEKU, musisz zjeść 20 jabłek „holenderskich”, zamiast 2 polskich, aby Twój organizm otrzymał tą samą ilość witaminy C, niezbędnej do pokrycia dziennego zapotrzebowania. A zarabia „holender” na głupocie kupującego. I zauważ Czytelniku, że nikogo to nie obchodzi. Ministerstwo Rolnictwa nabiera wody w usta i udaje, że przecież produkcja wzrosła.

Po 1990 roku zniknęła praktycznie nasza szkoła nasiennictwa. Dawniej nasiona sprzedawano na gramy. Paczka musiała być testowana w taki sposób, że co najmniej 75% nasion musiało zakiełkować prawidłowo. Dzisiaj paczki nasion zawierają tylko sztuki nasion i bardzo często zdarza się, że kiełkuje 1-2 %. Ale cena jest ta sama albo nawet wyższa, a nasiona mamy zagraniczne.

Żadne służby nie reagują, a oskubywanie społeczeństwa idzie pełną parą.

Nie dotyczy to tylko naszego wesołego Barak nad Wisłą. Szacuje się, że w okresie ostatnich 100 lat stracono w ten sposób 90% roślin uprawnych. Monokultury, szczególnie silne na obszarach dużych gospodarstw typu PGR, zubożają w wielkim stopniu nasz talerz. Aby nie być gołosłownym, podam konkrety:

– z 497 odmian sałaty znanych w 1903 roku, pozostało obecnie tylko 36;

– z 288 odmian buraka, pozostało tylko 17;

– z 307 odmian kukurydzy, pozostało tylko 12.

Tylko do 1970 roku ponad 20 000 firm nasienniczych zostało połkniętych przez gigantów monopolistycznych. Zaledwie 4 firmy, dostarczają aż 43 % nasion, a 10 międzynarodowych korporacji dostarcza aż 65%  globalnego zaopatrzenia w nasiona. Można to porównać do sytuacji, że z wilka powstał ratlerek. Ale z ratlerka, z powodu zubożenia genów, już nigdy nie powstanie wilk. Konsekwencją będzie całkowita monopolizacja handlu żywnością.

Jakie są tego skutki? Polska, niegdyś eksporter żywności, będzie uzależniona od zakupów. A to z kolei, od ilości dostępnego pieniądza. Przewiduję prowokowane klęski nieurodzaju i powrót głodu. A to jest wstęp do wprowadzenia żywności GMO, z wszystkimi konsekwencjami, taki jak na przykład regulacja długości życia danej populacji.

Niestety, bardzo tragiczne będą tego skutki dla gatunku zwanego kiedyś homo sapiens – człowiek myślący.

Powstanie nowy gatunek – człowiek bezmyślny. To zubożenie w wartości odżywcze spowoduje zastąpienie żywności preparatami chemicznymi. Wielkość będzie ta sama, kolor także, tylko treść i skutki konsumpcji tego czegoś będą istotnie różne dla zdrowia.

Podam to na przykładzie tak uwielbianych przez dorosłych i dzieci lodów.

Prawidłowe lody powinny się składać z mleka, śmietany, jajek i ewentualnie dodatków w postaci orzechów, kakao, koniaku itd.

Obecnie żółtka jaj zostały zastąpione przez sztuczne emulgatory takie jak: mono i diglicerydy oraz estry sorbitanu, polisorbat 80.

Niestety, chemia dodawana do żywności nie musi przechodzić badań bezpieczeństwa.

A co my wiemy o tych związkach obecnie?

Polisorbat 80 niekorzystnie wpływa na układ odpornościowy, może powodować wstrząsy anafilaktyczne, nawet takie, które mogą skończyć się zgonem. An Asthma & Immunilogy 2005.6. 95 opisuje przypadek wstrząsu kobiety w ciąży.

Poza tym polisorbat 80 powoduje przyspieszone dojrzewanie, deformacje jajników, zwyrodnienie pęcherzyków, zmiany hormonalne, zmiany w pochwie i macicy.

Jedna z agend ONZ stwierdza, że właśnie w tym celu podaje się Polisorbat 80 inaczej, zwany inaczej Tween 80, jako metodę antykoncepcji do szczepionek.

Polisorbat 80 powoduje zawały serca, wykrzepianie krwi, udary mózgu i podejrzewany jest jako przyczyna nagłych zgonów. Absolutnie nie powinno się go podawać w przypadku: padaczki, uszkodzenia nerek, po udarze mózgu, chorób lub wad serca, cukrzycy, nadciśnieniu, zapaleniu jelit, obniżenia poziomu żelaza, niedoborów witaminy B-12, kwasu foliowego.

Ciekawe jest także to, że zwolennicy szczepień bardzo często powołują się na CDC, czy FDA, ale tylko w jednym przypadku: na potwierdzenie swoich racji. Tymczasem CDC wyraźnie podaje, że Polisorbat 80 powoduje u zwierząt przedwczesne dojrzewanie, uszkodzenie pochwy, znaczne zmiany w układzie hormonalnym, ciężkie deformacje jajników, prowadzące do bezpłodności zwierząt. Nawet Firma GSK podaje w ulotce, że nie może zagwarantować, iż szczepionka z Polisorbatem 80, nie wpływa negatywnie na  płodność. Polisorbat 80 nie został także oceniony pod względem potencjału rakotwórczego i mutagennego.

I wygląda na to, że żaden wakcynolog nie przeczytał ulotki.

Dodatkowo lody zawierają mono i diglicerydy. Związki te są otrzymywane z olejów, które posiadają wysoką zawartość nasyconego tłuszczu, ale nadal są uwodornione. Jedną z największych firm produkujących te związki jest Oil Gillco.

Jedynym celem ich stosowania jest zwiększenie objętości i ujednolicenie struktury. Tak wiec włączenie ich do żywności jest zawsze szkodliwe i jest to dobrze udokumentowane.

·       http://www.gilcooil.com/home/

Sorbitan potasu jest kolejnym związkiem dodawanym do lodów. Jest to tzw. konserwant. Jest to enigmatyczne pojęcie wprowadzone w celu uspokojenia opinii publicznej. Tak naprawdę jest to środek bakterio, grzybo – wiruso – bójczy. Niestety, po dostaniu się do Twojego przewodu pokarmowego, działa tak samo, w pierwszym rzędzie wybijając niezbędne do życia dobre bakterie. Trudno znaleźć lody bez sorbitanu. Jak stwierdzono, sorbitan sodu jest rakotwórczy. Wykazuje dodatni wynik mutacji w komórkach saków. Wykazuje także toksyczne działanie na narządy płciowe.

Na wszelki wypadek nie prowadzono, lub nie udostępniono wyników badań długoterminowych. Jakie są odlegle skutki spożywania tego związku przez młode pokolenia, nie wiadomo.

Benzoesan sody. Kolejny dodatek do lodów. Jak stwierdzono, może powodować rakotwórcze związki szczególnie w połączeniu z kwasem askorbinowym, czyli popularna witaminą C. Tak połączony związek powoduje uszkodzenia mitochondriów, czyli elektrowni komórkowej. Pierwsze badania przeprowadzono ponad 50 lat temu. Zupełnie inne były kryteria szkodliwości wówczas, niż obecnie. Niestety nowych badań na wszelki przypadek brak.

Sztuczne barwniki: niebieski, niebieski – 2, żółty -5, czerwony – 3, czerwony 40 i wiele innych. Sztuczne barwniki i aromaty powstają w laboratoriach. Sztuczne barwniki w połączeniu z benzoesanem sodu  mogą prowokować ataki astmy, powstawanie guzków tarczycy, u przedszkolaków i dzieci szkolnych są odpowiedzialne za nadpobudliwość.

Okazuje się, że każdy sztuczny kolor w jakiś sposób działa na nasz organizm szkodliwie. Szczególnie wymaga podkreślenia  neurotoksyczność, uszkadzanie organów płciowych, czyli wpływ na reprodukcję i powstawanie raka.

Karageny, to inny związek stosowany w przemyśle spożywczym, jako emulgator i stabilizator. Otrzymuje się go z alg i wodorostów atlantyckich. W większości przypadków otrzymuje się go, poddając te wodorosty rozpuszczalnikom alkalicznym.

  Niestety pomimo, że są otrzymywane z roślin, nie są bezpieczne. Karagenina osłabia i obniża odporność komórkową, powoduje proliferację guzów. Uważa się, że działa selektywnie na białe krwinki.

Gumy ksantynowe stosuje się w celu wzrostu lepkości dowolnej cieczy. Z tego powodu są stosowane do produkcji lodów na całym świecie. Problem zaczyna się od doboru surowca podstawowego, stosowanego do fermentacji. Generalnie używa się do tego kukurydzy. Ale praktycznie 100 % kukurydzy przemysłowej jest GMO. O tym, jakie są skutki konsumpcji żywności GMO, nie trzeba już pisać.

Guma guar to zarówno emulgator, środek wzmacniający, stabilizator, plastyfikator oraz środek zgęszczający.

Posiada naturalne właściwości wiązania się z cząsteczkami wody, zapobiegając tworzeniu się kryształków lodu.

Funkcją gumy guar jest synergistyczna z gumą ksantynową, zwiększa generalnie lepkość lodów.

Jednakże już przed 25 laty stosowanie tej gumy zostało zakazane w Kanadzie i USA [1990 r.]. Masa gumy może powodować skurcze jelit, nudności, wzdęcia i biegunki. Podczas wiązania się z substancjami o wysokiej masie cząsteczkowej może powodować stany zapalne błon śluzowych, a nawet astmę. Zmniejsza biodostępność zarówno cynku, jak i żelaza i wapnia. Może być także stosowana jako naturalny środek przeczyszczający.

Lecytyna. Problem polega na tym, że lecytynę otrzymuje się z soi. A podobnie jak z kukurydza, prawie 100% soi jest genetycznie modyfikowanej.

Oczywiście, przemysł od razu zacznie krzyczeć, że zjedzenie jednej porcji lodów, to tak mała ilość, że nie ma to znaczenia. A kto powiedział i gdzie jest ostrzeżenie, że dziecku na przykład 3-letniemu wolno zjadać jedną porcję lodów raz na miesiąc, a 15-latkom już 3 porcje, a staruszkowi codziennie?

Poza tym, od ponad 50 lat istnieje w toksykologii  pojęcie: indeks toksyczności, czyli co najmniej suma toksyczności poszczególnych składników, ale czasami może to być iloczyn!

Czym niższa jakość, lodów, czyli czym są tańsze,  tym więcej emulgatorów. Niektóre lody mają przekroczenia nawet o 120 %. Dzięki temu koszty produkcji są tańsze, ponieważ jest mniejsza ilość składników naturalnych na litr wody. Bardzo dobrej jakości lody nie zawierają emulgatorów. Czyli posiadają większą ilość składników odżywczych. Ale obecnie nawet tzw. prywatne lodziarnie przeszły na produkcję przemysłową. Dotyczy to także wszelkiej maści kawiarni, czy restauracji. Łatwo to rozpoznać, bez względu na zamówiony rodzaj, smak jest taki sam, to samo zresztą czujemy pijąc tzw. owocowe jogurty, maślanki, czy inne produkty. Niby w jednych jest jabłko, w innych jagody, czy truskawki, ale smak jest taki sam.

Reasumując, ostrożnie z podawaniem lodów dzieciom. Wiadomo, czym mniejszy organizm, tym łatwiej go uszkodzić. Dotyczy to także  kobiet w ciąży.

Łatwo rozpoznać, które lody są mniej szkodliwe. To te droższe z większą zawartością tłuszczu („złe” lody mają ok. 10% tłuszczy, „dobre” ok. 18%) i niską ilością emulgatorów („dobre” lody mają ok. 25% emulgatorów, złe znacznie więcej).

A można samemu zrobić dobre i bezpieczne lody: 3 żółtka, 3 szklanki śmietany kremówki od krowy, a nie zajzajeru UHT,  dodatki takie jak kakao, czekolada, owoce, wanilia , itd. Zmieszać i zamrozić.

Zresztą, babcie będą wiedziały lepiej.guma guar

P.S. Co ciekawe, nie znalazłem żadnego śladu w internecie, aby pediatrzy a już w szczególności konsultanci, ostrzegali Rodziców o tych faktach. Istnieje natomiast cała masa artykułów i wywiadów o konieczności szczepień?

Sam musisz sobie odpowiedzieć Szanowny Czytelniku dlaczego tak jest!

·       Przypisy – Dr Jerzy Jaśkowski – Rodzice nie kupujcie dzieciom lodów

Rozpowszechnianie wszelkimi możliwymi sposobami jest jak najbardziej wskazane.

Dr Jerzy Jaśkowski

jerzy.jaskowski@o2.pl  

Gdańsk, 22 maja, 2015


Kuchenka mikrofalowa: na śmietnik czy do kuchni?

Picture
Wielu ekspertów medycyny naturalnej od lat wzywa, aby pozbywać się kuchenek mikrofalowych.

Przypominają oni, że kuchenki mikrofalowe zostały zakazane w Związku Radzieckim po badaniach, które rzekomo miały udowodnić wpływ mikrofal na powstawanie związków rakotwórczych.

Ale badania te, przeprowadzone w latach 70. ubiegłego wieku, nigdy nie zostały zweryfikowane1.


Kampanię antymikrofalową rozpoczął w 1996 roku amerykański magazyn „Nexus”, oskarżając mikrofale o niszczenie składników odżywczych w żywności i powodowanie różnego rodzaju chorób2.

Całą historię zapoczątkowała śmierć pewnej kobiety, której w czasie transfuzji podano krew, uprzednio podgrzaną w kuchence mikrofalowej.

Podgrzewanie krwi w kuchence mikrofalowej Historia powtórzyła się raz jeszcze, w Stanach Zjednoczonych.

Norma Levitt przeszła operację biodra w amerykańskim stanie Oklahoma. Zmarła po transfuzji krwi, którą wcześniej pielęgniarka także podgrzała w kuchence mikrofalowej3.

To normalne, że przed transfuzją podgrzewa się krew. Ale ta tragiczna śmierć nie dowodzi, że ​​ kuchenki mikrofalowe przemieniają jedzenie w truciznę!

To tragiczne wydarzenie łatwo wyjaśnić: krew po prostu ugotowała się w mikrofali. Jeśli ktoś wstrzyknie komuś ugotowaną krew, to z pewnością nie wywoła ona takiego samego efektu, jak krew o temperaturze ok. 37°C.

Z gotowanej krwi można co najwyżej zrobić… kaszankę! Nie dziwi mnie, że nieszczęsna pacjentka zmarła po tym, jak wstrzyknięto jej do tętnic tak przygotowaną krew. Natomiast przeraża mnie fakt, że pielęgniarka mogła zrobić coś aż tak głupiego.

Oto moja opinia na temat rzeczywistych zagrożeń związanych z kuchenkami mikrofalowymi.

Jak działa kuchenka mikrofalowa? Mikrofalówka została wynaleziona przypadkowo przez amerykańskiego badacza, Percy’ego Spencera, który pracował w fabryce produkującej radary.

Za każdym razem, kiedy przechodził obok włączonego radaru, czuł ciepło przez kieszeń swojego kombinezonu. Włożywszy pewnego dnia rękę do kieszeni, poczuł, że znajdująca się wewnątrz tabliczka czekolady rozpuściła się.

Był rok 1945. Dwa lata później została sprzedana pierwsza kuchenka mikrofalowa.

O co w tym chodzi?

Radar, podobnie jak każdy nadajnik radiowy, telewizor czy telefon komórkowy, emituje fale elektromagnetyczne.

Co to jest fala elektromagnetyczna? To pole elektryczne sprzężone z polem magnetycznym. Definicja ta nie za wiele wyjaśnia. Ale pamiętaj, że mówimy o sposobie, w jaki energia wędruje w przestrzeni.

Rozgrzane jak biegające przedszkolaki Energia, owszem – wędruje, ale może również oddziaływać na przedmioty. Na przykład, gdy fala elektromagnetyczna napotka na swojej drodze magnes, to jest w stanie przesunąć go w jedną lub drugą stronę.

Cząsteczki wody są jak małe magnesy. Mówi się, że są „dwubiegunowe”, ponieważ składają się z dwóch atomów wodoru i jednego atom tlenu (H2O), z czego tlen jest bardziej elektroujemny niż wodór.

Zatem, kiedy wkładasz do kuchenki mikrofalowej żywność zawierającą wodę, to mikrofale przemieszczają cząsteczki wody z zawrotną prędkością kilku milionów razy na sekundę.

Ten intensywny ruch wytwarza ciepło. Robi się gorąco, jak w sali pełnej przedszkolaków, które podekscytowane biegają we wszystkich kierunkach. Podobnie jest, gdy bardzo szybko pocierasz ręce jedną o drugą.

Dlatego też, kiedy umieszczasz jedzenie w kuchence mikrofalowej, nie zawsze podgrzewa się ono równomiernie. Obszary, które zawierają więcej wody, nagrzewają się szybciej. Umieść stek i fasolkę szparagową w kuchence mikrofalowej; fasola będzie wrząca i „rozciapana”, podczas gdy stek będzie zaledwie ciepły.

A przecież cząsteczki tłuszczu i cukru są również spolaryzowane. Dlatego one także podgrzewają się w kuchence mikrofalowej, ale nieco wolniej.

Wpływ mikrofal na żywność Od samego początku postawmy sprawę jasno: każdy rodzaj gotowania obniża zawartość witamin.

Aby zwiększyć spożycie niezbędnych składników odżywczych i przeciwutleniaczy, ważne jest, aby spożywać raczej surowe jedzenie i gotować je w niskich temperaturach.

Witaminy i przeciwutleniacze najszybciej giną w wysokiej temperaturze i pod wysokim ciśnieniem. Najgorsze, co być może, to grill i szybkowar, a następne to: gorący piekarnik, patelnia z rozgrzanym tłuszczem, a także gotowanie we wrzątku.

W tym ostatnim przypadku rzeczywiście wszystkie witaminy i rozpuszczalne w wodzie składniki odżywcze uwalniają się do gotowanej wody, o ile już wcześniej nie zostaną zniszczone przez wysoką temperaturę.

Jeśli musisz gotować jedzenie, to wybieraj gotowanie na małym ogniu.

Żywność podgrzewana w kuchence mikrofalowej jest dość delikatna, zwłaszcza jeśli nie gotujesz jej zbyt długo.

Przeprowadzono badania naukowe na ten temat:

Według dwóch badań przeglądowych gotowanie w kuchence mikrofalowej, w porównaniu do innych metod gotowania, nie zmniejszenia zawartości składników odżywczych4, 5.

Inne badanie wykazało, że gotowanie w kuchence mikrofalowej niszczy substancje antynowotworowe zawarte w czosnku w ciągu 1 minuty, podczas gdy w piekarniku potrzeba na to 45 minut. Prawdopodobnie wynika to z tego, że fale natychmiast rozgrzewają żywność od środka6.

Kolejne wykazało z kolei, że mikrofale niszczą 97% przeciwutleniaczy zawartych w brokułach, a gotowanie we wrzątku niszczy ich zaledwie 66%7.

Czosnek i brokuły nie najlepiej znoszą gotowanie w kuchence mikrofalowej – należy zatem unikać gotowania ich w ten sposób.

Mikrofale niszczą bakterie Kuchenki mikrofalowe są bardzo skuteczne w niszczeniu bakterii. Możesz regularnie używać ich do dezynfekcji gąbek i ręczników. Jest to świetny zwyczaj, wart zastosowania w kuchni.

Jednak ta zaleta zamienia się w wadę, kiedy spożywasz pokarmy bogate w dobre bakterie pozytywnie wpływające na zdrowie (probiotyki).

Unikaj zatem podgrzewania w kuchence mikrofalowej żywności fermentowanej, takiej jak np. kapusta kiszona. Nie podgrzewaj też w ten sposób jogurtów. Na szczęście niewiele osób ma ochotę jeść gorący jogurt, więc pomysł ten prawdopodobnie i Tobie nie przyjdzie do głowy.

A na koniec – uwaga do mam, które odciągają mleko z piersi i następnie podają je dziecku: takiego mleka nie należy podgrzewać w kuchence mikrofalowej. Takie mleko zawiera dobre bakterie, które powinno się zachować dla zdrowia dziecka8.

Unikaj naczyń z tworzyw sztucznych Dużym problemem w przypadku kuchenek mikrofalowych jest to, że doprowadzają małą ilość wody do bardzo wysokich temperatur w bardzo krótkim czasie.

Jeśli używane przez Ciebie plastikowe naczynia zawierają lotne substancje toksyczne takie jak bisfenol A (BPA) i ftalany, to para wodna rozgrzeje je, a wówczas substancje te mogą przeniknąć do jedzenia.

Unikaj zatem stosowania w kuchence mikrofalowej naczyń z tworzywa sztucznego, jak również tych kartonowych – one również są często mieszane z chemikaliami.

Ale uwaga: dotyczy to również innych sposobów gotowania! Plastik w czasie tradycyjnego gotowania wydali dokładnie tyle samo substancji zaburzających gospodarkę hormonalną co w przypadku gotowania w kuchence mikrofalowej. Mam na myśli osoby, które, podgrzewając butelkę z mlekiem dla swojego dziecka w gorącej kąpieli wodnej wierzą, że unikną w ten sposób problemu BPA. Są one w błędzie.

Zagrożenia fal elektromagnetycznych Wyjaśnijmy jedno: kuchenka mikrofalowa wytwarza promieniowanie elektromagnetyczne.

Słowo „promieniowanie” może wydawać się niepokojące. Nie jest to jednak rodzaj promieniowania, z jakim mamy do czynienia w przypadku bomb atomowych czy katastrof nuklearnych.

Pamiętaj, że światło samo w sobie też jest promieniowaniem elektromagnetycznym. To przykład na to, że nie wszystkie rodzaje promieniowania są szkodliwe dla zdrowia.

Kuchenki mikrofalowe wytwarzają promieniowanie niejonizujące, podobne do tego wytwarzanego przez WiFi i telefony komórkowe.

Ale są mniej niebezpieczne. W przypadku używania telefonu komórkowego przez co najmniej 10 lat ryzyko guza mózgu jest prawie dwukrotnie wyższe.

Zasadniczo fale wytwarzane przez kuchenki mikrofalowe pozostają wewnątrz urządzenia, gdzie odbijają się od metalowych ścianek lub szyby drzwiczek.

Niemniej jednak unikaj przybliżania się do działającej kuchenki mikrofalowej. Ta rada jest bardzo ważna. Zawsze trzymaj twarz w odległości co najmniej 30 cm od kuchenki. Siła promieniowania zmniejsza się bardzo szybko wraz z odległością.

Upewnij się także, że Twoja kuchenka mikrofalowa jest w pełni sprawna. Jeśli drzwiczki nie domykają się prawidłowo lub szybka jest pęknięta, rozważ pilnie ich wymianę.


Rośliny zabijane przez kuchenki mikrofalowe? Trzeba przyznać, że zła reputacja kuchenek mikrofalowych jest dobrze zakorzeniona w naszych umysłach. Podczas poszukiwania w Internecie informacji na temat mikrofalówek regularnie natrafiamy na strony, które opisują jakieś niepokojące doświadczenia z ich udziałem.

Trafiamy np. na doświadczenie z dwoma doniczkami. Kwiaty w jednej doniczce podlewane są wodą z kranu, a w drugiej – schłodzoną wodą, uprzednio podgrzewaną w kuchence mikrofalowej. Zdjęcia pokazują, że roślina podlewana wodą podgrzewaną wcześniej w kuchence mikrofalowej umiera w ciągu kilku dni!

Problem jest taki, że, powtarzając opisane doświadczenie, nie uzyskamy tych samych wyników. Oznacza to oszustwo!

Oczywiste porady dotyczące użytkowania kuchenki mikrofalowej Na koniec kilka rad dotyczących użytkowania kuchenki mikrofalowej.

– Używaj w niej tylko pojemników do tego przeznaczonych. Zazwyczaj są one opatrzone napisem „microwavable”, co oznacza, że można je bezpiecznie stosować w kuchenkach mikrofalowych.

– Nigdy nie umieszczaj w kuchence mikrofalowej opakowań takich jak kubeczki po jogurcie lub margarynie: mogą się one stopić i uwolnić substancje toksyczne.

– Nigdy nie wkładaj do kuchenki mikrofalowej torebek plastikowych, papierowych opakowań, gazety ani folii aluminiowej.

– Jeśli umieszczasz plastikową folię ochronną na pojemniku, to upewnij się, że nie dotyka ona żywności, ponieważ może się stopić, jeśli jedzenie bardzo mocno nagrzeje się w jednym miejscu.

– Nie przegrzewaj naczyń i za wszelką cenę unikaj umieszczania w kuchence mikrofalowej potraw w hermetycznie zamkniętych opakowaniach. Nagromadzona gorąca para może dosłownie wybuchnąć w momencie wyjmowania pudełka z mikrofalówki.

– Jedzenie zawsze podgrzeje się bardziej równomiernie, jeśli jednorazowo umieścisz w kuchence mikrofalowej jeden rodzaj żywności. Zapobiegnie to przegrzaniu żywności w jednym miejscu, podczas gdy reszta będzie zaledwie ciepła.

– Po podgrzaniu odczekaj kilka sekund, zanim zaczniesz jeść daną potrawę: w końcowej fazie gotowanie trwa jeszcze kilka minut, może spowodować to poważne poparzenia jamy ustnej lub gardła.

I wreszcie pamiętaj, że cokolwiek się stanie, to surowe lub lekko tylko podgrzane jedzenie jest nadal najlepszym sposobem na zachowanie składników odżywczych. To dość nieroztropne, a nawet rzekłbym, głupie – rujnować się, kupując organiczne warzywa, a następnie niszczyć substancje odżywcze, pozostawiając produkty zbyt długo w kuchence mikrofalowej.

Trzeba też przyznać, że kuchenka mikrofalowa ma ogromną zaletę – jest łatwa jeśli chodzi o utrzymanie czystości (nie brudzisz garnków) i niezwykle szybka w użyciu.

Można bez niej żyć, na pewno, ale ryzyko związane z jej używaniem jest niższe niż w przypadku większości innych metod gotowania, może z wyjątkiem gotowania na parze i pieczenia w zamkniętym naczyniu.

Zdrowia życzę,
Jean-Marc Dupuis
poczta zdrowia


Dlaczego medycyna naturalna jest skuteczna?
poczta zdrowia

Picture
helth-howstuffworks

Szanowny Czytelniku,
Wystarczy, że zainteresujesz się naturalnymi metodami leczenia, a narazisz się na zgryźliwe komentarze znajomych i lekceważące traktowanie ze strony niektórych pracowników służby zdrowia. „No dobrze, jeśli dzięki temu czuje się Pan lepiej...” – zapewne będzie to jedyny pozytywny komentarz, który usłyszysz, nawet jeżeli metody te pomogą Ci powrócić do zdrowia.

Dlaczego ludzie tak bardzo nie lubią medycyny naturalnej? Dlaczego wiecznie wątpi się w jej skuteczność?

Takie sceptyczne podejście jest zadziwiające, zwłaszcza że często reprezentują je osoby uważane za naukowców. Badania naukowe dostarczają coraz więcej dowodów na to, że docenienie leczenia naturalnego jest konieczne, aby zmienić obecny szkodliwy styl życia oraz pokonać ograniczenia, z którymi boryka się medycyna konwencjonalna.

Nasza żywność oraz warunki życia uległy pogorszeniu Po drugiej wojnie światowej, wraz z nastaniem nowoczesnej kultury i stylu życia, znacząco pogorszyła się jakość żywności.

Przede wszystkim jemy coraz mniej warzyw, owoców i świeżych produktów, a coraz więcej mrożonek, produktów konserwowych, przekąsek oraz wysokokalorycznych potraw pozbawionych ważnych składników odżywczych (białego pieczywa, ryżu, pasztetów czy ziemniaków).

Ponadto warzywa i owoce spożywane obecnie w krajach rozwiniętych nie mają już takich właściwości odżywczych jak dawniej. Tak zwani eksperci często kwestionują to stwierdzenie, ale warto zastanowić się, dlaczego...

Donald R. Davis, współpracujący z Wydziałem Biochemii Uniwersytetu Teksasu w Austin, przeanalizował dane zbierane przez Ministerstwo Rolnictwa USA w latach 1950–1999 dotyczące zawartości składników odżywczych w 43 owocach i warzywach.

W ciągu niecałych pięćdziesięciu lat zawartość sześciu z trzynastu składników odżywczych w tych produktach zmniejszyła się (zawartość pozostałych składników pozostała bez większych zmian). I tak, zawartość trzech składników mineralnych: fosforu, żelaza i wapnia zmniejszyła się o 9 do 16%. Zawartość białka spadła o 6%, ryboflawiny – o 38%, a kwasu askorbinowego (witaminy C) – o 15%.

Badanie zawartości składników mineralnych w owocach i warzywach uprawianych w Anglii w latach 1930–1980 wykazało podobne tendencje spadkowe. Okazało się, że zawartość wapnia, magnezu, miedzi, sodu w warzywach oraz magnezu, żelaza, miedzi i potasu w owocach spadła w znaczącym stopniu. Stwierdzono, że oznacza to „narastające od pięćdziesięciu lat problemy ze składnikami odżywczymi powiązane z jakością pożywienia”.

Dietetyczka Agnès Rousseaux wyjaśnia, że wiąże się to przede wszystkim z metodami uprawy: nadużywaniem pestycydów i herbicydów oraz nawozów, które powodują szybki wzrost roślin, skracając jednocześnie czas potrzebny na przyswojenie przez nie koniecznych mikroelementów. Intensywne techniki uprawy powodują wyjałowienie gleby, dlatego też w niektórych regionach zmniejsza się ogólna zawartość składników odżywczych w roślinach.

Brian Halweil, amerykański specjalista w dziedzinie rolnictwa i żywności, uważa, że przyczyną takiego zubożenia jest konserwowanie żywności oraz wydłużenie czasu transportu. (...) Również selektywna uprawa roślin odgrywa tutaj pewną rolę. Rolnicy wolą uprawiać rośliny, które rosną szybko, dają duże plony i ładnie wyglądają. Jednakże większa wydajność oznacza zmniejszenie wydatkowania energii roślin na pochłanianie oligoelementów i zmniejszenie zawartości składników odżywczych w plonach1.

Według Jacquesa Valentina, redaktora działu dotyczącego zdrowia w portalu Gestion Santé, ten poważny problem łączy się dodatkowo ze złymi nawykami żywieniowymi oraz celowym zubożaniem niektórych produktów spożywczych takich jak chleb. Piekarze przeszli na korzystanie z mąk ubogich w składniki mineralne i w inne składniki odżywcze, ponieważ ciasto z takiej mąki łatwiej rośnie, a sam chleb ładniej wygląda2.

Jemy coraz mniej żywności wysokiej jakości, natomiast wzrosło nasze zapotrzebowanie na składniki odżywcze.

Współczesne warunki, w których żyjemy, zwłaszcza w dużych miastach (ruch uliczny, szybkość i natężenie komunikacji, hałas, zanieczyszczenie środowiska) – wywołują stres, a tym samym prowadzą do wzrostu zapotrzebowania na składniki odżywcze.

Stres jest niezbędny do przetrwania w niebezpiecznym środowisku. Zwiększa koncentrację, pozwala dostrzegać więcej szczegółów i umożliwia szybszą reakcję. Jeśli jednak staje się przewlekły, okazuje się bardzo szkodliwy dla Twojego organizmu. Zaczynasz wytwarzać hormony (kortyzol, insulinę, leptynę czy adrenalinę), które uszkadzają narządy wewnętrzne, zaburzają odnowę komórek, przyspieszają starzenie i powodują szybsze wyczerpanie zapasów witamin, minerałów i oligoelementów.

Stres może być tak intensywny i częsty, że nie umiesz już wypoczywać. Podczas krótkich okresów spokoju czy snu nie udaje Ci się na tyle zrelaksować, aby zregenerować swój organizm, odzyskać równowagę hormonalną i uspokoić emocje.

Oczywiście nie zrozum mnie źle. Nie namawiam Cię do tego, abyś zrezygnował z dobrodziejstw szybkiej komunikacji i transportu. Jednakże, aby na dłuższą metę zachować dobry stan zdrowia, musisz zmienić nawyki żywieniowe i styl życia tak, aby lepiej radzić sobie ze stresem.

Sto lat temu ludzie mieli więcej czasu na refleksję. Poruszali się głównie pieszo, konno czy na rowerach, nie mieli telefonów i  długo czekali na dostarczenie listów. Mieli więc mnóstwo czasu na przemyślenia i medytację. A przy tym mieli mniej okazji do stresu.

Nasi pradziadkowie nie musieli więc aż tak bardzo przejmować się jakością pożywienia ani uczyć się technik relaksacyjnych.

Twój organizm potrzebuje podstawowych składników odżywczych Abyś mógł poprawnie funkcjonować, potrzebujesz:

  • składników odżywczych dostarczających energii (węglowodanów pochodzących ze zbóż, tłuszczów zwierzęcych i roślinnych),
  • budulca dla Twoich tkanek, czyli białka (znajdującego się w mięsie, rybach, jajkach czy warzywach), którego brak powoduje uczucie głodu,
  • tłuszczów, których Twojeciało nie potrafi syntetyzować (niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych),
  • aminokwasów, których organizm również nie jest w stanie wytwarzać (tzw. aminokwasów egzogennych), a także
  • składników odżywczych takich jak: minerały (wapń, magnez, siarka), oligoelementy (żelazo, cynk, miedź, mangan, bor, selen, molibden itp.), witaminy (A, B, C, D, E, K) oraz inne bioaktywne mikroelementy, które możesz pozyskać tylko z pożywieniem.
Wszystkie te składniki są niezbędne do tego, aby w Twoim organizmie zaszły tysiące  różnych reakcji enzymatycznych, których celem jest regeneracja wszystkich tkanek w układzie pokarmowym, oddechowym, mięśniowo-szkieletowym, sercowo-naczyniowym, nerwowym, odpornościowym, hormonalnym itd.

Jednakże Ty sam nie wykryjesz niedoborów tych składników tak szybko, jak braku substancji energetycznych czy białek. Nie odczujesz bowiem wtedy niczego, co przypominałoby głód. Z czasem niedobór ten spowoduje spowolnienie i rozregulowanie najważniejszych procesów zachodzących w Twoim organizmie. Z kolei zaburzenia tych procesów mogą przyczynić się do zwiększenia Twojej podatności na stres, przemęczenie i infekcje oraz nasilić wiele objawów takich jak uczucie niepokoju, bezsenność, osłabienie mięśni, bóle, skurcze mięśni, dolegliwości ze strony układu pokarmowego, tachykardia, zawroty głowy, migreny, złe samopoczucie i depresja. Niestety, na ogół lekarze nie interpretują tych objawów jako wyniku niedoborów żywieniowych.

Niedobory mają poważne konsekwencje Niedobory żywieniowe pogłębiają się na przestrzeni lat, aż pewnego dnia stwierdzasz, że cierpisz na którąś z wymienionych chorób: chorobę zwyrodnieniową (artrozę czy osteoporozę), cukrzycę, chorobę układu krążenia, chorobę autoimmunologiczną, np. nowotworową, czy też na zaburzenia neurologiczne takie jak choroba Alzheimera.

Jednakże rzadko wiążesz stan Twojego zdrowia z jakością pożywienia.

Statystyki wykazują bezprecedensowy wzrost zapadalności na choroby przewlekłe wśród Europejczyków. Na przykład aż dziewięć milionów Francuzów (czyli jeden na sześciu ubezpieczonych) otrzymuje obecnie pełne świadczenia rentowe ze względu na chorobę przewlekłą. Choroby przewlekłe oznaczają najczęściej ciężkie schorzenia, które uniemożliwiają normalne funkcjonowanie.

Badania prowadzone na egipskich mumiach pochodzących z czasów starożytnych wykazały, że w tamtym czasie nowotwory należały do rzadkości. Natomiast podczas badań prowadzonych na szkieletach z epoki paleolitu (z plemion łowiecko-zbierackich) stwierdzono, że nasi przodkowie nie cierpieli ani z powodu próchnicy, ani osteoporozy.

W dzisiejszych czasach można zaobserwować, że wśród plemion, które nie przejęły zachodniego stylu życia, zapadalność na choroby częste w krajach uprzemysłowionych jest bardzo niska. I tak Innuici nie cierpią niemal wcale na choroby układu krążenia. Maorysi z Nowej Zelandii, nawet ci w bardzo zaawansowanym wieku, nie wiedzą, co to artroza. Nastolatkowie z tradycyjnych plemion Amazonii czy Nowej Gwinei nie cierpią z powodu trądziku, a Japończycy z wyspy Okinawa z łatwością dożywają setki...

Właśnie na tej podstawie osoby zajmujące się medycyną naturalną (zwaną także medycyną integracyjną, ponieważ zazwyczaj łączy ona metody stosowane w medycynie konwencjonalnej z alternatywnym podejściem opartym na metodach naturalnych i odpowiedniej diecie), stwierdzają, że istnieje związek pomiędzy niedoborem składników pokarmowych i ogólnym brakiem równowagi w naszym życiu a zwiększającą się liczbą osób cierpiących na choroby przewlekłe (czyli choroby cywilizacyjne takie jak depresja, astma, cukrzyca, zespół jelita drażliwego, zapalenie nerek, choroby serca, artroza, reumatoidalne zapalenie stawów, osteoporoza, choroby nowotworowe).

Nowe wyzwania stojące przed medycyną współczesną W krajach uprzemysłowionych dwie osoby na pięć umierają na choroby układu krążenia, a jedna osoba na cztery choruje na raka. Mimo że oczekiwana długość życia wzrosła o 20 lat od czasów II wojny światowej, to długość życia „w dobrym zdrowiu” nie zmieniła się od lat siedemdziesiątych. Ponadto po raz pierwszy w historii współczesnej długość życia nowego pokolenia będzie krótsza niż długość życia pokolenia je poprzedzającego.

Medycyna konwencjonalna przyczyniła się do zwalczenia wielu chorób zakaźnych i uratowała wiele osób w sytuacjach nagłego zagrożenia życia (zawał, udar, wirusowe zapalenie wątroby, zatrucia, wypadki drogowe itp.).

Jednakże obecnie „postępy” czynione w ramach medycyny konwencjonalnej nie są w stanie pomóc nam w leczeniu nowych chorób.

Współczesna medycyna skupia się na tym, aby utrzymać jak najdłużej przy życiu osoby w bardzo złym stanie zdrowia. W wielu przypadkach uporczywe leczenie chemiczne lub wielokrotne zabiegi chirurgiczne są niczym innym jak sztucznym przedłużaniem życia. I często prowadzą z kolei do częściowej lub całkowitej niezdolności do samodzielnego funkcjonowania, a także sprawiają ból (głównie ze względu na skutki uboczne) oraz są bardzo obciążające dla systemu ubezpieczeń zdrowotnych.

Pacjenci nie zyskują na tym „postępie” nic lub prawie nic, ale dzięki temu w szpitalach tworzy się nowe miejsca pracy. Jednak niewątpliwie najbardziej zyskują sprzedawcy leków dopuszczonych do obrotu przez Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych.

Co więcej, coraz rzadziej odkrywa się nowe związki chemiczne, które mogłyby pomóc w leczeniu różnych chorób. Większość „nowych” leków pojawiających się na rynku to po prostu zmieniona formuła starszych lekarstw, zmodyfikowana tak, by można było je sprzedać drożej ze względu na ochronę patentową. Leki te powstają więc ze względów finansowych, a nie dlatego, że mają innowacyjne właściwości lecznicze.

Możemy zatem stwierdzić, że medycyna konwencjonalna znalazła się w impasie, a wręcz przeżywa kryzys.

Odpowiedź medycyny naturalnej (integracyjnej) Praktycy i obrońcy medycyny naturalnej wiedzą, że istnieje związek pomiędzy przewlekłym niedoborem składników pokarmowych, niezdrowym stylem życia (w tym stresem, brakiem odpowiedniej aktywności fizycznej i problemami ze zdrowiem psychicznym) a wzrostem zapadalności na choroby przewlekłe.

Starają się więc leczyć choroby, likwidując ich przyczyny, a nie objawy. Dążą do zmiany nawyków żywieniowych pacjenta, zreformowania jego stylu życia, czasami zalecając odpowiednie suplementy diety. Stosują naturalne metody i produkty, które nie są toksyczne dla organizmu pacjentów i nie powodują żadnych niepożądanych skutków ubocznych. Dzięki temu pacjenci nie są narażeni na ryzyko związane z zabiegami chirurgicznymi ani na działanie syntetycznych leków alopatycznych.

Medycyna naturalna jest idealnym dodatkiem do konwencjonalnych metod leczenia, ponieważ odgrywa znaczącą rolę we wzmacnianiu odporności, zmniejszaniu natężenia skutków ubocznych leków i przyspieszaniu procesu leczenia.

Musimy pamiętać, że medycyna naturalna skupia się na zapobieganiu. Jest ona co prawda skuteczna w leczeniu wielu, nawet poważnych chorób, jednakże jej głównym celem jest przekazanie ludziom, co należy robić i jak się odżywiać, aby nie chorować.

Więcej szacunku Medycyna naturalna nazywana jest także medycyną „holistyczną” (z greckiego „holis”, czyli „cały”), ponieważ bierze pod uwagę całego człowieka: ciało, umysł i duszę.

Pacjenci nie są postrzegani jako zbiór poszczególnych fragmentów, które należy poddać leczeniu z osobna. Wręcz przeciwnie: muszą uświadomić sobie, że są odpowiedzialni za swój stan zdrowia, poznać działanie swojego organizmu i mechanizmy, które wywołują choroby.

Celem medycyny naturalnej jest uświadomienie pacjentom, że muszą sami umieć znaleźć odpowiedni lek w zależności od swojego stylu życia, temperamentu i potrzeb.

Dlatego jest to medycyna odpowiedzialna, w ramach której praktykujące ją osoby towarzyszą pacjentowi, nie stosując żadnych zabiegów, których nie rozumieją. Pacjent zaś nie musi być bezwzględnie posłuszny.

Wiąże się z tym bardzo ważny fakt, o którym należałoby informować, wieszając wielki baner na siedzibie Ministerstwa Zdrowia: w przypadku  naturalnych metod leczenia terapii medycyny naturalnej, a szczególnie tych związanych ze zwalczaniem stresu, nie można stosować metod sprawdzających skuteczność konwencjonalnych sposobów leczenia czy lekarstw, czyli badań klinicznych prowadzonych metodą podwójnie ślepej próby. Podczas  badań kliniczno-kontrolnych ani pacjent, ani lekarz nie wiedzą, czy otrzymują badany lek czy placebo. Badający mogą więc swobodnie przekonywać o tym, że skuteczności medycyny naturalnej nie da się  udowodnić i że nie może ona być traktowana naukowo, ponieważ nie da się jej wtłoczyć w ramy badań klinicznych prowadzonych metodą podwójnie ślepej próby!

Medycyna spersonalizowana Wyniki badań przeprowadzonych w Stanach Zjednoczonych wykazały, że osobista relacja terapeuty czy lekarza i pacjenta może mieć pozytywny wpływ na proces zdrowienia3.

W obecnym systemie opieki zdrowotnej lekarze pracują jakby taśmowo i poświęcają pacjentom kilka do kilkunastu minut podczas wizyty, co odbija się negatywnie na ich relacji z pacjentem i zmniejsza szanse na wyzdrowienie.

Medycyna naturalna uznaje oczywiście fakt, że nowoczesne techniki, takie jak obrazowanie czy analizy laboratoryjne, są kluczowe w celu zdiagnozowania choroby i zaplanowania leczenia. Jednakże bardzo ważne jest to, aby lekarz nie stał się jedynie  technikiem interpretującym podawane elektronicznie dane. W medycynie naturalnej nadal najważniejsze jest dokładne badanie pacjenta na etapie diagnozy oraz podczas samego leczenia.

Dzięki temu lekarz może nie tylko zaobserwować objawy występujące u pacjenta, ale także wysłuchać jego historii, dowiedzieć się, jak rozwijały się objawy choroby, czy wreszcie po prostu osłuchać pacjenta. Kiedyś lekarze uczyli się nawet polegać na zmyśle smaku czy zapachu. Obecnie nowoczesne techniki stosowane w medycynie powodują zwiększenie dystansu pomiędzy lekarzem a pacjentem, co może prowadzić do stawiania błędnej diagnozy i przeprowadzania nieodpowiednich zabiegów.

Tak więc medycyna naturalna nie jest praktykowana przez osoby „irracjonalne”. Czerpie ona ze źródeł medycyny i pozwala na potraktowanie pacjenta jako całości, co sprawia, że w rzeczywistości jest to niezwykle zaawansowany rodzaj medycyny. To prawdziwa szansa na zapobieganie chorobom i wyleczenie ich, nawet w tych przypadkach, w których medycyna konwencjonalna jest bezradna.

Należy zachować krytyczne podejście Oczywiście należy podchodzić do medycyny naturalnej jak najbardziej krytycznie i uważać na sekty. Medycyna naturalna obiecuje wiele, ale nie jest w stanie wyleczyć wszystkich chorób. Nie wolno przerywać lub modyfikować stosowanego dotychczas leczenia bez konsultacji z lekarzem.

Musisz też pamiętać, że, jak wspomniałem wcześniej, medycyna integratywna nie zajmuje się nagłymi przypadkami. W takich sytuacjach uratowanie życia jest możliwe tylko wtedy, gdy wezwiesz karetkę pogotowia czy straż pożarną i zastosujesz standardowe sposoby postępowania i leczenia uznawane w medycynie ratunkowej.

Suplementy diety wprowadzone na rynek światowy warte są aż 25 miliardów dolarów, więc nie wolno zapominać, że wiele osób zaangażowanych w ich produkcję i sprzedaż ma na względzie własne zyski, a nie zdrowie swoich klientów. Należy więc dokładnie sprawdzać informacje dotyczące każdego suplementu diety, który zamierzasz zażyć, nawet jeśli jest to najzwyklejsza witamina C.

Ogólnie rzecz biorąc, nie wolno rezygnować z wizyty u specjalisty (lekarza lub terapeuty). Osoby praktykujące medycynę naturalną nie mogą też zalecać odkładania na później wizyty u specjalisty czy stosowania terapii zalecanej przez pracownika służby zdrowia.

Życzę zdrowia
Jean-Marc Dupuis

***

Źródła:

(1) „Faudra-t-il bientôt manger cinquante fruits et légumes par jour ?”, Basta.com, 16 septembre 2010; http://www.bastamag.net/article1152.html.

(2) www.gestionsante.free.fr

(3) http://www.theatlantic.com/magazine/print/2011/07/the-triumph-of-new-age-medicine/8554/


Kurkumina
poczta zdrowia

Picture
"kurkumin" photo - foodinfo.com
Najlepsza przyprawa o właściwościach przeciwnowotworowych Kurkumina to składnik, którego przeciwnowotworowe działanie jest najlepiej udokumentowane w literaturze naukowej.

Kurkumina to pochodna kurkumy, czyli barwnika nadającego  żółtopomarańczowy kolor curry. Substancja ta jest przedmiotem wielu badań naukowych, ponieważ na wiele sposobów wpływa na nasze zdrowie. Kurkuma stała się jednym z najbardziej popularnych suplementów diety. Sto gramów tej przyprawy zawiera od trzech do pięciu gramów kurkuminy.

Tradycyjna medycyna chińska oraz hinduska od tysięcy lat wykorzystuje właściwości lecznicze kurkumy. Przede wszystkim jest ona znana ze swoich właściwości przeciwzapalnych. Jak zapewne pamiętasz, przewlekłe stany zapalne są jednym z czynników wystąpienia wielu (o ile nie wszystkich) chorób przewlekłych. Wykazano, że kurkumina wpływa na ekspresję ponad 700 genów, co może wyjaśnić jej dobroczynny wpływ na zdrowie.

Tak więc naukowcy interesują się kurkuminą nie tylko ze względu na jej działanie przeciwnowotworowe. Jednakże dzisiaj właśnie o tym jej działaniu chciałbym Ci opowiedzieć.

Na końcu tego artykułu zamieściłem też listę sposobów zapobiegania nowotworom, które warto stosować w codziennym życiu.

Skuteczność stosowania kurkuminy u myszy chorujących na złośliwego raka mózgu W artykule opublikowanym w lipcu 2011 roku w czasopiśmie Journal of Nutritional Biochemistry naukowcy zasugerowali, że kurkumina może być rozwiązaniem pozwalającym na powstrzymanie rozwoju raka mózgu zwanego glejakiem wielopostaciowym. Badanie przeprowadzone na myszach potwierdziło wcześniejsze przypuszczenia. Naukowcy wykazali, że kurkumina doprowadziła do zmniejszenia rozmiarów guza u 9 z 11 zwierząt biorących udział w badaniu (81%) i nie wykazała żadnej  toksyczności1.

Co więcej, kurkumina nie wpłynęła w żaden sposób na zdrowe komórki, co może sugerować, że ma ona działanie selektywne wobec komórek nowotworowych. Uznano również, że wykazuje ona synergię działania z dwoma lekami wykorzystywanymi w chemioterapii, poprawiając eliminację komórek rakowych z organizmu.

Tak więc, podsumowując, dane zaprezentowane w niniejszym artykule sugerują, że kurkumina to skuteczny środek w leczeniu glejaka wielopostaciowego.

Jeden z NAJLEPSZYCH suplementów diety pomocnych w leczeniu wielu rodzajów raka Lekarze już od wielu lat wiedzą, że kurkumina wykazuje działanie przeciwnowotworowe. Jest ona najczęściej badanym pod tym kątem składnikiem odżywczym.

W badaniu, którego wyniki opublikowano w 2008 roku w czasopiśmie naukowym Cancer Prevention Research, stwierdzono, że kurkumina hamuje mobilność (zdolność do przemieszczania się) komórek nowotworowych raka piersi oraz ich rozprzestrzenianie się. Jest to możliwe dzięki inhibicji integryny alfa-6-beta-4, co oznacza, że może ona być skutecznym środkiem do stosowania w leczeniu nowotworów z ekspresją integryny alfa-6-beta-4. (Integryna alfa-6-beta-4 przyczynia się do rozwoju nowotworów poprzez wzmacnianie oporności komórek nowotworowych na apoptozę i zwiększanie ilości przerzutów. Apoptoza zaś to zaprogramowany proces obumierania komórek: komórki nowotworowe nie umierają wtedy, kiedy powinny, co przyczynia się do powstawania guzów nowotworowych)2.

Wyniki badania opublikowane w 2009 roku w czasopiśmie Molecular Pharmacology potwierdziły, że kurkumina jest inhibitorem wzrostu komórek raka trzustki i zwiększa podatność tych komórek na działanie chemioterapii3.

Przeprowadzone w 2009 roku badanie dowiodło, że kurkumina przyspiesza obumieranie komórek nowotworowych w przypadku raka płuc4.

W badaniu przeprowadzonym w 2010 roku stwierdzono, że kurkumina ma zdolność selektywnego działania na rakowe komórki macierzyste5.

W jaki sposób kurkumina zwalcza nowotwory? W Indiach, gdzie kurkumę stosuje się powszechnie w kuchni, częstotliwość występowania czterech najczęściej występujących w Europie rodzajów nowotworów, czyli raka okrężnicy, piersi, prostaty i płuc jest dziesięć razy mniejsza. Rak prostaty, który jest najczęściej diagnozowanym rodzajem nowotworu u mężczyzn w Europie, w Indiach występuje niezwykle rzadko, co przypisuje się powszechnemu spożyciu kurkumy. Wydaje się, że kurkumina działa na nowotwór na wiele sposobów:

  • jest inhibitorem namnażania się komórek nowotworowych,
  • wspomaga niszczenie zmutowanych komórek, nie pozwalając im na rozprzestrzenienie się w organizmie,
  • hamuje przemianę komórek w komórki nowotworowe,
  • łagodzi stany zapalne,
  • wstrzymuje rozwój naczyń krwionośnych odżywiających guzy nowotworowe,
  • jest inhibitorem syntetyzowania białka odpowiedzialnego za tworzenie się guzów nowotworowych.
Jaki rodzaj kurkumy jest najlepszy? Aby wykorzystać w pełni właściwości kurkuminy, wybieraj suplementy diety zawierające 100% kurkuminy, czyli certyfikowany ekstrakt z kurkumy, który zawiera przynajmniej 95% kurkuminoidów. Preparat nie może również zawierać żadnych dodatków ani substancji pomocniczych (czyli substancji ułatwiających produkcję lub przechowywanie). Producent powinien gwarantować najwyższą jakość na każdym z etapów produkcji –  na etapie: korzystania z roślin uprawianych na glebach wolnych od zanieczyszczeń, odpowiedniego procesu sadzenia, uprawy, zbioru, produkcji oraz konfekcjonowania końcowego wyrobu.

Do celów kulinarnych zamiast mieszanki zwanej curry kupuj kurkumę (najlepiej tę pochodzącą z hodowli ekologicznych). Jedno z przeprowadzonych badań naukowych wykazało, że przyprawa curry zawiera bardzo mało kurkuminy w porównaniu z czystą kurkumą.

Wskazówki dotyczące stosowania kurkuminy Obecnie nie ma na rynku żadnych preparatów z kurkuminą, które byłyby dopuszczone do stosowania w przypadku nowotworów. Należy także pamiętać, że konieczne jest zażywanie bardzo wysokich dawek, ponieważ kurkumina jest słabo przyswajana przez ludzki organizm. Typowa dawka do zastosowań w chorobach nowotworowych to 3 g dostępnego biologicznie ekstraktu kurkuminy wysokiej jakości od trzech do czterech razy dziennie.

Aby zmniejszyć problemy z wchłanianiem, przygotuj emulsję na bazie proszku z kurkuminy. W tym celu wymieszaj łyżkę stołową kurkuminy z jednym lub dwoma żółtkami i jedną lub dwiema łyżeczkami oleju kokosowego. Następnie wszystko zmiksuj.

Innym sposobem poprawienia przyswajalności kurkuminy jest wymieszanie łyżki stołowej proszku w 125 ml wrzącej wody (woda musi się gotować w momencie dosypywania do niej proszku, ponieważ letnia woda jest mniej skuteczna). Wodę z kurkuminą należy następnie gotować przez dziesięć minut. Otrzymasz 12% roztwór, który możesz pić po schłodzeniu. Napój ma niestety lekko drewniany posmak.

Pamiętaj też, że z czasem stężenie kurkuminy w roztworze będzie spadać. Po około sześciu godzinach wyniesie ono jedynie 6%, więc najlepiej wypij przygotowany napój w ciągu piętnastu minut od jego sporządzenia.

Bądź uważny  podczas przygotowywania kurkuminy, ponieważ  jest bardzo ona silnym barwnikiem. Sporządzany płyn może trwale zaplamić nie tylko materiał, ale także niektóre tworzywa sztuczne (wykorzystywane w kuchni). Należy więc obchodzić się z nim ostrożnie.

Zapobieganie nowotworom:
10 wskazówek pozwalających na zmniejszenie ryzyka zachorowania na raka W ciągu trzydziestu ostatnich lat liczba przypadków zachorowań na raka uległa podwojeniu; szacuje się, że do 2030 roku może się nawet potroić. Oznacza to, że musimy poważnie zająć się zapobieganiem chorobom nowotworowym.

Imponujące zdolności kurkuminy w zakresie walki z rakiem to nie wszystko.

Przede wszystkim prowadź zdrowy tryb życia, ponieważ właśnie to – a nie łykanie suplementów diety – jest NAJLEPSZYM sposobem na uniknięcie raka.

Uważam, że można uniknąć zachorowania na nowotwory oraz inne choroby przewlekłe, a także poprawić szanse wyzdrowienia, stosując podane poniżej strategie:

  1. Zmniejsz spożycie cukrów oraz produktów o wysokiej zawartości skrobi. Dzięki temu możesz przywrócić naturalny poziom insuliny, czyli hormonu stymulującego wzrost komórek nowotworowych, we krwi. Jest to jeden z najskuteczniejszych sposobów obniżenia ryzyka zachorowania na raka. W tym celu przede wszystkim zmniejsz spożycie cukru, produktów zbożowych oraz ziemniaków. Wyeliminowanie z diety produktów spożywczych o wysokim indeksie glikemicznym jest szczególnie ważne dlatego, że są one odpowiedzialne za stymulowanie wytwarzania insuliny.
  2. Zachowaj optymalne stężenie witaminy D we krwi, czyli od 50 do 70 ng/ml. Istnieje ogromna liczba dowodów (popartych badaniami naukowymi) na to, że witamina D odgrywa kluczową rolę w hamowaniu rozwoju nowotworów. Naukowcy zajmujący się badaniami w tym kierunku szacują, że moglibyśmy uniknąć około 30% zgonów spowodowanych chorobami nowotworowym, gdyby tylko w całej populacji udało się utrzymać optymalne stężenie witaminy D we krwi6. Można zmniejszyć ryzyko zachorowania na raka o połowę lub więcej, wystawiając się regularnie na działanie promieni słonecznych, jednakże w naszym klimacie rzadko kiedy jest to wystarczające. Należy więc stosować suplementy witaminy D. Jeśli aktualnie leczysz się na raka, to najlepsze będą bardzo wysokie dawki witaminy D, rzędu od 80 do 90 ng/ml.
  3. Ćwicz regularnie: istnieją przekonujące dowody na to, że aktywność fizyczna znacznie zmniejsza ryzyko zachorowania na raka, głównie dlatego, że pozwala na obniżenie stężenia insuliny we krwi i normalizuje stężenie hormonów anabolicznych. Dla przykładu: kobiety, które regularnie ćwiczą, mogą zmniejszyć ryzyko zachorowania na raka piersi o 20% do 30% w stosunku do kobiet mało aktywnych fizycznie. Ćwiczenia wcale nie muszą być intensywne, ale koniecznie powinny być regularne i zróżnicowane.
  4. Zwiększ spożycie kwasów tłuszczowych omega-3 pochodzenia zwierzęcego (EPA i DHA). Wyniki licznych badań sugerują, że kwasy te odgrywają ważną rolę w kontrolowaniu stanów zapalnych oraz zwiększają skuteczność zwalczania komórek nowotworowych przez nasz układ odpornościowy7.
  5. Jedz dużo warzyw, najlepiej świeżych i pochodzących z upraw ekologicznych. Staraj się jeść jak najwięcej warzyw o intensywnych kolorach, a w szczególności tych o ciemnozielonych liściach, takich jak warzywa kapustne (czyli nie tylko wszelkie rodzaje kapusty, ale także rzodkiew i rzeżuchę), które mają właściwości przeciwnowotworowe.
  6. Stosuj odpowiadające Ci wybrane techniki pozwalające na złagodzenie negatywnych emocji, które mogą aktywować geny komórek nowotworowych. Modlitwa, medytacja czy joga to niektóre ze sposobów przywrócenia właściwej równowagi wewnętrznej. Jeśli chorujesz na raka, pomogą Ci w skuteczniejszym zwalczaniu choroby.
  7. Utrzymuj idealną wagę.
  8. Wysypiaj się i zapewniaj sobie jak najlepszą jakość snu.
  9. Zmniejsz narażenie na działanie toksyn takich jak pestycydy, środki chemii gospodarczej, odświeżacze powietrza, zanieczyszczenia oraz toksyny pochodzące z tworzyw sztucznych, czyli na przykład bisfenol A.
  10. Przyrządzaj potrawy w możliwie najdelikatniejszy sposób, blanszując je, gotując (a nie smażąc) oraz gotując na parze. Całkowicie unikaj potraw z grilla.
Na zdrowie!
Jean-Marc Dupuis



***

Źródła:

  1. J Nutr Biochem. 2012 Jun;23(6):591-601.
  2. Cancer Prev Res (Phila). 2008 Oct;1(5):385-91.
  3. Mol Pharmacol. 2009 Jul;76(1):81-90.
  4. Biol Pharm Bull. 2010;33(8):1291-9.
  5. Cancer Lett. 2010 Jul 1;293(1):65-72.
  6. www.eurekalert.org
Suzanne M Pilkington, Karen A Massey, Susan P Bennett, Naser MI Al-Aasswad, Khaled Roshdy, Neil K Gibbs, Peter S Friedmann, Anna Nicolaou, Lesley E Rhodes. Randomized controlled trial of oral omega-3 PUFA in solar-simulated radiation-induced suppression of human cutaneous immune responses. Am J Clin Nutr 2013 ajcn.049494.


100 000 miliardów przyjaciół w Twoich jelitach
poczta zdrowia

Picture
  Wiele osób nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, że w ich jelitach żyją liczne drobnoustroje, które tworzą ważny dla ludzkiego zdrowia ekosystem. Składa się on z około 100 000 miliardów bakterii i drożdży, czyli ważącej ponad dwa kilogramy żywej materii. Te znajdujące się w Twoich jelitach drobnoustroje są cały czas aktywne i chronią Cię przed chorobami, lecz mogą także sprzyjać różnym schorzeniom.

Te mikroorganizmy są tak liczne i tak zróżnicowane, że naukowcy nazywają je „florą jelitową”. Flora ta może składać się z pożytecznych drobnoustrojów i być jak ogród – piękna i zadbana. Ale może też przypominać zarośnięte chwastami nieużytki, a nawet... wysypisko śmieci.

Bakterie przedostają się do Twojego przewodu pokarmowego wraz z pożywieniem.

Osoba, która posiada odpowiednią florę jelitową, jest w stanie w całości trawić spożywane jedzenie. Przyswaja ona składniki odżywcze i pozbywa się niestrawionych resztek, nie pozwalając szkodliwym mikroorganizmom przedostać się przez ściany jelita i udaremniając im wywołanie stanu zapalnego. Układ odpornościowy takiej osoby działa prawidłowo, więc rzadko choruje i ma dużo energii. Wszystkie jej narządy są zdrowe.

Natomiast osoba, której flora jelitowa jest nieprawidłowa, cierpi na wzdęcia, biegunki lub zaparcia, ma nieświeży oddech lub często boli ją głowa. Mimo tego, że zdrowo się odżywia, pożywienie przechodzi przez jej układ pokarmowy w praktycznie niezmienionej formie. W związku z tym jej organizm nie przyswaja witamin, mikroelementów czy niezbędnych kwasów tłuszczowych. Taka osoba czuje się osłabiona, często choruje i więcej czasu zajmuje jej powrót do zdrowia.

W jaki sposób możesz zadbać o swoją florę jelitową? O florze jelitowej nadal wiemy mało.

Trudno ją badać, ponieważ 80% tworzących ją bakterii to bakterie ściśle beztlenowe. Oznacza to, że nie są one w stanie przeżyć w obecności tlenu. Dlatego też – ze względu na wymogi „żywieniowe” tych bakterii – bardzo trudno je wyhodować w warunkach laboratoryjnych. W związku z tym wiele szczegółów na temat ich budowy i funkcji nadal pozostaje dla naukowców zagadką.

Zacznijmy jednak od początku.

Tuż przed urodzeniem Twój  układ pokarmowy był całkowicie sterylny. W momencie kontaktu z matką, a także ze środowiskiem i pożywieniem układ pokarmowy stopniowo zapełnia się drobnoustrojami pochodzącymi z zewnątrz.

Z biegiem czasu w Twoim organizmie odkładają się bakterie, które trafiają przede wszystkim do jelita grubego i jego końcowego odcinka, nazywanego okrężnicą.

Flora jelitowa każdego z nas jest wyjątkowa, tak samo jak niepowtarzalny jest – ze względu na różnorodność znajdujących się w nim roślin – każdy ogród. Tak więc Twoja flora jelitowa będzie składała się z innych bakterii niż na przykład flora Twoich bliskich. Najnowsze badania porównujące skład mikroflory bakteryjnej w kale wykazały, że w grupie dziesięciu dorosłych osób rzadko można znaleźć więcej niż jedną taką samą bakterię w próbkach kału, nawet jeśli osoby te odżywiają się w podobny sposób – wyjaśnia Gérard Corthier, naukowiec z wydziału ekologii i fizjologii układu pokarmowego Inra (Narodowego Instytutu Badań Rolniczych). Skład flory jelitowej jest więc tak wyjątkowy jak odciski palców!

Bomba atomowa w Twoich jelitach Przez dziesiątki lat naukowcy znali tylko jeden czynnik zaburzający skład flory jelitowej – antybiotyki (a więc substancje zabijające bakterie).

Jeżeli w Twoich jelitach znajdują się „patogeny”, czyli bakterie chorobotwórcze wywołujące choroby takie jak krwawe biegunki, lekarz może przepisać Ci antybiotyk, który je zabije. Problemem jest to, że antybiotyki działają jak bomba atomowa. Zabijają bowiem wszystkie bakterie, zarówno te dobre, jak i złe, powodując wyjałowienie jelit. Kluczowym zadaniem dobrych bakterii znajdujących się w Twoich jelitach jest wspomaganie trawienia, w związku z czym przyjmowanie antybiotyków skutkuje często biegunką. Jednak może być jeszcze gorzej.

Jeśli wszystkie „dobre” bakterie zginą, Twoje jelita staną się jałowe i podatne na rozwój złych bakterii. Może to być niezwykle niebezpieczne. W ten sposób ryzykujesz doprowadzeniem do zakażenia układu pokarmowego, które z kolei może prowadzić do sepsy – wiążącej się z ryzykiem zgonu. Ryzyko to jest zwiększone wtedy, gdy w jelitach pojawią się patogeny oporne na antybiotyki, w tym najsilniejsze antybiotyki stosowane w leczeniu szpitalnym. Od maja do lipca 2011 roku zaobserwowano – najpierw w Niemczech, a później również w innych krajach w Europie – niepokojącą falę zgonów spowodowanych przez oporne na działanie wielu antybiotyków nowe szczepy bakterii Escherichia coli.

Rozwiązanie: probiotyki Na szczęście naukowcy odkryli, że istnieje jeszcze inny sposób walki z patogenami znajdującymi się w jelitach. Zamiast łykać antybiotyki, które działają jak miotacze ognia, zabijając wszystko, co napotkają na drodze, możesz skorzystać z probiotyków, dzięki którym wesprzesz dobre bakterie i pomożesz im pokonać patogeny.

Probiotyki to specjalne preparaty zawierające bakterie o dobroczynnym działaniu na florę jelitową, a co za tym idzie – na trawienie, na układ odpornościowy (odporność na infekcje) oraz na układ krwionośny. Są to żywe bakterie lub drożdże dostarczane z pożywieniem, które zgodnie z oficjalną definicją podawane w odpowiedniej ilości przywracają równowagę flory jelitowej i mają pozytywny wpływ na nasze zdrowie.

Według Gary'ego Hufnagle'a, znanego z badań nad probiotykami (Uniwersytet Michigan, USA), wyniki najnowszych badań wskazują, że dieta bogata w probiotyki przynosi wiele korzyści. Jednakże nie wszystkie bakterie mogą być probiotykami. Aby można je było tak nazywać, muszą posiadać udowodnione właściwości prozdrowotne.

Co warto jeść, aby Twoja flora jelitowa zapewniała Ci zdrowie? Ludzie od tysięcy lat instynktownie wiedzą, że wszelkie potrawy, które powstały z udziałem drobnoustrojów, są dobre dla zdrowia. W Polsce i w innych krajach Europy Środkowej i Wschodniej, w Rosji i na Bliskim Wschodzie od setek lat spożywa się produkty poddane fermentacji i są one uznane za pokarmy sprzyjające zachowaniu zdrowia i długowieczności. I słusznie! Już czterdzieści lat temu naukowcy stwierdzili, że proces fermentacji, powodujący rozwój wielu bakterii, może wspomagać wytwarzanie bakterii probiotycznych, mających niezwykle korzystny wpływ na zdrowie.

Wiele współczesnych produktów spożywczych poddawanych jest procesowi fermentacji. Należą do nich między innymi: piwo, wino, ocet, herbata, kawa, czekolada, chleb, sos sojowy itp. Niestety bakterie najczęściej giną podczas gotowania, palenia (np. kawy) czy sterylizacji. Niekiedy są też eliminowane przed wysłaniem towaru do sklepów (w procesach klarowania wina, octu, piwa, sosu sojowego itp).

Jednakże nadal można kupić wiele produktów zawierających sporo dobrych bakterii, które mają pozytywny wpływ na Twoją florę jelitową. Mleko poddane procesom fermentacji zawiera bardzo dużo bakterii i niektórzy producenci wybierają starannie szczepy bakterii wykorzystywane w procesach produkcyjnych: Lactobacillus casei, Lactobacillus acidophilus, Bifidus actif essensis… W jogurtach można znaleźć także szczepy Lactobacillus bulgaricus oraz Streptoccocus thermophilus. Jeden gram jogurtu zawiera dziesięć milionów bakterii. To tyle samo, co w jednym gramie kiełbasy lub sera. Jednakże, aby dostarczać Twojemu ciału więcej pożytecznych bakterii, znacznie łatwiej (i mniej kalorycznie!) jest jeść codziennie 100 g jogurtu niż 100 g wędlin czy sera.

Możesz też wzbogacać swoją florę jelitową w inny sposób: przyjmując probiotyki w formie suplementów diety, na przykład kapsułek zawierających dokładną liczbę bakterii lub też jednostek tworzących kolonie (CFU, z ang. colony forming unit). Drożdże Saccharomyces boulardii można znaleźć w drożdżach piwnych, czyli „aktywnych”, które zawierają żywe mikroorganizmy.

Ale uwaga! W raporcie opublikowanym w amerykańskim serwisie ConsumerLab.com (należącym do niezależnej organizacji oceniającej produkty zdrowotne) podano, że w wielu kapsułkach z probiotykami znajduje się mniej bakterii niż wskazano na opakowaniu1, co oznacza, że nie pomagają nam one w wystarczający sposób.

Życzę zdrowia

Jean-Marc Dupuis


*** 

Źródła:

(1) http://www.consumerlab.com/results/probiotics.asp


Kapsaicyna pomocna w leczeniu raka

Picture









 Naukowcy z uniwersytetu w Nottingham (Anglia) przeprowadzili badania nad kapsaicyna podając ją wewnętrznie. Dotychczas stosowano ja zewnętrznie jako plastry przeciwbólowe w reumatyzmie i artretyzmie.

Podając kapsaicynę wewnętrznie zwierzętom doświadczalnym zauważyli, ze chore na nowotwory - zdrowiały. Otóż okazało się, ze kapsaicyna, zabija mitochondria, które są odpowiedzialne za podział i rozrost komórek rakowych, natomiast nie ma żadnego wpływu na zdrowe, normalne komórki.

Kapsaicyna znajduje się wyłącznie w ostrych paprykach.
To one nadaje im ostrość. Im ostrzejsza, tym więcej kapsaicyny. Niektóre rodzaje, jak chili czy habanero maja największe stężenie tego związku i to z nich wytwarza się stosowane przez policje gazy łzawiące i obezwładniające.

Domowy sposób na uzyskanie kapsaicyny

1,5 kilograma ostrej papryki, kroimy na możliwie najdrobniejsze cząstki, razem z gniazdami nasiennymi (duża cześć kapsaicyny znajduje się właśnie w nich). Pracujemy koniecznie w rękawiczkach, a po zakończeniu kilkakrotnie myjemy ręce. Należy uważać aby nie dotknąć przypadkiem twarzy lub oczu . Pociętą paprykę  zlewamy w słoiku 1,5 litrem oleju szlachetnego, najlepiej z pestek winogron lub lnianego.
Słoik odstawiamy w lodówce codziennie kilkakrotnie wstrząsając. Po uplywie 10 dni zlewamy płyn do butelki.

Używać 5 razy dziennie, przed każdym posiłkiem, po 1 łyżeczce do herbaty. Popijać wyłącznie mlekiem dla złagodzenia ostrości.

Spożywanie kapsaicyny nie daje żadnych skutków ubocznych ponieważ składniki są naturalnymi produktami spożywczymi.

http://www.vismaya-maitreya.pl/naturalne_leczenie_kapsaicyna_leczy_raka.html


http://pl.wikipedia.org/wiki/Kapsaicyna


Niebezpieczny grejpfrut ?
źródło: poczta zdrowia

Picture
photo- tarantcounty

Czy to możliwe, żeby tak zdrowy owoc jak grejpfrut mógł zagrażać Twojemu zdrowiu? Odpowiedź brzmi: zdecydowanie TAK!

Połączenie grejpfruta z wieloma lekami stanowi poważne zagrożenie. Szklanka zwykłego soku grejpfrutowego może dwudziestokrotnie nasilić działania niepożądane tych leków, wywołując nawet skutek śmiertelny.

Grejpfrut blokuje metabolizm niektórych leków Gdy przyjmujesz leki, przenikają one do Twojej krwi, a następnie wykorzystuje je Twój organizm: enzymy „trawią” lek, przekształcając go w substancje potrzebne Twoim komórkom, a te z kolei wchłaniają je („konsumują”), by w końcowej fazie wydalić odpady wraz z moczem.

Problem w tym, że grejpfrut zawiera substancje czynne zwane furanokumarynami, które nieodwracalnie blokują jeden z naszych enzymów, tak zwany CYP3A4 (cytochrom P450).

Tymczasem to właśnie ten enzym – CYP3A4 – służy przyswajaniu wielu leków na raka, nadciśnienie, schorzenia układu krążenia i dróg moczowych, a także leków immunosupresyjnych (osłabiających układ odpornościowy), przeciwzakaźnych, analgetycznych (przeciwbólowych) oraz uspokajających (lista tych leków znajduje się na końcu mojej wiadomości).

A oto, co się dzieje, gdy połączy się wspomniane leki z grejpfrutem:

lek przenika do krwi, jednak – ponieważ enzym jest zablokowany – nie zostaje on należycie „skonsumowany” (lub, jak to się określa w żargonie medycznym, „zmetabolizowany”). Stężenie leku we krwi podnosi się aż do przedawkowania, co może powodować poważne konsekwencje, między innymi „nagły zgon, ostrą niewydolność nerek, zatrzymanie oddechu, krwawienia z przewodu pokarmowego, uszkodzenie szpiku kostnego u osób o osłabionym układzie odpornościowym”1.

„Zażycie tabletki wraz ze szklanką soku grejpfrutowego jest jak 20 tabletek popitych szklanką wody”, wyjaśnia David Bailey, kanadyjski farmakolog, który odkrył to zjawisko już 20 lat temu i wyspecjalizował się w badaniu interakcji grejpfruta z lekami. „Tak może dochodzić do przypadkowego przedawkowania leku”2. Zresztą, w badaniach wykazano, że wypijanie 200 ml soku grejpfrutowego na dobę, przez trzy dni z rzędu, podwyższa o 330% – w porównaniu ze szklanką wody – stężenie we krwi simwastatyny – popularnego leku obniżającego poziom cholesterolu.

Długa lista leków Niestety, lista leków metabolizowanych przez enzym CYP3A4, a więc wchodzących w interakcję z grejpfrutem, jest coraz dłuższa. W 2008 roku obejmowała zaledwie 17 leków, a w 2012 już 43!

Ryzyko jest więc znaczące, a troska pacjentów o to, by zażywane przez nich leki nie wchodziły w interakcje z grejpfrutem – całkowicie uzasadniona. Jest to tym ważne, że zjawisko może wystąpić nawet przy małych dawkach i to niezależnie od tego, czy spożyjesz grejpfruta bezpośrednio czy w postaci soku.

Osoby powyżej 45. roku życia gorzej znoszą nadmierne stężenia leków we krwi i dlatego to one są najbardziej narażone, ponieważ jednocześnie jest to również grupa wiekowa spożywająca najwięcej grejpfrutów.

Jak się chronić? Jeśli nie zażywasz leków, nie ma problemu – możesz nadal zajadać się tym pysznym owocem.

Jeśli zażywasz, wcale nie jest powiedziane, że musisz zrezygnować z grejpfrutów. Musisz wiedzieć, że ryzyko dotyczy jedynie:

  • leków przyjmowanych doustnie;
  • leków w niewielkim lub średnim stopniu wchłanianych przez organizm;
  • leków metabolizowanych przez enzym CYP3A4, czyli cytochrom P450 3A4, o czym informuje dołączona do leku ulotka.
W razie potrzeby ulotka informacyjna zawsze ostrzega, aby NIE spożywać grejpfrutów w czasie terapii danym lekiem – oto jeszcze jeden powód, by zawsze zapoznać się z ulotką.

Poniżej znajduje się lista najważniejszych leków, których to dotyczy: podaję nazwy składników aktywnych, a także nazwy handlowe najczęściej stosowanych leków zarejestrowanych w Polsce.

Życzę zdrowia,
Jean-Marc Dupuis
poczta zdrowia

Lista leków, których nie należy łączyć
z grejpfrutem Uwaga: poniższy wykaz nie musi być kompletny: zawsze zapoznaj się z ulotką dołączoną do leku i w razie wątpliwości skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.

1. Niektóre statyny (leki obniżające poziom cholesterolu): 

  • Nazwa substancji: simwastatyna (Simvastatinum). Nazwy handlowe: Angiolip, Apo-Simva, Simcovas, Simgal, Simorion, Simratio, Simvacard, Simvachol, Simvachol, Simvagen, Simvagamma, Simvahexal, Simvastatin (Arrow), Simvastatin Bluefish, Simvastatin Pfizer, Simvastatinum Accord, Simvasterol, Simvateva, Vasilip, Vastan, Ximve, Zocor.
  • Nazwa substancji: atorwastatyna (Atorvastatinum). Nazwy handlowe: Apo-Atorva, Atorgamma, Atoris, Atorvastatin Arrow, Atorvastatin Bluefish, Atorvastatinum Farmacom, Atorvasterol, Atorvox, Atractin, Atrox, Corator, Lambrinex, Larus, Sortis, Torvacard, Torvalipin, Tulip, Xavitor.
  • Nazwa substancji: lowastatyna (Lovastatinum). Nazwy handlowe: Liprox, Lovasterol, Lovastin.
2. Niektóre leki na nadciśnienie

  • Nazwa substancji: felodypina (Felodipinum). Nazwy handlowe: Plendil, Delmuno (preparat złożony).
  • Nazwa substancji: nikardypina (Nicardypine) – brak rejestracji w Polsce.
3. Niektóre leki immunosupresyjne (zapobiegające odrzuceniu przeszczepu)

  • Nazwa substancji: cyklosporyna (Cyclosporinum). Nazwy handlowe: Cyclaid, Equoral, Sandimmun.
  • Nazwa substancji: takrolimus (Tacrolimusum). Nazwy handlowe: Cidimus, Prograf, Tacni, Taliximun
  • Nazwa substancji: rapamycyna, sirolimus (Sirolimus). Nazwy handlowe: Rapamune, Torisel.
  • Nazwa substancji: ewerolimus (Everolimusum). Nazwy handlowe: Certican.
4. Niektóre leki przeciwnowotworowe

  • Nazwa substancji: Crizotinib. Nazwa handlowa: Xalkori.
  • Nazwa substancji: Dasatinib. Nazwa handlowa: Sprycel.
  • Nazwa substancji: Erlotinib. Nazwa handlowa: Tarceva
  • Nazwa substancji: ewerolimus (Everolimusum). Nazwa handlowa: Certican.
  • Nazwa substancji: Lapatinib. Nazwa handlowa: Tyverb.
  • Nazwa substancji: Nilotinib. Nazwa handlowa: Tasigna.
  • Nazwa substancji: Pazopanib. Nazwa handlowa: Votrient.
  • Nazwa substancji: Sunitinib. Nazwa handlowa: Sutent.
  • Nazwa substancji: Vandetanib. Nazwa handlowa: Caprelsa.
  • Nazwa substancji: Venurafenib – brak rejestracji w Polsce.
5. Niektóre leki stosowane w chorobach zakaźnych

  • Nazwa substancji: erytromycyna (Erythromycinum). Nazwy handlowe: Davercin, Eythromycinum TZF.
  • Nazwa substancji: Halofantrine – brak rejestracji w Polsce.
  • Nazwa substancji: marawirok (Maraviroc). Nazwa handlowa: Celsentri.
  • Nazwa substancji: Primaquine – brak rejestracji w Polsce.
  • Nazwa substancji: Quinine – brak rejestracji w Polsce.
  • Nazwa substancji: rilpiwiryna (Rilpivirine). Nazwa handlowa: Edurant.
6. Niektóre leki przeciw schorzeniom układu krążenia

  • Nazwa substancji: amiodaron (Amiodaronum). Nazwy handlowe: Cordarone, Opacorden.
  • Nazwa substancji: apiksaban (Apixaban). Nazwa handlowa: Eliquis.
  • Nazwa substancji: klopidogrel (Clopidogrelum). Nazwy handlowe: Agregex, Areplex, Clogrel, Clopidix, Clopidogrel Arrow, Clopidogrel GSK, Clopidogrel Teva, Clopidogrel Krka, Clopidogrel Apotex, Clopidogrel Mylan, Egitromb, Pegorel, Plavocorin, Plavix, Trombex.
  • Nazwa substancji: dronedaron (Dronedarone). Nazwa handlowa: Multaq.
  • Nazwa substancji: eplerenon (Eplerenone). Nazwy handlowe: Eleveon, Inspra.
  • Nazwa substancji: felodypina (Felodipinum). Nazwy handlowe: Plendil, Delmuno (preparat złożony).
  • Nazwa substancji: nifedypina (Nifedipinum). Nazwy handlowe: Cordipin retard, Cordafen (leki wycofane z rynku polskiego).
  • Nazwa substancji: Quinidine – brak rejestracji w Polsce.
  • Nazwa substancji: rywaroksaban (Rivaroxaban). Nazwa handlowa: Xarelto.
  • Nazwa substancji: tikagrelor (Ticagrelor). Nazwy handlowe: Brilique, Possia.
7. Niektóre leki przeciw problemom o podłożu nerwowym lub psychicznym

  • Nazwa substancji: alfentanyl (Alfetanil) – brak rejestracji w Polsce.
  • Nazwa substancji: buspiron (Buspironi hydrochloridum). Nazwa handlowa: Spamilan.
  • Nazwa substancji: fentanyl (Fentanylum). Nazwy handlowe: Durogesic, Fentanyl Actavis, Fentanyl WZF, Fenta MX, Matrifen, Effentora, Instanyl.
  • Nazwa substancji: ketamina (Ketaminum). Nazwa handlowa: Ketanest.
  • Nazwa substancji: lurasidon (Lurasidone) – brak rejestracji w Polsce.
  • Nazwa substancji: oksykodon (Oxycodoni hydrochloridum). Nazwy handlowe: Oxynorm, Targin.
  • Nazwa substancji: pimozyd (Pimozide) – brak rejestracji w Polsce.
  • Nazwa substancji: kwetiapina (Quetiapinum). Nazwy handlowe: ApoTiapina, Bonogren, Etiagen, Gentiapin, Kefrenex, Ketilept, Ketipinor, Ketrel, Kventiax, Kwetaplex, Kwetax, Loquen, Nantarid, Pinexet, Poetra, Quentapil, Seroquel, Setinin, Symquel, Vorta.
  • Nazwa substancji: Triazolam – brak rejestracji w Polsce
  • Nazwa substancji: zyprazydon (Ziprasidon). Nazwa handlowa: Zeldox.
8. Leki przeciw chorobom przewodu pokarmowego

  • Nazwa substancji: domperidon (Domperidonum). Nazwa handlowa: Oroperidys.
9. Niektóre leki przeciw schorzeniom dróg moczowych (w tym stosowane w przeroście prostaty)

  • Nazwa substancji: daryfenacyna (Darifenacin hydrobromide). Nazwa handlowa: Emselex.
  • Nazwa substancji: fezoterodyna (Fesoterodine). Nazwa handlowa: Toviaz.
  • Nazwa substancji: solifenacyna (Solifenacini succinas). Nazwa handlowa: Vesicare.
  • Nazwa substancji: silodozyna (Silodosin). Nazwy handlowe: Urorec, Silodyx.
  • Nazwa substancji: tamsulozyna (Tamsulosini hydrochloridum). Nazwy handlowe: Apo-Tamis, Bazetham, Fokusin, Omni 0,4, Omni Ocas 0,4, Omsal, Prostaminc, Ranlosin, Symlosin SR, Tamsudil, Tamsugen, Tamsunorm, Tanyz, Tanyz ERAS, Uprox. Preparaty złożone – Duodart.
10. Niektóre leki przeciwkaszlowe

  • Nazwa substancji: dekstrometorfan (Dextromethorphani hydrobromidum). Nazwy handlowe: Acodin, Dexatussin, Dexatussin Junior, Robitussin Antitussicum, Robitussin Junior, Tussal Antitussicum, Tussidrill, Vicks MedDex o smaku miodu na kaszel suchy. Preparaty złożone: Acodin 150 Junior (syrop), Acodin 300 (syrop), Actifed, Actitrin, Choligrip na noc, Dexacaps, Dexapico, Dexapini, Gripex, Gripex Max, Gripex Noc, Grypostop.
11. Leki przeciwkrzepliwe z kategorii doustnych antagonistów witaminy K:

  • Nazwa substancji: acenokumarol. Nazwa handlowa: Acenocumarol WZF, Sintrom.
  • Nazwa substancji: warfaryna. Nazwa handlowa: Warfin.
Dziękujemy panu mgr. farm. Marcinowi Adamskiemu za pomoc w sporządzeniu tej listy.



Źródła:

  1. Badanie przeprowadzone przez kanadyjski Uniwersytet Western w London, Ontario, opublikowane w Journal de l’Association médicale canadienne.
David Bailey, farmakolog z Lawson Health Research Institute w London (Kanada), cytowany przez CBSnews Health, http://www.cbc.ca/news/health/story/2012/11/26/grapefruit-juice-drug-interactions.html.


Awokado- cudowny owoc przeciw starzeniu się komórek (poczta zdrowia)

Picture
Szanowny czytelniku,
Wiele ostatnio słyszysz o wolnych rodnikach – agresywnych cząsteczkach, które atakują nasze komórki, a nawet DNA. Przyspieszają one proces starzenia się i sprzyjają rozwojowi wielu chorób związanych z wiekiem, jak miażdżyca tętnic, pogorszenie wzroku, demencja czy nowotwory.

Skąd się biorą wolne rodniki? Z zanieczyszczeń, chemikaliów, papierosów, lecz również z normalnego funkcjonowania naszych komórek.

Aby móc działać, Twoje komórki potrzebują paliwa (glukozy), które spalają w małych elektrowniach zwanych mitochondriami. To stąd czerpią energię, by na przykład kurczyć się – w przypadku komórek mięśni – lub – jak komórki nerwowe – komunikować się, wysyłając sygnały elektryczne.

Twoje komórki wytwarzają spaliny Tak jak silnik, nawet dobrze wyregulowany, zawsze wytwarza spaliny, tak i Twoje komórki, pracując, emitują wolne rodniki, nawet, jeśli prowadzisz zdrowy tryb życia.

Im więcej uprawiasz sportu, korzystasz z szarych komórek, odczuwasz emocji, słowem – im intensywniej żyjesz, tym więcej wytwarzasz wolnych rodników.

A według obecnego stanu wiedzy istnieje tylko jeden sposób, by się ich pozbyć: przeciwutleniacze – substancje naturalnie występujące w organizmie, a także w świeżych owocach i warzywach, zwłaszcza tych kolorowych.

Problem w tym, że nasze komórki z trudem przyswajają spożywane przez nas przeciwutleniacze. Większość z nich pozostaje na zewnątrz komórek i jest wydalana z organizmu bez unieszkodliwienia choćby jednej cząsteczki wolnego rodnika.

Jak pomóc przeciwutleniaczom, które spożywasz, przeniknąć do wnętrza komórek?

Dobroczynne tłuszcze Istnieje prosty sposób, by istotnie zwiększyć poziom absorpcji przeciwutleniaczy: owoce i warzywa łącz z tłuszczami. Nie musi to być od razu masło czy wędlina: wiele produktów zawiera dobre tłuszcze i świetnie nadaje się do dań z owoców i warzyw: są to na przykład orzechy (włoskie, laskowe, migdały), awokado (lub olej z awokado), oliwki oraz wszelkie nasiona (pestki dyni, mielone siemię lniane, pestki słonecznika).

W badaniu przeprowadzonym na owocach awokado naukowcy stwierdzili, że spożywanie ich w sałatce wraz z surowymi warzywami1:

  • ­czterokrotnie zwiększa poziom absorpcji likopenu (przeciwutleniacza występującego w pomidorach);
  • poziom absorpcji beta karotenu mnoży razy 2,6 (jest to prekursor witaminy A obficie występujący w marchwi oraz – w mniejszych ilościach – w zielonych warzywach liściastych).
Awokado jest bogate w kwasy tłuszczowe, jednak są to dobre tłuszcze, niezbędne dla zdrowia.

W przypadku połączenia surowych warzyw z olejem z awokado, badacze stwierdzili wzrost poziomu przyswajania:

  • alfa-karotenu 7,2 razy;
  • beta-karotenu 15,3 razy;
  • luteiny 5,1 razy (luteina to czerwono-pomarańczowy przeciwutleniacz występujący w żółtku jaj, kukurydzy, marchwi, szpinaku i szczawiu, chroniący przede wszystkim siatkówkę oka).
Awokado na śniadanie Awokado to również cenne źródło jednonienasyconych kwasów tłuszczowych, które pomagają:

  • kontrolować glikemię (poziom cukru we krwi)2;
  • wzmocnić ściany tętnic3;
  • zmniejszyć nadciśnienie tętnicze4.
Sam często jadam awokado na śniadanie: doprawione sokiem z cytryny i odrobiną oliwy z oliwek, do tego jajko na miękko gotowane w niskiej temperaturze (80°C, dzięki czemu ma kremową, a nie gumowatą konsystencję), plasterek wiejskiej szynki lub filet z makreli, filiżanka herbaty (bez cukru i mleka), kilka migdałów, orzechy i sałatka z czerwonych i ciemnych owoców – wszystko to składa się na treściwe śniadanie, które zapewnia mi dobre samopoczucie oraz mnóstwo energii na cały dzień i pozwala zjeść skromny posiłek w południe i wieczorem.

Jeśli rano nie masz apetytu lub nie prowadzisz zbyt aktywnego trybu życia, wystarczy ograniczyć się do połówki awokado na śniadanie – i tak będzie to bardzo sycący posiłek.

Sztuczka poprawiająca smak awokado Na ogół awokado dostępne w handlu są twarde jak kamień. Oczywiście jesteśmy w stanie je zmiękczyć, pozwalając mu dojrzeć w naszym schowku na warzywa. Jednak brutalna prawda jest taka, że wówczas, po rozkrojeniu awokado bardzo często zauważamy ohydne czarne plamy na miąższu. Wewnątrz owocu tworzą się czarne włókna, które sprawiają, że to, co pozostało z miąższu, jest wodniste, mdłe i nie ma nic wspólnego z kremową i soczystą konsystencją oraz piękną, pistacjową barwą dojrzałego awokado, które czynią z niego jeden z największych cudów natury.

Aby uniknąć takiego rozczarowania, wystarczy zastosować prostą sztuczkę: zaraz po powrocie z zakupów zawiń awokado w papier gazetowy i włóż do ciemnej szuflady lub szafki. Odczekaj dwa lub trzy dni, by rozkoszować się owocami awokado takimi, jak gdyby zerwano je z drzewa w idealnym momencie.

Sposób wydaje się dziecinnie prosty, jednak wiąże się z nim jedna istotna trudność: nie zapomnieć o schowanych owocach. Zdarza się, że na skrzętnie ukryte awokado trafiamy przypadkiem, powiedzmy po 6 miesiącach. Proszę mi wierzyć – nie nadaje się już wówczas do spożycia.

Inne zalety awokado Awokado jest bogate w bardzo ważne witaminy:

  • witamina K poprawia krzepliwość krwi i wzmacnia kości;
  • kwas foliowy, czyli witamina B9, sprzyja dobrej reprodukcji komórek i rozwojowi tkanek;
  • witamina E chroni tkanki przed wolnymi rodnikami i wzmacnia serce;
  • luteina jest niezbędna dla zdrowia oczu i skóry;
  • witamina C wzmacnia układ odpornościowy i neutralizuje wolne rodniki;
  • witamina B6 również wzmacnia układ odpornościowy, wspomaga funkcje układu nerwowego oraz syntezę czerwonych krwinek5.
Życzę zdrowia – i smacznego!

Jean-Marc Dupuis

Źródła:

(1) http://jn.nutrition.org/content/135/3/431.full

(2) http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/8026287

(3) http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/15661480

(4) http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/15814269

(5) http://www.avocado.org/avocado-nutrients/


Gluten - dlaczego coraz więcej osób go nie toleruje? (poczta zdrowia)

Picture

    Wystarczy wspomnieć o problemie z tolerancją glutenu podczas obiadu u znajomych, a na pewno zaraz znajdzie się ktoś, kto powie, że jest to „modna choroba”, która istnieje tylko dlatego, że się o niej mówi.Jednakże badanie przeprowadzone z wykorzystaniem próbek krwi pobranych od lotników z armii amerykańskiej wykazało, że nietolerancja glutenu występuje znacznie częściej w dzisiejszych czasach niż pięćdziesiąt lat temu1.

To nie jest wcale problem „psychologiczny” – po prostu Ty lub ktoś z Twojego najbliższego otoczenia cierpi na chorobę, na którą nie chorowano w czasach Twoich pradziadków.

Celiakia Nietolerancja glutenu jest znana również jako celiakia. Choroba rozpoczyna się w momencie, kiedy organizm przestaje trawić gluten, czyli białko znajdujące się w pszenicy, życie, jęczmieniu, orkiszu  oraz owsie (ten ostatni jako czysty owies wprawdzie nie zawiera glutenu, ale jego uprawy, a późnej i ziarno zwykle są zanieczyszczone  ziarnami pszenicy i żyta). A w dodatku celiakia rozwija się niezależnie od tego, czy zboża te spożywasz w postaci wysoko przetworzonej (czyli rafinowane) czy jako zboża ciemne; w obu przypadkach Twój układ pokarmowy nie trawi glutenu (nazywanego tak od słowa glue, czyli klej).

Gluten zamienia się w układzie pokarmowym w gliadynę, która podczas przechodzenia przez ściany jelita osób nietolerujących glutenu prowadzi do powstania stanu zapalnego powodującego niszczenie części komórek jelita, zwanych mikrokosmkami jelitowymi. To z kolei wywołuje różne problemy jelitowe (biegunkę, gazy, problemy z wypróżnianiem).

Oprócz tego stan zapalny pogorsza wchłanianie składników odżywczych, co z kolei prowadzi do niedoborów wapnia, żelaza, witaminy B12 oraz kwasu foliowego (witaminy B9). W związku z tym wzrasta ryzyko zachorowania i śmierci z powodu chorób autoimmunologicznych. Ryzyko to zwiększa się dziesięciokrotnie przy zdiagnozowaniu celiakii w wieku 20 lat (z 3,5% do 34%).

Nieleczona celiakia może prowadzić do wycieńczenia organizmu, osteoporozy powiązanej z niedoborem wapnia, niedokrwistości (z powodu niedoboru żelaza), depresji oraz dermatoz (problemów skórnych). U małych dzieci można zaobserwować wychudzenie, wzdęte policzki i brzuch, zaburzenia wzrostu, a czasem autyzm.

Uszkodzenie kosmków jelitowych może prowadzić do zespołu przeciekającego (nieszczelnego) jelita (ang. leaky gut). Oznacza to, że do krwiobiegu będą przedostawać się niestrawione fragmenty pokarmów, powodując stany zapalne i reakcje układu odpornościowego, które mogą wpływać negatywnie na stawy. Czytelnicy Poczty Zdrowia wiedzą już, że czynniki te mogą doprowadzić do powstania artrozy.

Dobra i zła wiadomość Zacznę od złej wiadomości: jak wspomniałem wcześniej, nietolerancja glutenu nie jest problemem psychologicznym ani modą, chociaż obserwuje się, że cierpi na nią coraz więcej osób. Wiąże się ona z tym, że zboża, które znajdują się w naszej diecie, znacząco różnią się od tych, które jedli nasi przodkowie.

Aż do XIX w.pszenica była niemal zawsze mieszana z innymi zbożami, a także z grochem i orzechami. To, co nazywano chlebem, nie było wtedy miękkim i puszystym pieczywem, które wysycha w kilka godzin i pleśnieje po kilku dniach. Chleb był czarną zbitą masą zawierającą pokruszone ziarna i można go było przechowywać tygodniami, a nawet miesiącami, chociaż pod koniec tego okresu trzeba go było maczać w zupie, aby nie połamać sobie zębów.

Biały chleb, który obecnie jemy najczęściej, był rzadkością. To jednak nie wszystko: same zboża, tak jak i wszystko dokoła, zmieniły się znacząco w ciągu ostatnich lat. Winę za to ponosimy my sami...

Współcześni piekarze widzą, że ich klienci (czyli ja i Ty) wolą bardziej puszyste i chrupiące chleby, rogaliki i bułeczki; krótko mówiąc – pieczywo, które wygląda apetycznie. Ciasto rośnie tym lepiej, im więcej glutenu jest w mące. Piekarze poszukują  więc mąki bogatej w gluten, dzięki której mogą piec „piękne” chleby; młynarze natomiast wywierają nacisk na rolników, każąc im wybierać zboża bogate w gluten oraz tworzyć hybrydy w celu zwiększenia zawartości glutenu! W rezultacie większość uprawianych obecnie zbóż zawiera „supergluten”.

Jednakże nikt nie zwraca uwagi na fakt, że nasze ciało nie lubi glutenu. Jedna osoba na sto (czyli około 600 000 osób we Francji, a w Polsce około 380 0002) w ogóle nie toleruje glutenu. Takie osoby chorują na celiakię. Niestety 90–95% z nich nie jest świadomych swojej choroby. Po zaobserwowaniu objawów wspomnianych wcześniej chorób (artrozy, osteoporozy, depresji, dermatoz itp.) próbują one leczyć każdą z nich z osobna, nie widząc niestety ich wspólnej przyczyny.

Szkoda, ale oto dobra nowina: 95% osób cierpiących na celiakię może całkowicie pozbyć się objawów choroby, stosując odpowiednią dietę.

Próba eliminacyjna / prowokacja glutenem Jeżeli podejrzewasz u siebie nietolerancję glutenu, możesz wykonać badanie krwi. Badanie to polega na oznaczeniu liczby przeciwciał w klasie IgA: przeciwko endomysium mięśni gładkich (EmA), przeciwko transglutaminazie tkankowej (tTG) i przeciwko deamidowanej gliadynie. Badanie to jest niezwykle wiarygodne.

Zanim jednak udasz się do lekarza, możesz spróbować wyeliminować ze swojej diety pokarmy zawierające gluten na dwa tygodnie, a następnie wprowadzić je z powrotem. Jeśli objawy znikną, ale pojawią się gwałtownie po ponownym wprowadzeniu glutenu do diety, będzie to oznaczać, że jesteś na dobrej drodze do zdrowia. Taką próbę nazywamy próbą eliminacyjną / prowokacją glutenem. Uwaga: aby lekarz mógł postawić diagnozę w oparciu o badanie krwi, powinieneś mu powiedzieć o stosowaniu diety bezglutenowej, ponieważ badanie może nie wykazać w tym wypadku braku tolerancji glutenu.

Zwalcz celiakię Dobrą nowiną jest wspomniany już fakt, że w 95% przypadków celiakię można wyleczyć. Aby pozbyć się tej choroby na zawsze, należy stosować ścisłą dietę bezglutenową.

Wyeliminowanie gluteny z diety jest skomplikowane... i kosztowne. Może ono być tak kosztowne, że w Kanadzie osoby z nietolerancją glutenu mogą odliczać koszty takiej diety od podatku.

Gluten znajduje się dosłownie w każdym produkcie spożywczym: w chlebie, ciastach, ciastkach, płatkach śniadaniowych, ale także w wielu sosach, zupach, gotowych daniach, jogurtach owocowych i innych deserach, w których skrobia jest środkiem zagęszczającym. Można go także znaleźć w wielu lekach i szminkach. Na liście składników ukrywa się pod wieloma nazwami. Mogą to być: słód, skrobia (z pszenicy, żyta itp.), hydrolizowane białko roślinne oraz upostaciowane białko roślinne. Jednakże największym problemem jest to, że nawet śladowe ilości glutenu mogą spowodować nawrót objawów u osób cierpiących na nietolerancję glutenu.

Należy więc starannie wybierać produkty spożywcze.

Jakie produkty należy wybierać? Oprócz wiedzy o tym, jakich produktów nie powinieneś jeść, musisz także wiedzieć, jak dobrze odżywiać się bez glutenu. Jedz:

– warzywa i owoce,

– mięso, ryby i drób bez panierki i marynat,

– rośliny strączkowe i soję,

– niektóre zboża: ryż, grykę, proso i quinoa,

– niektóre mąki: ryżową, kukurydzianą, ziemniaczaną, cieciorkową, sojową,

– większość nabiału – jednak osoby, które źle tolerują nabiał, powinny usunąć go całkowicie ze swojej diety na kilka miesięcy.

Aby jednak dieta ta na dłuższą metę Ci się nie znudziła, najlepiej umów się na spotkanie z dietetykiem lub udaj się do specjalisty, np. z organizacji zrzeszających osoby z nietolerancją glutenu (w Polsce jest to Polskie Stowarzyszenie Osób z Celiakią i na Diecie Bezglutenowej3).

Kilka dodatkowych wskazówek:

– jedzenie dokładnie przeżuwaj, ponieważ pomaga to we wchłanianiu składników odżywczych,

– jedz jogurty lub kefiry z probiotykami, dzięki czemu poprawisz jakość swojej flory jelitowej i zdrowie jelit,

– przed wyjściem do restauracji upewnij się, że otrzymasz potrawy bez glutenu (do wielu sosów dodaje się składniki przygotowane ze zbóż zawierających gluten).

Na zdrowie!

Jean-Marc Dupuis

Źródła:

(1) Green PH, Neugut AI, Naiyer AJ, Edwards ZC, Gabinelle S, Chinburapa V. Economic benefits of increased diagnosis of celiac disease in a national managed care population in the United States. J Insur Med. 2008;40(3-4):218-28.


(2) www.celiakia.pl/celiakia

(3) www.celiakia.pl


Olejek eteryczny na ból głowy
(poczta zdrowia)

Picture
Olejek eteryczny pozyskiwany z mięty pieprzowej jest jednym ze skarbów aromaterapii. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości, ponieważ mięta pieprzowa jest wykorzystywana w medycynie już od tysięcy lat, jest więc jedną z tych roślin, których działanie poznano najlepiej. Jej niezwykłe właściwości były przedmiotem wielu badań klinicznych i naukowych (1)(2).

W sprzedaży występuje zazwyczaj pod swoją łacińską nazwą mentha piperita, dzięki czemu możesz być pewny, że masz do czynienia z właściwym gatunkiem rośliny.

Jak za chwilę się przekonasz, warto zaopatrzyć swoją łazienkę w olejek miętowy, ponieważ jego dobroczynne działanie nie ogranicza się tylko do przynoszenia ulgi w migrenie.

Odkryj cudowny świat aromaterapii Aromaterapia polega na leczniczym wykorzystaniu substancji zapachowych pozyskiwanych z roślin (wyciągów i olejków eterycznych), a więc jest działem ziołolecznictwa, nazywanego przez ekspertów fitoterapią.

Jest to nauka stara jak świat, ponieważ rośliny i ich aromaty od zawsze były człowiekowi niezbędne dla zdrowia. Jednak dopiero w XX wieku dokonał się w tej dziedzinie ogromny postęp. Tak naprawdę, zaledwie od około stu lat naukowcy koncentrują swoje badania wyłącznie na zapachach.

Podobnie jak wiele ważnych odkryć, początek aromaterapii był dziełem przypadku: w 1910 r. francuski chemik René-Maurice Gattefossé, który eksperymentował ze sztuką perfumeryjną, poważnie poparzył sobie ręce w wyniku eksplozji w laboratorium. Doszło do zakażenia rany, którą wkrótce opanowała zgorzel gazowa – przypadłość, która w tamtych czasach oznaczała niechybną śmierć.

W odruchu desperacji chemik ściągnął bandaże i posmarował rany lawendowym olejkiem eterycznym, który stosował do produkcji perfum, a którego podejrzewał o silne właściwości odkażające i sprzyjające zabliźnianiu się ran. Podobno efekty były zdumiewające. Niezaprzeczalnie, René-Maurice Gattefossé pokonał chorobę i to skłoniło go do zajęcia się badaniem właściwości olejków eterycznych.

To właśnie on w 1935 r. jako pierwszy użył pojęcia „aromaterapia”. Warto odnotować, że również z Francji wywodził się jeszcze jeden wielki mistrz w tej dziedzinie – Jean Valnet.

Dzięki współczesnym technikom destylacji dzisiejsza aromaterapia może sięgać po aromaty roślin bardzo zwartych, czerpiąc z nich tak zwane „olejki eteryczne”, o których ostatnio jest tak głośno.

Olejki eteryczne Na olejek eteryczny składają się substancje czynne, czyli wszystkie składniki o właściwościach leczniczych. Otrzymuje się go w wyniku poddania świeżej rośliny destylacji z parą wodną. Olejek ma zatem identyczny zapach co roślina, z której powstał, jednak o wiele bardziej intensywny.

Czasami do uzyskania jednego litra olejku eterycznego potrzeba kilku ton roślin (3), co wyjaśnia, dlaczego niektóre z nich osiągają naprawdę astronomiczne ceny. I tak na przykład litr olejku eterycznego uzyskanego z tak prozaicznej rośliny jak estragon, może kosztować nawet 820 euro!

Nie radzę dać się zwieść ofertom promocyjnym: zbyt tani olejek eteryczny będzie z pewnością albo bardzo niskiej jakości, albo wręcz „podrobiony”, czyli rozcieńczony lub zmieszany z innymi substancjami naturalnymi (oleje roślinne, alkohole) czy syntetycznymi (rozpuszczalniki, barwniki, syntet yczne substancje zapachowe…).

3 sposoby stosowania olejków eterycznych Olejki eteryczne można stosować na 3 sposoby, w zależności od dawki i rodzaju olejku.

1. Wewnętrznie

Możesz na przykład nanieść olejek na chleb pełnoziarnisty lub inną żywność o stałej konsystencji. Chleb spełni tu funkcję nośnika: obniży stężenie olejku (nie zmniejszając jednak spożywanej ilości) i wyeliminuje ryzyko poparzeń wewnętrznych, które mogą wystąpić w razie bezpośredniego spożycia.

Olejek eteryczny możesz również rozpuścić w innym oleju, ale nie w roztworze wodnym, ponieważ olejki nie rozpuszczają się w wodzie.

2. Przez masaż

Wetrzyj olejek w skórę, jednak nigdy na zbyt rozległej powierzchni, stosując olej roślinny jako nośnik (roztwór 20%, czyli 2 krople olejku eterycznego na 8 kropli oleju roślinnego).

Koniecznie rozmasuj miejsce aplikacji, ponieważ pozwoli to substancji czynnej przeniknąć w głąb skóry i dotrzeć do krwiobiegu, by wywołać efekt terapeutyczny. Działanie olejku jest słabsze, gdy stosuje się go w kąpieli.

3. Przez rozpylanie

Ta metoda zaledwie w niewielkim zakresie dotyczy mięty pieprzowej, której poświęcona będzie dalsza część artykułu, jednak olejki eteryczne możesz również rozpylać w domu za pomocą dyfuzora rozpraszającego w powietrzu mikroskopijne kropelki. Nie stosuj jednak dyfuzorów podgrzewających, ponieważ wysoka temperatura może zmienić właściwości olejków.

Niesamowite właściwości olejku eterycznego z mięty pieprzowej Przejdźmy jednak do naszego głównego tematu: niesamowitych właściwości mięty pieprzowej.

Olejek eteryczny z mięty pieprzowej (mentha piperita) pomaga między innymi na ból głowy, nudności, nieprzyjemny oddech, problemy z trawie niem czy niskie ciśnienie – a więc jest jak podręczna apteczka.

W przypadku bólu głowy wystarczy, że naniesiesz na palec wskazujący dwie krople olejku oraz wmasujesz go w skronie i czoło. Trzeba przy tym uważać, by nie dostał się do oczu, ponieważ spowoduje podrażnienia (w takim wypadku obficie przemyj oczy zimną wodą i niezwłocznie skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą).

Zwykle nie ma potrzeby rozcieńczania olejku z mięty pieprzowej. Jeśli jednak u osoby szczególnie wrażliwej spowoduje on podrażnienia, wystarczy rozcieńczyć go olejem roślinnym z dziurawca (w przypadku bólu głowy) lub stosowaną na co dzień oliwą z oliwek.

Taki masaż wywołuje efekt wazodilatacji (rozszerzania naczyń krwionośnych): krążenie spowalnia, co działa uspokajająco. Efekt jest błyskawiczny. Już po kilku minutach pojawi się pierwsze wrażenie chłodu, a przede wszystkim ustąpi ból głowy.

Jeśli zastosowanie mięty pieprzowej nie pomaga, jej działanie możesz uzupełnić innym olejkiem eterycznym o nadzwycz ajnej (i nie jest to przesada) skuteczności w zwalczaniu bólu głowy. Chodzi o olejek z golterii, który w połączeniu z olejem z dziurawca, przynosi ulgę szybko i skutecznie.

Nieprzyjemny oddech, nudności (niezrównana skuteczność) i wszelkiego rodzaju problemy z trawieniem (wymioty, wzdęcia, niestrawność…) zwalczysz, nakładając 1–2 krople na chleb pełnoziarnisty i zjadając całość (nie przekraczaj 3 dawek dziennie). Daje to niemal natychmiastowy efekt i zapewnia świeży oddech przez kilka godzin – dłużej niż jakakolwiek „miętówka” czy dowolny inny środek.

Proponuję przeprowadzenie ciekawego eksperymentu polegającego na wtarciu olejku eterycznego z mięty pieprzowej w wierzch stopy. Po kilku minutach wywoła to – uwaga, uwaga – miętowy zapach w ustach! Pokazuje to, jak szybko olejek miętowy przenoszony jest w organizmie (być może doczekamy się tej sztuczki w repertuarach cyrków?).

W przypadku kaszlu możesz wmasować 2 krople olejku miętowego w klatkę piersiową, aby uwolnić wydzielinę oskrzeli w wyniku działania zawartego w nim mentolu.

Masaż z zastosowaniem olejku eterycznego z mięty pieprzowej przydaje się także przy łagodnych urazach. Jak podaje magazyn specjalistyczny „Profession Kiné” (5), „mechanizm działania mentolu polega na wywołaniu uczucia chłodu i spowodowaniu miejscowej analgezji (znieczulenia), który to efekt bardzo doceniają wszyscy lekarze sportowi mający za zadanie przynieść szybką ulgę łagodnie kontuzjowanemu zawodnikowi”.

Wreszcie, radzę stosować olejki eteryczne pochodzenia naturalnego: skoro masz je stosować wewnętrznie, wziewnie i przezskórnie, lepiej żeby nie zawierały substancji chemicznych. Olejki takie można znaleźć w większości sklepów ze zdrową żywnością, sklepach zielarskich, a także w aptekach.

Cena Olejek z mięty pieprzowej kosztuje nieco mniej niż przeciętny olejek eteryczny: cena buteleczki o pojemności 10 ml (około 200 kropli) wynosi od 6 do 40 złotych – w przypadku olejku naturalnego. Taka ilość wystarcza na rok stosowania.

Środki ostrożności przed zastosowaniem Nie należy olejkami eterycznymi zastępować konwencjonalnego leczenia bez porozumienia z lekarzem prowadzącym.

Z olejkami eterycznymi w czystej postaci trzeba obchodzić się bardzo ostrożnie, ponieważ łatwo podrażnić nimi skórę, a w szczególności śluzówkę (oczy, nos itp.). W razie wystąpienia nawet najmniejszego podrażnienia – mocniej rozcieńcz olejek.

W razie wątpliwości skonsultuj się z najbliższym farmaceutą lub zielarzem, który będzie w stanie udzielić Ci dalszych informacji.

Aby zapobiec zmianom właściwości olejków eterycznych, przechowuj je w ciemnym miejscu o sta łej temperaturze około 20°C i w oryginalnej buteleczce. W takich warunkach olejek możesz przechowywać nawet ponad 5 lat.

Zdrowia życzę!

Jean-Marc Dupuis

PS Podziękowania dla Xaviera Kerna, inżyniera biomedycznego i pasjonata medycyny naturalnej, który pomógł mi w napisaniu tego artykułu. Xavier pisze na temat naturalnych sposobów na zdrowie i dobre samopoczucie na swojej stronie internetowej Whitney Crossroads: http://www.whitneycrossroads.com/

Źródła:
(1) Göbel H et al. Effect of peppermint and eucalyptus oil preparations on neurophysiological and experimental algesimetric headache parameters, Cephalalgia, 1994, 14:228-234
(2) Dew MJ, Evans BK, Rhodes J., Peppermint oil for the irritable bowel syndrome: a multicentre trial, „British Journal of Clinical Practice”, 1984, 38:394, 398
(3) Wikipedia: http://fr.wikipedia.org/wiki/Huile_essentielle
(4) A. Zhiri, D. Baudoux et M. L. Breda, Huiles essentielles chémotypées, poradnik, Editions Inspir Development
(5) M. Faucon „Profession Kiné”, [artykuł dra Michela Faucona farmaceuty-aromaterapeuty], wrzesień–październik–listopad 2011, s. 60–62. Dalsze informacje: http://apps.who.int/medicinedocs/en/d/Js4927e/20.html (strona w języku angielskim)


źródło: Newsletter Poczta Zdrowia <newsletter@pocztazdrowia.pl>
Picture
7 najgroźniejszych kłamstw,
które możesz usłyszeć od lekarza, nawet jeśli nie ma on złych intencji... Szanowny Czytelniku, oszukują Cię.

Firmy farmaceutyczne, lekarze i aptekarze.

Rozpowszechniają nieprawdziwe informacje, niestety, często robiąc to ze złych pobudek. Niektórym chodzi o to, by na Tobie oszczędzić. Innym – by zarobić, sprzedając Ci więcej leków. Wielu z nich zaś po prostu nie wie, że mówi nieprawdę.

Właściwie nie ma to wielkiego znaczenia, czy lekarz jest świadomy, że się myli, czy nie. Ważne jest to, że jego niewiedza może Cię nawet zabić.

Prawdopodobnie Ty też usłyszałeś już któreś z tych kłamstw. Ale nie ma powodu, dla którego miałbyś dać się im omamić.

Poznaj więc „7 najgroźniejszych kłamstw“ medycyny konwencjonalnej, aby uniknąć losu swoich krewnych, znajomych czy sąsiadów, którzy w nie uwierzyli.

KŁAMSTWO NR 1

„Musisz koniecznie obniżyć poziom swojego cholesterolu“

„Ma Pan zbyt wysoki poziom cholesterolu. Jeśli nie będzie Pan przyjmował leków na jego obniżenie, może Pan w każdej chwili dostać zawału. Od dziś musi Pan koniecznie brać ten lek...“

Każdego dnia w Polsce blisko 100 osób umiera na zawał serca. Powszechne przekonanie, obowiązujące do dziś w medycynie, jest takie, że jedną z głównych przyczyn zawału jest podwyższony cholesterol „zatykający” tętnice.

Pod wpływem tych opinii kilka milionów Polaków zażywa codziennie leki obniżające stężenie cholesterolu. Dowiedziono jednak, że te leki wcale nie zmniejszają ryzyka śmierci z powodu zaburzeń kardiologicznych!

Zdaję sobie sprawę, że te słowa mogą szokować. To, co mówię, jest absolutnym przeciwieństwem tego, czego zwykle uczy się na uczelniach medycznych. Sprzeczność tę wykazali najznamienitsi kardiolodzy. Potępiają oni fakt, że milionom ludzi z chorym sercem podaje się leki, które mają potencjalnie niebezpieczne skutki uboczne, podczas gdy istnieje naturalne rozwiązanie pozwalające na redukcję zagrożeń sercowo-naczyniowych bez leków lub przy ich minimalnym wykorzystaniu – i dotyczy to też osób, które przeszły już zawał lub udar mózgu!

Medycyna konwencjonalna stoi bowiem na straży archaicznego poglądu, że drogą do uniknięcia zawału jest ściśle określony poziom cholesterolu we krwi. Stąd zalecenie, by poziom LDL obniżać, gdy jest za wysoki, a HDL podnosić, gdy jest za niski. Wszystko to przy pomocy leków takich jak statyny, na których koncerny farmaceutyczne zbijają fortuny, lub pokarmów „obniżających cholesterol“, które według reklam czynią cuda.

Nie jest niespodzianką, jak ogromną władzę posiada przemysł farmaceutyczny. Jego przedstawiciele robią wiele, aby przekonać lekarzy, że medycyna alternatywna opiera się na iluzji (efekt placebo itd.) i że tylko syntetycznie wytwarzane lekarstwa mają działanie udowodnione naukowo.

Tymczasem wiemy już na pewno, że obniżanie poziomu cholesterolu absolutnie nie zmniejsza śmiertelności z powodu chorób układu krążenia. Nie redukuje także płytki miażdżycowej, która zatyka tętnice i o której powstawanie również obwiniany jest cholesterol.

Wyniki badań pokazują jednoznacznie, że duża część społeczeństwa zażywa statyny zupełnie bez potrzeby. Dzięki temu na konta koncernów farmaceutycznych wpływają setki milionów złotych.

Statyny zaś mogą zrobić więcej złego niż dobrego! Stanowią zagrożenie dla wątroby, nerek i ośrodków pamięci. Są odpowiedzialne za skurcze mięśni. Zwiększają ryzyko ponownego wylewu. Wysoka dawka statyn przyczynia się do rozwoju cukrzycy.

A jednym z najbardziej niepożądanych i zgubnych skutków ubocznych statyn jest to, że w znaczący sposób hamuje wytwarzanie koenzymu Q10 (CoQ10) w Twoim organizmie.

Dlaczego to takie ważne? Najważniejszym mięśniem w Twoim organizmie jest serce, a koenzym Q10 jest niezbędny do prawidłowego funkcjonowania komórek mięśniowych serca!

Udawanie więc troski o Twoje serce, a jednocześnie zmniejszanie stężenia Twojego koenzymu Q10 można porównać do sytuacji, w której mechanik samochodowy obiecywałby Ci lepsze osiągi Twojego auta, a jednocześnie za Twoimi plecami popsuł w nim silnik lub wylał paliwo ze zbiornika!

Dlatego, jeśli zażywasz leki obniżające Twój poziom CoQ10, a dzieje się tak w przypadku większości leków przeciw cholesterolowi, to koniecznie musisz uzupełniać dietę o suplementy zawierające ten koenzym.

To niedopuszczalne, że tak mało lekarzy informuje o tym swoich pacjentów! Prawda jest taka, że rozwiązania i terapie naturalne najczęściej w ogóle nie są znane lekarzom. Nie mogą więc oni zaoferować dobrego i skutecznego lekarstwa na choroby serca. Właśnie dlatego większość ludzi, których w swoim życiu poznałeś, umrze na skutek zawału czy udaru. Mają oni jedną cechę wspólną – ślepo wierzą w to, co słyszą, od osób ubranych w białe kitle.

Na szczęście Ty nie należysz do tego grona. Podobnie jak inne osoby, które mając dość kolejnych rozczarowań i katastrof, wybrały inną drogę: ochrony zdrowia w sposób naturalny.

Wielu z nich jest dzisiaj zagorzałymi zwolennikami takiej medycyny. Przyjmują taką samą postawę jak my: nie podważają z założenia sensu dokonującego się w medycynie postępu, ale wiedzą, że należy podchodzić do niego z rezerwą, i że istnieje naturalna, bardziej bezpieczna alternatywa.

Coraz więcej takich osób prenumeruje raporty Dossier Naturalnych Terapii. Mają oni odwagę przeciwstawienia się „poprawności medycznej” mimo powszechnej presji. Mają dowody, że naturalne rozwiązania, jakie im proponujemy, naprawdę „działają”. I dlatego właśnie bez wahania wspierają nas w walce, którą prowadzimy.

KŁAMSTWO NR 2

„Musisz od zaraz zacząć brać insulinę“

„Przykro mi, ale Pani hiperglikemia przerodziła się już w cukrzycę i nie ma na nią innego sposobu jak codzienne przyjmowanie insuliny. W przeciwnym przypadku grozi Pani uszkodzenie nerek, ślepota, wylew albo amputacja...“

Cukrzyca jest chorobą, która szerzy się dziś najszybciej, a wszelkie prognozy przewidują dalsze gwałtowne pogarszanie się tej sytuacji.

Obecnie w Polsce ponad 2,5 miliona chorych cierpi na cukrzycę, przy czym aż połowa z nich nie jest tego świadoma. Dodatkowo mamy jeden z najwyższych na świecie odsetków występowania upośledzonej tolerancji glukozy w populacji dorosłych, co oznacza, że tempo wzrostu liczby chorych będzie u nas nadal bardzo gwałtowne (w latach 1984–2000 liczba cukrzyków już zwiększyła się dwukrotnie).

Niestety większość z nas nie zdaje sobie sprawy, że jest poważnie zagrożona.

Jest wyjście Osoby cierpiące na cukrzycę na ogół nie mają pojęcia, w jaki sposób mogłyby odwrócić postęp choroby. Nie wiedzą nawet, że w ogóle jest to możliwe.

Tymczasem przestrzeganie konwencjonalnych metod leczenia może prowadzić do poważnych problemów zdrowotnych, a nawet do przedwczesnej śmierci.

Jeśli chorujesz na cukrzycę, lekarz z pewnością przepisze Ci odpowiednie leki. Jednak musisz wiedzieć, że niektóre z nich, sztucznie podwyższając poziom insuliny, powodują również odkładanie się w organizmie złych tłuszczów, co może znacząco zwiększyć zagrożenie chorobami układu krążenia. Na przykład stosowaniu leku przeciwcukrzycowego o nazwie rozyglitazon (Avandia – lek wycofany ze sprzedaży w Europie w 2010 roku) przypisuje się odpowiedzialność za śmierć kilkudziesięciu tysięcy osób w Stanach Zjednoczonych.

Pamiętaj jednak, że nigdy i pod żadnym pozorem nie należy przerywać terapii zaleconej przez lekarza bez porozumienia z nim. Dlatego, jeśli bierzesz już leki przeciw cukrzycy, mimo wszystko ich nie odstawiaj przed wizytą u lekarza.

Jeżeli natomiast chcesz się rozprawić z przyczynami cukrzycy typu 2, zapoznaj się z naturalnymi metodami stabilizowania poziomu cukru we krwi i przywracania normalnej wrażliwości na insulinę. Okazuje się bowiem, że wystąpieniu cukrzycy typu 2 można nie tylko łatwo zapobiec, ale czasem można ją nawet całkowicie wyleczyć, pod warunkiem konsekwentnego wprowadzenia kilku zmian w trybie życia.

Jest to tak ważny temat, że zdecydowałem się poświęcić mu cały obszerny raport z cyklu Dossier Naturalnych Terapii. Co więcej, teraz przekazuję go w prezencie (wraz z drugim raportem) wszystkim osobom, które dokonają prenumeraty.

W tym raporcie znajdziesz między innymi wyniki badań naukowych, które dowodzą, że możliwe jest przywrócenie – w sposób całkowicie naturalny – zdolności trzustki do produkcji insuliny.

To może pozwolić Ci – jeśli cierpisz na cukrzycę typu 2 – znów cieszyć się słodkimi deserami bez martwienia się o poziom cukru we krwi. Bez konieczności brania leków ani robienia zastrzyków.

Dlaczego nie powie Ci o tym lekarz? Większość lekarzy po prostu nie zna wyników badań dotyczących medycyny naturalnej. Nie informują ich też o nich – tak jak w przypadku leków syntetycznych – firmy farmaceutyczne, bo byłoby to wbrew ich interesom.

Przykre to, ale niestety prawdziwe.

Tymczasem naukowcy z Uniwersytetu w Newcastle w Wielkiej Brytanii przebadali grupę diabetyków w wieku około pięćdziesięciu lat. Przez 8 tygodni przestrzegali oni prostej, ale restrykcyjnej diety. Rezultat? Ich glikemia na czczo i po posiłku stopniowo powracała do normy, a trzustki – do swoich normalnych zdolności do produkcji insuliny.

Wszystkie objawy cukrzycy zniknęły na dobre: po upływie 3 miesięcy od powrotu do normalnej diety 64% uczestników badania w dalszym ciągu nie wykazywało żadnych objawów choroby.


KŁAMSTWO NR 3

„To tylko normalny skutek starzenia się“

„Niestety nie można nic poradzić na (tu wstaw swój problem,
o którym mówisz lekarzowi). Musi Pani nauczyć się z tym żyć...“


Najlepszą bronią do walki z tego typu medyczną niekompetencją jest Twój płaszcz: kiedy słyszysz takie bzdury, bierz go i wychodź.

160-letni szczur, 400-letnia gąsienica
i Twoje 130. urodziny Tak, współczesna nauka potrafi sprawić, że niektóre gatunki będą dożywały takiego wieku (liczonego oczywiście jako „wiek zwierzęcy“), pozostając w dobrym zdrowiu. W rzeczywistości naukowcom udało się spowodować, że kilka „glist” przekroczyło obliczoną dla ich gatunku granicę 500 lat.

Oczywiście nikt nie chciałby żyć dodatkowych 40 lat przykuty do wózka inwalidzkiego, charcząc i nie potrafiąc dodać 2 do 2. Ale nie o takim wydłużeniu życia mówią autorzy badań przeprowadzanych na zwierzętach. Udaje im się przedłużyć fazę „wieku średniego“, a nie „wieku starczego“.

Obserwując panujące obecnie trendy, średnia oczekiwana długość życia Twoich dzieci wyniesie 100 lat. Ale jest to wyliczone bez brania pod uwagę wszystkich ostatnich odkryć w tej dziedzinie, które prezentujemy w raportach Dossier Naturalnych Terapii.

Oto jedno z największych odkryć Przyznają to nawet lekarze medycyny konwencjonalnej: jeden z hormonów gra kluczową rolę w regulacji Twojego zegara biologicznego. Czy wiesz, który?

Nie, to nie jest melatonina. Oczywiście, jeśli przyjmujesz melatoninę, będziesz dłużej żyć – już dawno udowodniono to w wielu badaniach. Ale to nie jest największe odkrycie.

Nie jest to też DHEA (pod względem ilości główny hormon w organizmie). Jednak jako osiemdziesięciolatek będziesz mieć zaledwie 5% stężenia DHEA, jakie miałeś w wieku lat dwudziestu. To za mało.

Wiesz, co wspólnego mają osoby chore na raka, choroby serca, nadciśnienie, otyłość, cukrzycę i chorobę Alzheimera? Niski poziom DHEA we krwi. A jednak pomimo to DHEA jest mniej znaczący niż hormon, o którym Ci zaraz powiem.

Nie jest to też testosteron, tymozyna, pregnenolon ani inne przydatne hormony. One wszystkie są daleko w tyle – przy nim grają drugoplanową rolę.

Panie i Panowie, zwycięzcą jest...

HGH! HGH to ludzki hormon wzrostu. Jeśli chodzi o siłę oddziaływania
– żaden inny mu nie dorównuje.


W cytowanym wielokrotnie badaniu z 1990 r. dr Daniel Rudman podał HGH 21 mężczyznom w wieku od 61 do 81 lat. Przeciętny uczestnik badania zyskał 8,8% masy mięśniowej (bez żadnych dodatkowych ćwiczeń) i stracił 14,4% tłuszczu.

Co więcej, powróciło ich zainteresowanie seksem (i mieli lepsze osiągnięcia w tym zakresie), ich skóra zrobiła się grubsza, i odnotowali jeszcze kilka pozytywnych zmian w swoim samopoczuciu, tak jakby ubyło im dziesięć – dwadzieścia lat. Jeden z badanych powiedział:

Budzę się rano, staję przed lustrem i znów widzę 35-latka!

Niestety, kuracja hormonem HGH kosztuje rocznie od 10 do 30 tysięcy dolarów.

Na zawsze pięćdziesięcioletni... Tak, dzięki HGH pełne aktywności życie do 120 lat jest na wyciągnięcie ręki. Wkrótce ludzie będą dożywać 150 lat albo i więcej.

Ale w jaki sposób? Wszak koszty takiej terapii przekraczają przeciętne możliwości budżetowe!

Niekoniecznie. Twoja przysadka mózgowa wciąż produkuje mnóstwo HGH i będzie tak robić do końca Twoich dni. Problem leży w tym, że z wiekiem do krwi uwalniana jest coraz mniejsza ilość tego hormonu.

Na szczęście istnieją naturalne środki, które powodują większe wydzielanie HGH do krwi. Niektóre z nich działają nawet skuteczniej niż zastrzyki z HGH. A najbardziej niezwykłe jest to, że nie zawierają ani jednej jego molekuły!

Ale hormony to jeszcze nie wszystko Badania na temat współczesnego żywienia pokazały, że wiele pokarmów przyczynia się do starzenia organizmu, wywołując różne reakcje szkodliwe dla komórek i organów (w szczególności tętnic i mózgu), takie jak:

·       utlenianie, które powoduje śmierć komórek i uszkadza DNA (będąc źródłem nowotworów). Jest ono spowodowane spożyciem pokarmów, których trudno unikać;

·       glikacja: proteiny i cukry (fruktoza i glukoza) łączą się, by stworzyć ciężkie związki, które niszczą Twój organizm. To trochę tak jakby zbyt długo gotować jajko – skutków nie da się cofnąć. Szkody są nieodwracalne. Glikacja występuje także wtedy, gdy spożywasz mięsa pieczone na grillu;

·       stan zapalny: kiedy jest chroniczny, zabija komórki mózgowe, spowalnia krążenie i może powodować powstawanie blaszek miażdżycowych w naczyniach krwionośnych (przez co wywołuje ryzyko zawału i udaru).

Wszystkie te reakcje są przyspieszane nieodpowiednim odżywianiem.

Dobra wiadomość jest taka, że właściwe odżywianie ma z kolei działanie pozytywne: chroni Twoje komórki, wzmacnia ich błony, czyni je młodymi i elastycznymi, wygładza Twoją skórę. Odpowiednia dieta może przyczynić się do reaktywacji niszczonych przez lata funkcji Twojego organizmu.

KŁAMSTWO NR 4

„Tylko leki mogą utrzymać Pana ciśnienie krwi na właściwym poziomie“

„Ma Pan ciśnienie 135/95, co oznacza, że przekroczył Pan niebezpieczną granicę. Musi Pan brać lekarstwa, aby to ciśnienie obniżyć.“

Jeśli masz nawet minimalnie wyższe ciśnienie niż to, które uważa się za prawidłowe, lekarze spróbują zmusić Cię do przyjmowania leków do końca życia. Są przekonani o tym, że nadciśnienia nie można wyleczyć, a jedynie trzymać w ryzach za pomocą leków.

I na tym polega problem. To nie ma nic wspólnego z prawdą.

W większości przypadków nadciśnienie nie pojawia się na skutek jakiejś choroby i może być całkowicie wyleczone dzięki zmianie trybu życia. Co więcej, wzrost ciśnienia wraz z wiekiem wcale nie jest nieunikniony, jak to się często uważa. Może być on nieznaczny lub wręcz żaden, jeśli tylko zastosuje się podstawowe zasady zdrowego życia.



Podaję również kilka innych czynników, które pomogą Ci obniżyć ciśnienie krwi w sposób naturalny, wśród nich są między innymi tak zaskakujące jak:

·       dieta o niskim indeksie glikemicznym,

·       opalanie się (po kilkanaście minut w godzinach południowych) lub suplementacja witaminy D3 zimą oraz

·       wyeliminowanie z diety napojów gazowanych.



KŁAMSTWO NR 5

„Nie można nic poradzić na chorobę Alzheimera”

„Niestety, mam złe wieści – tomografia komputerowa wskazuje na wczesne stadium choroby Alzheimera. Możemy troszkę spowolnić postęp choroby, ale nie ma na nią skutecznego lekarstwa. Musi Pani pomyśleć o zapewnieniu sobie jakiejś opieki.“

Jeśli Ty lub ktokolwiek Ci bliski zaczyna wykazywać choćby najmniejsze symptomy choroby Alzheimera, kieruj się prosto do lekarza specjalizującego się w medycynie naturalnej. Nawet nie próbuj tracić czasu na „konwencjonalnych“ lekarzy.

Choroba Alzheimera dotyka coraz więcej osób – w Polsce cierpi na nią obecnie aż 14% osób po sześćdziesiątym piątym roku życia i aż 40% osób po osiemdziesiątce. To co najmniej 250 000 chorych, z których około 150 000 nie ma jeszcze postawionej diagnozy.

Nie warto więc tracić cennego czasu na konsultacje z osobami, które twierdzą, że nie da się nic zrobić. Bo to nieprawda!

Odpowiednia dieta i właściwy tryb życia mogą spowolnić postęp choroby. Nieodpowiednie – nawet go przyspieszyć. Jest to szczegółowo omówione w raporcie z cyklu Dossier Naturalnych Terapii poświęconym chorobie Alzheimera.

Ale ponieważ musisz działać najszybciej jak to możliwe, już teraz podaję Ci w skrócie najważniejsze zasady, do których warto się stosować:

  1. unikaj węglowodanów,
  2. jedz właściwe tłuszcze,
  3. jedz owoce i warzywa,
  4. jedz jajka,
  5. nie pij wody z kranu (może zawierać aluminium),
  6. pij czerwone wino (w rozsądnych ilościach),
  7. stosuj odpowiednie suplementy diety,
  8. ćwicz – tak ciało, jak i umysł.


KŁAMSTWO NR 6

„Twoją jedyną szansą jest chemio- i radioterapia“

„Niestety nowotwór zaatakował już węzły chłonne. Trzeba jak najszybciej rozpocząć chemioterapię i naświetlania.“

Mam ogromną nadzieję, że tych słów nigdy nie usłyszysz. Wraz z całym zespołem Poczty Zdrowia pracujemy w dzień i w nocy, aby dać Ci wszelką istniejącą broń, która może uchronić Cię przed rakiem. Ale nawet, gdybyś dowiedział się, że masz nowotwór, wciąż możesz wyzdrowieć.

Co ważne, nie zawsze jedyną szansą jest to, co lekarze zalecają dziś standardowo: chemioterapia i naświetlania. Słyszę od Czytelników z całego świata wiele historii, które tego dowodzą. Metod pozbycia się nowotworu może być naprawdę wiele.

Problem polega na tym, że ogromna większość lekarzy ich nie zna. Uparcie trzymają się dawnych metod leczenia raka, o których uczyli się na studiach, a z których wiele – jak dowodzą obecne badania – jest NIESKUTECZNYCH.

Niestety tylko niewielka część środowiska medycznego zna najnowsze wyniki badań w tej dziedzinie, a jeszcze mniejsza interesuje się osiągnięciami medycyny naturalnej. Oto przykład:

Pomaga zwalczyć 16 różnych rodzajów raka,
a „eksperci” wciąż twierdzą, że Ci szkodzi To niesłychane, że lekarzom oraz marketingowcom udało się z niego zrobić kozła ofiarnego, choć chroni ono organizm niemal przed każdym rodzajem chorób: od nowotworów przez cukrzycę po choroby układu krążenia, demencję i infekcje. Dlatego przestrzegam, nie daj sobie wyprać mózgu ich kampanią strachu przed… słońcem.

Badania naukowe wykazały, że witamina D, którą w sposób naturalny wytwarza Twój organizm podczas kąpieli słonecznych, redukuje zagrożenie nowotworem, pod warunkiem utrzymywania się jej stężenia w osoczu na poziomie minimum od 40 do 50 ng/ml.

Jest to bardzo dobra wiadomość, ponieważ podnoszenie poziomu witaminy D w organizmie jest wyjątkowo łatwe i przyjemne. Wystarczy regularnie zażywać kąpieli słonecznych i jeść tłuste ryby (na przykład łososia, sardynki, makrele...) przyrządzane w niskiej temperaturze, a także niektóre drożdże.

I choć witamina D jest nam niezbędna, to od kilku dekad lekarze i kosmetolodzy zalecają okrywanie się przed słońcem, smarowanie skóry kremami z wysokim filtrem itp. Podtrzymują te zalecenia, mimo że w badaniu, którego wyniki opublikowano w Journal of the National Cancer Institute w 2002 r., nie znaleziono (na podstawie obserwacji 603 uczestników chorych na raka skóry) żadnego powiązania pomiędzy oparzeniem słonecznym, opalaniem, ekspozycją na promienie słoneczne a występowaniem różnych form raka skóry.

Wielu naukowców, w tym dr William Grant, opublikowało w prestiżowych czasopismach medycznych artykuły potwierdzające, że racjonalne korzystanie ze słońca w Stanach Zjednoczonych mogłoby obniżyć liczbę zachorowań na raka (o 185 000 rocznie) i pozwolić na uniknięcie 30 000 zgonów spowodowanych rakiem piersi, jajników, prostaty, macicy, przełyku, odbytu, żołądka i pęcherza moczowego. Dla porównania: co roku w Stanach Zjednoczonych na raka skóry umiera 7500 osób.

Oznacza to, że korzyści wynikające z przebywania na słońcu, a w szczególności zmniejszenie ryzyka zachorowania na inne rodzaje nowotworów, znacznie przewyższają potencjalne ryzyko powstania nowotworów skóry, a przede wszystkim czerniaka (ten efekt uboczny ekspozycji na słońce jest zresztą nadal przedmiotem dyskusji).

Jeżeli nie będziemy korzystać ze słońca lub będziemy smarować się kremami z najwyższym filtrem, narazimy się na niedobór witaminy D, który może zwiększyć ryzyko zachorowania na raka.

Również w tym przypadku
zapobieganie prowadzi do katastrofy Choć badania naukowe wskazują, że jest to szkodliwe, wciąż na ogromną skalę prowadzi się badania przesiewowe na obecność antygenu PSA. Co roku setki tysięcy mężczyzn przechodzą niepotrzebne katusze. Wielu z nich musi poddać się biopsji prostaty lub bolesnemu i zupełnie niepotrzebnemu zabiegowi usunięcia tego gruczołu.

Powinieneś wiedzieć, że mimo iż większość lekarzy i urologów uważa, że stężenie antygenu PSA ponad 4 ng/ml oznacza pojawienie się problemu, to jednak 80% mężczyzn, u których stężenie antygenu PSA wynosi pomiędzy 4 a 10 ng/ml, choruje na łagodny przerost gruczołu krokowego, który nie ma nic wspólnego z rakiem, a także, że wynik taki może być spowodowany innymi przyczynami, na przykład stanem zapalnym lub przyjmowaniem leków (takich jak ibuprofen).

Badania pozwalające określić stężenie antygenu PSA we krwi służą co prawda wykryciu raka, ale nie potrafią jednoznacznie określić, czy jest to łagodny i powoli rozwijający się nowotwór, który nie przysparza problemów, czy też jest to bardziej agresywny rodzaj raka.

Tymczasem wzrost liczby komórek nowotworowych w prostacie odbywa się w większości przypadków niezmiernie powoli. I to tak powoli, że pomimo pojawienia się guza, 80% mężczyzn, u których wystąpi „nowotwór prostaty” nie zdąży nawet tego zauważyć, bo… umrą oni z całkiem innych przyczyn!

Co więcej, badanie stężenia antygenu PSA jest jak rzut monetą: pozwala ono na zdiagnozowanie jedynie 3,8% rzeczywistych przypadków raka; oznacza to, że 96,2% nowotworów pozostaje niezdiagnozowane!

Autorytety medyczne, w tym nawet dr Richard Ablin – ten sam, który odkrył antygen PSA w 1970 roku – apelują, aby nie prowadzić już badań przesiewowych w kierunku raka prostaty za pomocą badania stężenia antygenu PSA w osoczu. Jednak wielu lekarzy wciąż zaleca je swoim pacjentom.

Oto tylko niektóre przykłady:

·       Kurkuma przyczynia się do samozniszczenia komórek nowotworowych oraz zakłóca ich rozmnażanie się. Ale niezbędne jest zmieszanie kurkumy z tłuszczem (na przykład z oliwą z oliwek) i pieprzem, aby Twój organizm mógł przyswoić tę substancję.

Nie możesz tego wiedzieć, jeśli nikt Ci o tym nie powie – i właśnie dlatego publikuję takie informacje w Dossier Naturalnych Terapii.

·       Zielona herbata zawiera duże ilości galusanu epigallokatechiny (EGCG) z rodziny polifenoli. Podczas badań laboratoryjnych badacze zaobserwowali, że substancja ta jest w stanie powstrzymać rozwój nowotworu. Z pewnością istnieje różnica między tym, co dzieje się w laboratorium, a wnętrzem ciała ludzkiego, ale wiele badań dowiodło, że smakosze zielonej herbaty rzadziej chorują na raka.

Powinieneś jednak wiedzieć, że ta najbardziej rozpowszechniona – chińska zielona herbata – zawiera niewiele EGCG. O ile tylko masz takie możliwości, lepiej pij japońską – bogatszą w EGCG.

·       Awokado i rak: awokado jest od dawna znane ze swoich właściwości antycholesterolowych i zdolności do utrzymania w zdrowiu układu krążenia. Nowością zaś są najnowsze wyniki badań dr. Stevena M. D’Ambrosio i jego współpracowników z Ohio State University w Stanach Zjednoczonych. Wskazują one na to, że składniki fitochemiczne wyciągu z awokado Haas (odmiana o czerwonawej i ciemnej skórce) potrafią zniszczyć komórki rakowe, a stosowane doustnie – uniemożliwiają przekształcanie się komórek w stanach przedrakowych w nowotworowe.


KŁAMSTWO NR 7

„Każdy cierpi na reumatyzm“

„To zdarza się każdemu, ja też mam pewne dolegliwości reumatyczne. Nie ma na to lekarstwa, ale zawsze można brać leki przeciwbólowe.“

Choroby stawów to powszechne dolegliwości, z powodu których co roku miliony ludzi udają się do lekarza (w Polsce cierpią na nie przynajmniej 2 miliony osób). Dla przemysłu farmaceutycznego zaś – to kura znosząca złote jaja, wykorzystywana do granic przyzwoitości, co doprowadziło między innymi do wybuchu skandalu z lekiem Vioxx.

A ponieważ są to choroby bardzo uciążliwe, to cierpiące na nią osoby przez długie lata sięgają garściami po leki przeciwzapalne, sterydy i syntetyczne analgetyki (leki przeciwbólowe).

Leki początkowo przynoszą ulgę. Cud – nagle znów możesz otwierać słoiki, łupać orzechy, uprawiać ogródek! Przez kilka miesięcy – ba, może nawet lat – na nowo odkrywasz drobne życiowe przyjemności.

Po pewnym czasie ataki choroby stają się jednak silniejsze i coraz dłuższe.

W dobrej wierze łykasz pigułkę za pigułką – przez siedem, dziesięć, piętnaście dni… aż zauważasz, że nie tylko leki są już mniej skuteczne, ale dodatkowo całkiem rozregulował się Twój układ trawienny. Biegunki, zaparcia, bóle brzucha, wreszcie krwawienia – zaczynasz się niepokoić. Pojawia się pytanie: czy kontynuować leczenie, czy bóle stawów nie były jednak mniejszym złem…

Dzisiejsze lekarstwa, również te najnowocześniejsze, jedynie uśmierzają ból. Zupełnie nie oddziałują na chrząstkę, która ulega postępującej degeneracji.

To dlatego są przydatne jedynie na krótką metę. W dłuższym okresie ich skuteczność maleje i wreszcie całkowicie zanika, wraz z zanikiem tkanki chrzęstnej. Wówczas działanie leków ogranicza się tylko do wywoływania skutków ubocznych, a te potrafią być niebezpieczne!

Jest jednak i dobra wiadomość: ostatnie badania naukowe wykazały, że medycyna naturalna oferuje niezwykłe sposoby na chorobę zwyrodnieniową stawów. Wiemy już dziś, że składniki naturalne mogą nie tylko uśmierzyć ból, ale także odbudować zniszczoną chrząstkę. W wielu badaniach okazało się, że pacjenci dotknięci artrozą cofnęli swój zegar biologiczny o całe lata.

Odzyskali oni dawną sprawność bez niepożądanych skutków ubocznych. Niektórzy zdołali uniknąć lub przynajmniej opóźnić wstawienie protezy kolana.

Nieświadomość to nie błogosławieństwo.
To śmierć Jak pokazałem Ci przed chwilą, lekarze powtarzają wiele kłamstw – potencjalnie śmiertelnie groźnych kłamstw – nawet o tym nie wiedząc.

Ale to nie ich wina. Po prostu na uczelniach medycznych nikt nie uczył ich o wspaniałych, bezpiecznych, naturalnych lekach, które są wokół nas. Nie piszą też o nich czasopisma medyczne. To wstyd, ale współczesna medycyna jest tak zdominowana przez tabletki i skalpele, że te leki naturalne, które przecież nie mogą zostać opatentowane przez koncerny farmaceutyczne (czyli są tanie i trudno je poddać odgórnym regulacjom) są zamiatane pod dywan przez kolejne przyjazne przemysłowi farmaceutycznemu rządy.

Jednak pomimo, że większość lekarzy nie ignoruje tych naturalnych leków celowo, ich brak wiedzy nadal może zabić – Ciebie albo kogoś Ci bliskiego. Właśnie dlatego, jeśli chcesz być zdrowy, pełen energii i żyć długo w dobie epidemii chorób cywilizacyjnych, sam musisz zdobyć tę wiedzę, której Twój lekarz nie posiada.

Czemu miałbyś umrzeć
na tzw. „śmiertelną” chorobę? Niemal każdy, kogo znasz, umrze z powodu choroby, której można zapobiec lub ją wyleczyć. Nie dołączaj do tego grona!

Obecne wyniki badań są jednoznaczne: wielu chorobom można zapobiec, można je też czasem wyleczyć, po prostu zmieniając swój sposób odżywiania oraz wyrównując niedobory substancji odżywczych w organizmie. Z gwarancją, że nie wystąpią żadne niepożądane efekty uboczne.

To przeciwieństwo leków syntetycznych, które choć, bywają skuteczne, to niestety, często wywołują niezwykle szkodliwe skutki uboczne w innych organach.

Na przykład:

·       Aspiryna jest skutecznym środkiem przeciwbólowym, ale jednocześnie… uszkadza błonę śluzową żołądka. Może spowodować poważne krwawienia i wrzody w Twoim układzie trawiennym.

·       Kortyzon redukuje stany zapalne, ale pobudza też infekcje. Na dłuższą metę powoduje osteoporozę, cukrzycę, rozregulowanie hormonalne, opuchliznę na twarzy i problemy skórne.

·       Antybiotyki zabiją niektóre bakterie, ale… uszkadzają florę jelitową. Osłabiają też system immunologiczny i mogą być toksyczne dla wątroby i nerek. Przyczyniają się do rozwoju drożdży, które mogą zainfekować jamę ustną (pleśniawki), oraz powodują grzybicę narządów płciowych.

Natomiast medycyna naturalna przynosi korzyści całemu organizmowi, wpływając zbawiennie na jego stan. Ogólnie rzecz biorąc, produkt naturalny, który daje miejscowe korzyści, tak naprawdę wpływa pozytywnie na Twoje zdrowie w różnych innych obszarach.

Kiedy, przykładowo, przyjmujesz witaminę D, aby wzmocnić kości, naukowcy dowodzą, że redukujesz jednocześnie zagrożenie chorobą nowotworową. Kwasy omega-3, które zmniejszają ryzyko chorób sercowo-naczyniowych, poprawiają również samopoczucie psychiczne (efekt antydepresyjny) i redukują degenerację mięśni.

Ale uwaga: substancje te, choć są naturalne, nie mogą być nigdy stosowane nieostrożnie. W każdym przypadku, a zwłaszcza kiedy przyjmujesz konwencjonalne leki syntetyczne, musisz zapytać o zdanie swojego lekarza, zanim podejmiesz jakiekolwiek nowe leczenie.

Jest to ważne, ponieważ mimo wszystko większość produktów naturalnych zawiera substancje aktywne. Nie mają one niepożądanych skutków ubocznych, ale ryzyko interakcji i przedawkowania zawsze istnieje.

Dlatego też Dossier Naturalnych Terapii pokieruje Cię, w jakich przypadkach i w jakich dawkach przyjmować witaminy, minerały, pierwiastki śladowe i aminokwasy. Na przykład w przypadku:

·       kataru – spróbuj zażywać witaminę E i cynk;

·       bólów głowy i migreny – odczuwalnie mogą Ci pomóc magnez i witamina B2;

·       nadciśnienia – zwiększ dawkę potasu i zmniejsz dawkę soli;

·       wypadania włosów – pomogą witamina D, glutamina i cystyna;

·       pogarszania się sprawności umysłowej, a także występowania zaburzeń poznawczych związanych z wiekiem – sięgnij po dwie substancje naturalne: acetyl-L-karnitynę i cholinę.

Jeśli zażywasz leki obniżające stężenie cholesterolu (statyny), zaprzyjaźnij się z koenzymem Q10, aby podnieść swoją energię komórkową, wzmocnić mięśnie (w szczególności serce) i zapobiec utracie pamięci (co jest częstym skutkiem ubocznym przyjmowania statyn).

Leki naturalne również są przedmiotem
badań naukowych Wiedza w tej dziedzinie intensywnie się rozwija. Istnieją czasopisma medyczne na temat medycyny naturalnej, które mają ten sam wymagający i rygorystycznie przestrzegany poziom co czasopisma o medycynie konwencjonalnej. Wszystko po to, by przekazywać informacje osobom, które ich potrzebują.

Dlatego też stworzyliśmy Dossier Naturalnych Terapii.

Dossier Naturalnych Terapii to cykl raportów na temat nowych odkryć z zakresu medycyny naturalnej potwierdzonych przez badania naukowe. Są one zaprezentowane w prosty i przystępny sposób, również dla tych osób, które nie mają wykształcenia medycznego ani stopni naukowych.

W każdym miesiącu jedna choroba jest omówiona w sposób systematyczny: otrzymasz pełne informacje na temat zapobiegania i leczenia jej metodami naturalnymi i wyjaśnienia, jak te metody możesz od razu zastosować.

I nie mam tutaj na myśli tylko katarów, lekkich oparzeń i drobnych urazów: otóż mówię również o poważnych chorobach takich jak artroza, cukrzyca, stwardnienie rozsiane, choroby sercowo-naczyniowe, a nawet nowotwory.

Thierry Souccar, który merytorycznie nadzoruje Dossier Naturalnych Terapii, jest jednym z najbardziej znanych we Francji ekspertów w dziedzinie żywienia i biologii starzenia się.

W latach dziewięćdziesiątych stworzył kierunek o nazwie: „biochemia żywieniowa” na Uniwersytecie Kalifornijskim, napisał 15 książek, z których wiele stało się bestsellerami oraz wyszkolił setki lekarzy na temat nowych możliwości, które przynosi medycyna naturalna.

W Dossier Naturalnych Terapii wskazuje, w jaki sposób pomóc samemu sobie w powrocie do zdrowia, dzięki zdrowym pokarmom oraz odpowiednim suplementom diety. Nauka ta nosi nazwę nutriterapii i jest jedną z najbardziej obiecujących gałęzi medycyny naturalnej. Rozwinęła się ona w ostatnich latach do tego stopnia, że badacze trendów uznają ją za gałąź medycyny, która zrewolucjonizuje trzecie tysiąclecie.

Czytając Dossier Naturalnych Terapii, otrzymasz – w zwięzłej formie – rzetelne informacje na temat nowych odkryć dotyczących różnorakich chorób:

  • sercowo-naczyniowych,
  • nowotworów,
  • problemów z prostatą,
  • choroby Parkinsona,
  • Alzheimera,
  • dolegliwości związanych z menopauzą,
  • bólów głowy,
  • bezsenności,
  • problemów gastrycznych i skórnych.
Interesują nas wszystkie tematy związane ze zdrowiem.

Niezależna publikacja
Dossier Naturalnych Terapii


jest całkowicie rewolucyjna w stosunku
do „poprawnego“ leczenia akademickiego W każdym raporcie mamy odwagę:

·       opisywać w prostych słowach różne choroby, ich przyczyny i objawy: na naszych łamach naukowy bełkot nie ma racji bytu;

·       wskazywać najskuteczniejsze naturalne leki, podając wszystkie niezbędne informacje (dawkowanie, sposób użycia lub przygotowania, nazwę producenta itp.), aby umożliwić naszym czytelnikom ustalenie z lekarzem ich przyjmowania;

·       dopuszczać do głosu lekarzy i terapeutów, którzy ośmielają się nie podzielać ortodoksyjnego podejścia, jakie się im powszechnie narzuca;

·       ujawniać cyniczne kłamstwa rozpowszechniane przez medyczno-farmaceutyczne lobby oraz stosowane przez nie zabiegi, które mają doprowadzić do sprzedaży coraz większej liczby leków po coraz wyższej cenie;

·       sygnalizować naszym Czytelnikom szkodliwość bardzo wielu powszechnie stosowanych produktów (dezodorantów, produktów kosmetycznych, gotowych dań, produktów mlecznych, cukru i słodzików syntetycznych, telefonów komórkowych itd.).

Musisz wiedzieć, że Dossier Naturalnych Terapii odmawia zamieszczania jakichkolwiek reklam komercyjnych dotyczących leczenia lub terapii.

Wszystkie środki, jakimi dysponujemy, pochodzą wyłącznie od naszych Prenumeratorów! Ani miejsce na naszych łamach, ani nasza bezstronność nie są na sprzedaż.

To wierność naszych Prenumeratorów jest gwarantem naszej niezależności finansowej. Dlatego nic nas nie powstrzymuje przed mówieniem całej prawdy – nawet jeśli okazuje się ona szokująca czy oburzająca.

Mówimy otwarcie o badaniach, być może trochę zbyt zaawansowanych jak na nasze czasy, które są obecnie prowadzone. I wiemy, że u niektórych wywoła to szok lub co najmniej zakłopotanie. Jednak to jedyny sposób, aby przeciwdziałać wszechobecnej dezinformacji medycznej.

Dossier Naturalnych Terapii powstało z myślą o tych, którzy – podobnie jak ja – uważają, że rozwiązania, zalecane przez oficjalny nurt medycyny nieuchronnie prowadzą zdrowie publiczne w ślepy zaułek.

Dossier Naturalnych Terapii oddaje na użytek Czytelników doświadczenie wielu ludzi zawodowo zajmujących się lecznictwem. Lekarze, terapeuci, biolodzy, naukowcy są przekonani, że medycyna naturalna może stanowić skuteczną alternatywę.

Dossier Naturalnych Terapii wskazuje

dziesiątki naturalnych metod,
które nie powodują skutków ubocznych, a mogą rozwiązać wiele problemów zdrowotnych,
które dotykają każdego z nas.


Gwarantuję, że przy każdym omawianym temacie otrzymasz najświeższe dane i wyniki badań naukowych, potwierdzone przez lekarzy, którzy są najbardziej na bieżąco w dziedzinie nowych naturalnych metod leczenia. Dossier Naturalnych Terapii poszuka za Ciebie – w ponad 150 specjalistycznych publikacjach – najbardziej obiecujących wyników badań prowadzonych przez specjalistów ze 120 krajów.

Prenumerata choć jednej z tych publikacji kosztowałaby Cię setki złotych (nie licząc czasu straconego na rozszyfrowanie naukowego języka artykułów). Ale dzięki Dossier Naturalnych Terapii otrzymasz wiedzę o skutecznych środkach medycyny naturalnej zawartą w nich wszystkich.

Nasi eksperci wyszukują bowiem pojawiające się w literaturze medycznej „perełki“ i natychmiast Ci je przekazują – w sposób zwięzły i zrozumiały. Tak jest w przypadku wszystkich tematów omawianych w Dossier Naturalnych Terapii.



Następnie, regularnie co miesiąc
będziesz otrzymywać
nowy raport Dossier Naturalnych Terapii


Koszt każdego pełnego raportu z cyklu Dossier Naturalnych Terapii w wersji elektronicznej wynosi mniej niż koszt jednej filiżanki kawy w kawiarni. Mogę Ci zaoferować tak niską cenę, gdyż wierzę, że wielu moich Czytelników zdecydujesz się na prenumeratę i uda nam się pokryć koszty.

Życzę zdrowia,
Jean-Marc Dupuis


Czy to rak? Jakie symptomy powinny Cie zaniepokoić?

PictureKomórki nowotworu
 
    Praktycznie każdy z nas zna kogoś, kto chorował na raka. Najczęściej nikt nie zauważał rozwoju tej choroby. W najlepszym przypadku osoba dotknięta chorobą mówiła sobie – hmm, coś jest nie tak. Czy są oznaki, które powinny wzbudzić Twój niepokój? Czy można nauczyć się rozpoznawać symptomy rozwoju chorób nowotworowych u siebie i innych, co mogłoby ocalić życie, pozwolić zyskać na czasie w walce z rakiem?

Tak, istnieją takie symptomy – dla lekarzy są one powodem do podejrzewania raka. W większości są to proste objawy i do zaobserwowania ich nie jest potrzebne stosowanie sprzętu medycznego. Obserwując swoje ciało i wysyłane przez nie sygnały, możesz sam zyskać na czasie w walce z chorobą.

Rak budzi strach Obecnie nie jest możliwe nieodczuwanie strachu przed rakiem lub niemyślenie o nim. Rak stał się popularny, gdyż w klasyfikacji przyczyn zgonów zajmuje niemal to samo miejsce co choroby sercowo-naczyniowe (udary mózgu, zawały itp.). Rak może dotknąć każdego.

Chociaż wszyscy o tym mówią, myślą, to nieustannie widujemy ludzi przychodzących do lekarza lub nawet szpitala z bardzo zaawansowanym nowotworem, który wręcz „rzuca się w oczy”. Przykładem może być kobieta udająca się do lekarza pierwszego kontaktu z zupełnie innej przyczyny, u której ten odkrywa trzy-centymetrowy guz w piersi.

Niezależnie od tego, kto myśli o raku, to zawsze wywołuje on uczucie strachu. Nikt nie chce usłyszeć diagnozy: ma Pan(i) raka, ponieważ powszechnie nadal uważa się, że „mieć raka” oznacza „niechybną śmierć”. Dlatego zamiast iść do lekarza, wolimy mówić sobie nie, to przecież nie może być to; pójdę później, jak będę miał czas...; to mnie przecież nie boli, to nie może być nic groźnego itp. Każdy powód jest dobry, by uciekać przed rzeczywistością.

Tymczasem zdobycie się na odwagę i zapukanie do drzwi lekarza może dosłownie URATOWAĆ CI ŻYCIE! I nie mów sobie, że czekałeś już zbyt długo i pójście do lekarza teraz już na nic się nie zda. Nie! Gdy tylko żyjesz, zawsze jest szansa na to, aby zyskać na czasie.

Niestety, tego rodzaju artykuły nie zawsze będą czytać osoby, które najbardziej potrzebują konsultacji lekarza. Wręcz przeciwnie! Najczęściej pierwszym odruchem jest ucieczka i oddalanie od siebie każdej myśli, która mogłaby spotęgować strach.

Na szczęście Ty, czytając ten artykuł, nawet pobieżnie, będziesz mógł przekazać swoją wiedzę i poradę bliskim, którzy wyjawią Ci swoje obawy. Jeżeli to, co usłyszysz, wzbudzi Twoje podejrzenia i niepokój, będziesz mógł zachęcić ich do udania się do lekarza. Nie zawahaj się towarzyszyć bliskiej Ci osobie w takiej wizycie. Możesz zaofiarować bezcenne wsparcie, będące dowodem Twojej miłości.

Zachowaj czujność, kiedy zauważysz... 1.     …że Ty sam lub bliska Ci osoba bez wysiłku traci na wadze Utrata od 5 do 10% masy ciała w czasie krótszym niż 6 miesięcy – nie mów: to wspaniale! Powiedz sobie, że to dziwne, skoro nie odchudzasz się i nie jesteś na diecie oraz nie zmieniłeś drastycznie swojego stylu życia z siedzącego (telewizor – samochód) na aktywny fizycznie (bieganie – jazda na rowerze). To najczęściej znak, że Twój organizm wykorzystuje rezerwy energii na toczącą się w nim walkę, być może z rakiem.

2.     ...ciągłe zmęczenie Czy w ostatnich miesiącach często czujesz się zmęczony lub dolegliwość ta dotyczy bliskiej Ci osoby? Powinna Cię skłonić do refleksji sytuacja, w której Twój harmonogram zajęć nie jest napięty bardziej niż dotychczas, a coraz częściej zdarza Ci się iść wcześniej spać oraz ucinać sobie drzemki w ciągu dnia, co nie miało miejsca nigdy wcześniej.

3.     ...zmniejszony apetyt Nie odczuwasz głodu, co kontrastuje z Twoimi przyzwyczajeniami żywieniowymi. Nawet potrawy, które uwielbiałeś, nie są już tak atrakcyjne.

4.     ...utrzymującą się przez wiele tygodni bez wyraźnej przyczyny gorączkę (Uwaga. Jeśli jest to możliwe, temperaturę należy mierzyć termometrem doodbytniczym).

W przypadkach tego rodzaju temperatura nie sięga 40°C, ale oscyluje raczej w przedziale 38 – 38,5°C. Niewielka gorączka trwająca kilka dni nie powinna być alarmująca. Należy zachować czujność, gdy trwa dłużej niż kilka tygodni lub regularnie nawraca, oraz zwrócić uwagę na występowanie dodatkowych objawów.

5.     ...guzki w niektórych strategicznych miejscach Guzki często można wyczuć podczas badania palpacyjnego piersi albo jamy brzusznej. Mogą też pojawić się na reagujących na wiele czynników węzłach chłonnych, których aktywowanie powoduje powiększenie ich wielkości. Uwaga – węzły są bardzo reaktywne i mogą zostać pobudzone z przyczyn całkowicie „niegroźnych”.

Najczęściej wyczuwalnymi węzłami są węzły chłonne pachowe, w zgięciu między nogą a brzuchem (węzły pachwinowe), na szyi lub w zagłębieniu tuż za obojczykiem (dół nadobojczykowy). Niepokojące są wtedy, gdy pozostają powiększone dłużej niż przez kilka tygodni, powiedzmy ponad miesiąc, aby wyrazić to precyzyjniej. Jeśli węzły są bolesne w dotyku, możesz się uspokoić – prawdopodobnie to nie rak, lecz infekcja.

Poznaj charakterystyczne symptomy w przypadku czterech najczęściej występujących nowotworów 1.     Piersi Regularnie badaj swoje piersi raz w miesiącu, zgodnie z zaleceniami (na przykład pod prysznicem, kiedy skóra jest bardziej śliska). Jeśli wyczujesz guzek, postaraj się zachować spokój i, jeśli możesz, poczekaj przynajmniej dwa tygodnie, zwłaszcza jeżeli nie jesteś po menopauzie. Wraz z cyklem hormonalnym struktura piersi ulega zmianom i możliwe, że ta mała wykryta palcami zmiana zniknie na koniec cyklu. W tym przypadku może to być mała torbiel lub inna niebudząca niepokoju zmiana powiązana z cyklem hormonalnym.

Natomiast, gdy zmiana jest dosyć duża i utrzymuje się przez kilka tygodni po jej odkryciu, nie zwlekaj dłużej. Idź do ginekologa lub innego kompetentnego lekarza. Należy podkreślić jeszcze raz, że każde zgrubienie wcale nie musi oznaczać nowotworu.

Struktura piersi może również ulec zmianie w postaci ściągnięcia skóry, jakby była ona wciągnięta do środka. Inną oznaką może być wyprysk na brodawce sutkowej, który jest szczególnym przejawem choroby. Przypomina to stan zapalny skóry, która staje się zaczerwieniona i bolesna.

2.     Płuca Jeżeli palisz, pomyśl o tym. Jeżeli nie palisz, pomyśl o tym również!

Najbardziej klasycznymi oznakami łatwymi do wychwycenia jest plucie krwią, zmiana głosu (problem z mówieniem, przytłumiony głos, dwutonowy...), utrzymujące się tygodniami nawroty czkawki.

3.     Prostata Pomyśl o tym, jeśli jesteś mężczyzną. Kobiety nie mają prostaty. Symptomy nie są „oczywiste”, ponieważ prostata nie jest widoczna gołym okiem.

Najczęściej spotykanym objawem są problemy z oddawaniem moczu (dysuria), ponieważ prostata otacza cewkę moczową (biegnącą od pęcherza moczowego do końca penisa). Jednakże inne przyczyny, jak łagodny przerost prostaty, mogą powodować takie same objawy. W moczu może również pojawić się krew.

4.     Górne drogi oddechowe Przyczyną nowotworów w górnych drogach oddechowych jest zazwyczaj wieloletnie nadużywanie alkoholu i palenie tytoniu. Rak najczęściej atakuje jamę ustną, gardło (przełyk, krtań), struny głosowe.

Jego obecność można podejrzewać w przypadku długotrwałych trudności w przełykaniu podczas picia lub jedzenia albo jednego i drugiego (dysfagia). Uczucie jakby coś tkwiło w gardle, stałe łaskotanie również może być sygnałem ostrzegawczym, jeśli objawy te nie ustępują w ciągu kilku dni.

W jamie ustnej może pojawić się niegojąca się tygodniami rana na języku lub na wewnętrznej stronie policzków, podniebieniu lub dziąsłach.

Kaszel utrzymujący się przez kilka tygodni, a nawet miesięcy może również budzić obawy, zwłaszcza, jeśli nie przydarzało Ci się to nigdy wcześniej. Twój głos może również ulec zmianie (jak w przypadku raka płuc); może być stłumiony lub możesz mieć problemy z kontrolowaniem go.

Powiększone węzły chłonne szyjne są również symptomatyczne, jeżeli współtowarzyszą innym objawom.

W skrócie Łączne występowanie kilku z wymienionych symptomów powinno być alarmujące.

Jeżeli zaobserwujesz je u siebie, najważniejsze, abyś nie mówił sobie: to rak, już po mnie! Symptomy te nie są „niezawodne” i mogą wystąpić również w przebiegu wielu innych, mniej poważnych chorób lub błahych schorzeń. Dlatego musisz koniecznie udać się do lekarza! Jego doświadczenie i zdolność łączenia informacji pozwoli na postawienie diagnozy, która albo Cię uspokoi, albo będzie impulsem do podjęcia właściwych kroków. Gra toczy się o Twoje zdrowie! Na tym etapie Twoja przyszłość jest w Twoich rękach.

W razie wątpliwości porozmawiaj z przyjaciółmi, jeśli boisz się pójść do swojego lekarza. Poproś osobę, którą darzysz zaufaniem, aby Ci towarzyszyła i dodała otuchy. Przede wszystkim nie zastanawiaj się zbyt długo. Działaj, jeśli obawiasz się tego, co może Cię spotkać.

Przekazuję Ci ten artykuł, abyś uczynił wszystko, by nie dopuścić do sytuacji, kiedy będziesz musiał powiedzieć gdybym wiedział..., czułem, że coś było nie tak... bądź wypowiedzieć każde inne słowo wyrażające żal, że czegoś nie uczyniłeś w przeszłości. Zrób to dla siebie i dla tych, których kochasz.

To, co możesz teraz zrobić – przekaż ten artykuł osobom, na których Ci zależy, a nie chciałbyś, aby kiedykolwiek powiedziały: gdybym wiedział.

artykuł lekarza internisty – Ludivine, który ukazał się na jej stronie internetowej: http://l-ordonnance-ou-la-vie.com
******


Preparaty multiwitaminowe podwyższają inteligencję
poczta zdrowia

Picture
workoutzilla
    Zdaniem brytyjskich naukowców, codzienne zażywanie suplementów witaminowych może poprawić funkcje poznawcze (koncentrację, pamięć, szybkość procesów myślowych…) zarówno u dzieci, jak i u dorosłych.

W serii artykułów opublikowanych w The British Journal of Nutrition, Psychopharmacology oraz Human Psychopharmacology zespoły neurobiologów z Wielkiej Brytanii opisały wpływ preparatów wielowitaminowych na samopoczucie, poziom stresu i funkcje poznawcze.

Chociaż opisane badania trwały zaledwie od czterech do dwunastu tygodni, to efekty były widoczne już po pierwszych tygodniach:

  • mężczyźni zażywający kompleksy witamin z grupy B zauważyli poprawę swoich funkcji poznawczych, odczuwali mniejsze zmęczenie psychiczne i mieli więcej wigoru;
  • kobiety zażywające suplementy witaminowo-mineralne wykazywały większą precyzję, a także szybkość w wykonywaniu różnorodnych zadań;
  • a dzieci w wieku od 8 do 14 lat przejawiały większą zdolność koncentracji.
Nierówności w podaży witamin Badania z dziedziny żywienia przeprowadzone w krajach uprzemysłowionych wykazują, że przeważająca część populacji cierpi na niedobory większości witamin.

Program studiów medycznych często upowszechnia błędne przekonanie, że z niedoborem witaminy D nie mamy do czynienia, dopóki nie rozwinie się krzywica, a witaminy C nie jest za mało, póki pacjent nie zachoruje na szkorbut.

Nic bardziej mylnego! Tak naprawdę wymienione choroby są już skrajnym objawem niedoboru witamin, a ciało i umysł przestają funkcjonować w sposób optymalny jeszcze na długo przed ich wystąpieniem. Zdaniem profesora Davida Kennedy’ego z Uniwersytetu Northumbria w Newcastle, „optymalne stężenie witamin jest znacznie wyższe niż minimum, przy którym można uniknąć zachorowania”.

Wielu chorobom można zapobiec i wiele też można wyleczyć dzięki większej podaży najważniejszych składników odżywczych.

Zatem, jeśli:

  • stosujesz dietę bogatą w świeże produkty,
  • prowadzisz zdrowy tryb życia (regularna aktywność fizyczna, przebywanie na świeżym powietrzu, spotkania towarzyskie), a także
  • zażywasz suplementy zawierające składniki mineralne, witaminy i niezbędne kwasy tłuszczowe,
poprawiasz swój stan zdrowia, wzmacniasz układ odpornościowy, rzadziej chorujesz, szybciej zdrowiejesz oraz cieszysz się wszystkimi zaletami sprawniejszego ciała i umysłu.

Rozpoznanie ewentualnych niedoborów Inny powszechny błąd to przekonanie, że właściwe stężenie witamin można osiągnąć, spożywając codziennie określoną ilość każdej witaminy. Tak zwane „zalecane dzienne spożycie” to bajeczka, którą dzieci mogą sobie przeczytać na opakowaniu płatków lub kakao.

W rzeczywistości liczy się nie tyle ilość tych witamin i minerałów, które spożywasz, lecz tych obecnych w Twoim organizmie w formie biodostępnej.

Dlatego, wybierając preparat witaminowy, warto zdecydować się na taki, który zawiera dużo kofaktorów, czyli mikroelementów i minerałów wspomagających absorpcję witamin.

Jakie masz stężenie witamin w surowicy? Kompetentny lekarz zaleci Ci dawkowanie zależne od stężenia witamin w surowicy, czyli rzeczywistego ich stężenia w organizmie człowieka. Surowica jest płynną frakcją krwi, pozbawioną krwinek, płytek, fibrynogenu i czynników krzepnięcia.

Najważniejsze jest stężenie witaminy D Stali Czytelnicy Poczty Zdrowia wiedzą, jak ważną rolę odgrywa witamina D w zapobieganiu wielu chorobom. Optymalne stężenie witaminy D w surowicy wynosi 50 ng/ml (nanogramów na mililitr).

Zauważysz, że jest to poziom niezwykle trudny do osiągnięcia, jeśli zadowolisz się 200 j.m. zalecanymi do dziennego spożycia w Polsce i w całej Unii Europejskiej… Ja zalecam spożycie pięciokrotnie wyższe, tj. 1000 j.m. dziennie, a do tego obowiązkowo opalanie się przy ładnej pogodzie! (To dlatego, że witamina ta wytwarza się w sposób naturalny w Twojej skórze pod wpływem promieni słonecznych).

Na zdrowie!
Jean-Marc Dupuis


Źródła:
- Haskell CF, Scholey AB, Jackson PA, Elliott JM, Defeyter MA et al, «Cognitive and mood effects in healthy children during 12 weeks’ supplementation with multi-vitamin/minerals», British Journal of Nutrition, 2008.
- Kennedy DO, Veasey R, Watson A, Dodd F et al, «Effects of high-dose B vitamin complex with vitamin C and minerals on subjective mood and performance in healthy males», Psychopharmacology, 2010.
- Haskell CF, Robertson B, Jones E et al, «Effects of a multi-vitamin/mineral supplement on cognitive function and fatigue during extended multi-tasking», Human Psychopharmacology, 201


Cytryna nieznana

Picture
photo - howthestuffworks
Cytryna 10000 razy silniejsza niż chemioterapia.

   Cytryna (Citrus) jest cudownym produktem zwalczającym komórki rakowe. Jest 10 000 razy silniejsza niż chemioterapia. Dlaczego o tym nie wiedzieliśmy? …bo wielkie firmy farmaceutyczne i laboratoria są zainteresowane wytwarzaniem sztucznych produktów, co przynosi im wielkie zyski.

  Stwierdzone są zadziwiające właściwości  mrożonej cytryny. Jest także wiele innych  owoców, które po przemrożeniu nabierają nowych właściwości. Wielu zawodowców w restauracjach i miejscach żywienia zbiorowego używa lub konsumuje całą cytrynę i nic nie jest wyrzucane.  Jak zużywać całą cytrynę bez wyrzucania czegokolwiek?
To proste. Włóż całą dobrze umytą cytrynę do zamrażalnika swojej lodówki. Kiedy jest ona już pewnie  zamrożona, weź tarkę i na grubszych ząbkach utrzyj na niej całą cytrynę, lub porcję do posiłku (nie obieraj skórki) i posyp tą utartą masą swoje jedzenie (sałatkę, lody, zupę, dania rybne, mięsne, sosy, każde pożywienie). Całe jedzenie zyska niespodziewanie cudowny smak, którego nigdy wcześniej nie doświadczyłaś. Przy ucieraniu, cytrynę trzeba trzymać w grubej rękawicy kuchennej, bo jest bardzo zimna. Wcześniej myślałaś tylko o soku z cytryny i witaminie C?.     
Teraz, kiedy poznałaś ten sekret cytryny, możesz jej nawet używać do gorących kubków (zupki błyskawiczne). Co jest główną zaletą w jedzeniu całej cytryny inną niż zapobieganie wyrzucaniu jej niezużytej części i dodawaniu smaku swoim posiłkom? Skórka cytryny zawiera 5 do 10 razy więcej witamin niż sok z cytryny. I to właśnie wyrzucałaś.  Ale od teraz wykonując tą prostą procedurę z mrożeniem całej cytryny, ucieraniem jej w jednorazowej porcji i dodawaniem tego do swojego jedzenia czy picia, możesz spożywać wszystkie odżywcze składniki i być zdrowsza. Dobre jest także to, że skórka z cytryny to zdrowe i odmładzające pożywienie zwalczające także wszystkie toksyczne elementy w twoim ciele. Tak więc włóż swoją  dobrze umytą cytrynę do zamrażalnika i dodawaj do jedzenia codziennie.

    To klucz, aby twoje jedzenie było smaczniejsze, a ty żebyś żyła dłużej i była zdrowsza. Taki jest sekret cytryny. Lepiej późno niż wcale. Cytryna (Citrus) jest cudownym produktem zwalczającym komórki rakowe. Jest 10 000 razy silniejsza niż chemoterapia.
    Dlaczego o tym nie wiedzieliśmy? …bo wielkie firmy farmaceutyczne i laboratoria są zainteresowane wytwarzaniem kosztownych lekarstw, co przynosi im wielkie zyski, a tu  chorzy mogą się leczyć tanio.
Teraz możesz pomóc przyjaciołom poprzez poinformowanie ich o korzystnym wpływie cytryny i jej soku na zapobieganiu chorobom. To wybornie smakuje, jest miłe i nie ma skutków ubocznych, jak chemoterapia.
Jak wielu ludzi umarło, ponieważ jest to pilnie strzeżona tajemnica w celu nie narażenia na niebezpieczeństwo milionowych zysków wielkich korporacji. Jak wiesz, jest wiele gatunków drzew cytrusowych rodzących cytryny i lemonki.
Możesz je zjadać na wiele sposobów, sok, miąższ, skórkę, robić drinki i ma to wszystko wiele zalet, z których najważniejsze to jakie wywiera na torbiele i nowotwory.

To drzewo to udowodniony dostarczyciel lekarstwa na raka. Jest także znane jako zwalczający drobnoustroje, zakażenia bakteriami oraz grzybami. Jest skutecznym środkiem przeciwko ludzkim pasożytom i robakom. Reguluje też ciśnienie krwi, kiedy jest ono za wysokie oraz działa jako środek przeciw depresjom, stresom czy zaburzeniom nerwowym.

              Źródło tych informacji jest fascynujące: to wyszło od jednego z największych producentów leków, który po 20 latach badań laboratoryjnych prowadzonych od 1970 roku udowodnił i ujawnił, że cytryna zabija komórki nowotworowe w przypadku 12 rodzajów nowotworów jak: nowotwory jelita, piersi, prostaty, płuc i trzustki. Owoce drzewa cytrynowego działają 10000 razy lepiej niż Adriamycyna – lek używany przy chemoterapii, powodujący tylko zwolnienie wzrostu komórek nowotworowych.
Co bardziej zdumiewające w tym typie terapii, cytryna zwalcza tylko złośliwe komórki rakowe i nie powoduje żadnych skutków ubocznych dla normalnych komórek organizmu.
Tak więc umyj dobrze cytrynę, zamroź ją i utrzyj na tarce i jedz przy każdej okazji . Po kilku dniach  poczujesz korzystną zmianę.         
Twoje całe ciało zdrowiem podziękuje ci za to.     


Broń chemiczna – o tym nie dowiesz się z mediów

Picture
  Stany Zjednoczone i większość krajów europejskich były gotowe doprowadzić do wojny, aby „ukarać” prezydenta Syrii, Baszara al-Asada, który podobno miał spowodować śmierć ponad tysiąca osób w wyniku ataku chemicznego z użyciem trującego sarinu.

Z mediów nie dowiesz się jednak zbyt wiele na temat sarinu. Tymczasem jest on niczym innym jak szczególnym rodzajem cieczy i tak jak roundup (randap) należy do związków fosforoorganicznych – stale wykorzystywanych na całym świecie jako pestycydy fosforoorganiczne.

Malathion (malation) (środek owadobójczy powszechnie używany w Chinach, krajach byłego ZSRR i Stanach Zjednoczonych, zabroniony w Unii Europejskiej od 2007 roku) i phosmet (środek owadobójczy stosowany najczęściej przy uprawie jabłoni) są estrami kwasów fosforowych, czyli organofosforanami, które stosowane są do produkcji pestycydów organfosforanowych.

Dlaczego organofosforany są tak skuteczne w zabijaniu? Pestycydy organofosforanowe mają działanie neurotoksyczne podobne do sarinu: blokują przepływ impulsów nerwowych w mózgu. Gdy mózg przestaje funkcjonować, serce nadal bije, gdyż komórki mięśnia sercowego są niezależne od układu nerwowego. Dochodzi do utraty świadomości (śpiączki) i zatrzymania oddechu, co w konsekwencji prowadzi do śmierci w wyniku uduszenia.

Organofosforany uniemożliwiają neuronom wzajemną komunikację. Neurony są komórkami nerwowymi mózgu, które porozumiewają się między sobą za pomocą substancji chemicznych nazywanych neuroprzekaźnikami. Jednym z najważniejszych neuroprzekaźników jest acetylocholina. Bez niej neurony nie potrafiłyby ze sobą „rozmawiać”, myślenie byłoby niemożliwe, a mózg nie mógłby wydawać poleceń całemu organizmowi.

Związki organofosforanowe w organizmie człowieka, poprzez blokowanie acetylocholinoesterazy, uniemożliwiają prawidłowe przekaźnictwo impulsu elektrycznego między neuronami. Prowadzi to do zaburzenia funkcji mięśni oraz mózgu, czego rezultatem jest paraliż i śmierć. 

Dlaczego mycie warzyw i owoców jest tak ważne? Spożycie pozostałości pestycydów organofosforanowych znajdujących się na nieumytych owocach i warzywach nie grozi śmiercią, może jednak prowadzić do zakłócenia funkcjonowania organizmu.

Badania naukowców przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych w ramach narodowego badania epidemiologicznego (National Health and Nutrition Examination Survey) – z udziałem 1139 dzieci w wieku od 8 do15 lat, z których 119 spełniało kryteria diagnostyczne ADHD – dowiodły, że dzieci poddane ekspozycji na duże stężenia pestycydów organofosforanowych wnikających do organizmu po zjedzeniu owoców i warzyw częściej wykazywały objawy nadpobudliwości psychoruchowej (diagnozowane jako ADHD)1.

Badanie przeprowadzone w 2010 roku wykazało, że każdy 10-krotny wzrost stężenia metabolitów organofosforanowych w moczu powodował zwiększenie ryzyka wystąpienia u dziecka objawów ADHD o 55–72%.

Pestycydy mają również inne szkodliwe oddziaływanie na mózg. Według zbiorowego sprawozdania eksperckiego, wydanego przez Francuski Narodowy Instytut Zdrowia i Badań Medycznych (INSERM), powodują one także wzrost ryzyka rozwoju choroby Parkinsona3.

Dlatego szczególnie ważne jest dokładne mycie owoców i warzyw przed ich zjedzeniem (jeżeli nie pochodzą z upraw ekologicznych), zwłaszcza, jeżeli spożywane są na surowo i/lub ze skórką. Do mycia najlepiej używać specjalnej, przeznaczonej do tego celu szczotki.

Odkrycie dokonane podczas badań nad bronią chemiczną Pestycydy organofosforanowe są owocem badań nad gazami bojowymi rozpoczętymi podczas II wojny światowej. W latach siedemdziesiątych XX w. zastąpiły one wyjątkowo toksyczne organochloryny (pestycydy oparte na chlorze), spośród których najczęściej stosowany był środek owadobójczy DDT.

Obecna broń chemiczna to w większości organofosforany – neurotoksyczne gazy bojowe.

Głównym celem wielu reżimów jest wynalezienie substancji o natychmiastowym działaniu i nieodwracalnych skutkach – na tyle potężnej, aby zgładzić jednocześnie dziesiątki czy nawet setki tysięcy osób. Gazy stosowane podczas I wojny światowej (chlor i gaz musztardowy – powodujące oparzenia oczu i płuc) uważane były przez przywódców politycznych i wojskowych za dalece niewystarczające, ponieważ słabo „radziły sobie” ze zgładzeniem jednorazowo choćby kilku tysięcy osób...

W 1939 roku niemieccy naukowcy znaleźli w końcu „cudowne” rozwiązanie – sarin. Wynalazcy z firmy chemicznej IG Farben byli tak dumni ze swojego odkrycia, że gazowi nadali nazwę będącą połączeniem liter ich nazwisk (Schrader, Ambros, Rüdiger oraz Van der LINde), aby na stałe wpisać się w karty historii.

Bez względu na to, jak trudno to sobie wyobrazić, sarin jest bezwonny, bezbarwny i lotny oraz posiada zdolność przenikania przez skórę. Niczego nie widać i niczego nie czuć, a wystarczy wniknięcie zaledwie kilku molekuł do organizmu przez skórę lub drogi oddechowe, aby spowodować śmierć (fatalne w skutkach jest już stężenie 10 ppm).

Sarin rozpylony na ulicach miast lub w metrze, gdy nikt tego się nie spodziewa, może spowodować, że przechodnie, młodzi i starsi, będą padać sparaliżowani, a po chwili umrą w wyniku uduszenia (zatrzymanie funkcjonowania mózgu), podczas gdy obserwatorzy tych wydarzeń nie będą w stanie zrozumieć, co się dzieje, ani podjąć jakichkolwiek działań ratunkowych.

Można mówić więc tutaj o broni apokaliptycznej, o takich samych skutkach rażenia jak w przypadku broni jądrowej. Z tego powodu została ona zakwalifikowana przez ONZ do kategorii broni masowego rażenia (rezolucja 687). W 1993 roku zakazano produkcji i przechowywania broni chemicznej.

Niestety, ostatnie wydarzenia pokazały, że piękny sen o wyeliminowaniu broni masowego rażenia jest całkowicie złudny.

Moja opinia na temat Syrii Chociaż nikt mnie o to nie prosił, pragnę jednak ją wyrazić. Wykracza to poza temat, jednak kwestia ta bardzo leży mi na sercu. Miałem okazję przez wiele lat przemierzać Syrię wzdłuż i wszerz, podróżując autostopem – od zachodnich górskich wybrzeży po brzegi Eufratu na wschodzie. Poznałem wielu Syryjczyków, jadałem z nimi posiłki, gościłem w ich domostwach. Zetknąłem się również z przerażającymi opowieściami, przekazywanymi całkowicie poufnie, o metodach stosowanych przez policję reżimu.

Dlatego nie mam żadnego powodu, aby darzyć sympatią Baszszara al-Asada, który, co jest oczywiste, jest przestępcą. Moim zdaniem jednak niedoceniany problem tkwi w tym, że rebelianci są równie brutalni, jeśli nie gorsi od Baszszara al-Asada. Jednak jest to tylko moja osobista opinia.

Życzę zdrowia!
Jean-Marc Dupuis

***

Ryzyko, że umrzesz na chorobę związaną z Twoim stylem życia, wynikającą ze sposobu odżywiania się, palenia tytoniu lub braku aktywności fizycznej, wynosi aż 3 do 5. Tak wynika z badań Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Ale masz aż 80% szans, aby uniknąć tych chorób, podejmując proste środki zaradcze, prawdopodobnie nieznane Twojemu lekarzowi.
Źródła:
(1) Maryse F. Bouchard, David C. Bellinger, Robert O. Wright & Marc G. Weisskopf; Attention-Deficit/Hyperactivity Disorder and Urinary Metabolites of Organophosphate Pesticides : Revue Pediatrics (online 17 mai 2010) Vol. 125 No. 6 June 2010, pp. e1270-e1277.
(2) Medscape.com, May 17, 2010, Megan Brooks: Organophosphate Pesticides Linked to ADHD.
(3) Pesticides : Effets sur la santé : une expertise collective de l’Inserm; http://www.inserm.fr/espace-journalistes/pesticides-effets-sur-la-sante-une-expertise-collective-de-l-inserm



Nadpobudliwość ruchowa z deficytem uwagi
poczta zdrowia

Picture
photo- helth.com
  Większość dzieci, w tym niemowlęta, to osoby niezwykle aktywne. Ciągle są w ruchu, nawet podczas snu, i nie potrafią dłużej skupić wzroku na jednej rzeczy. Ich głowy, stopy i dłonie ciągle się poruszają. Łapią one (i upuszczają!) wszystko, co znajdzie się w zasięgu ich rączek.

O ile ich rodzice są w stanie – choć z trudem – znieść ten ciągły ruch, to inaczej jest w przypadku opiekunek, pielęgniarek czy przedszkolanek. Ich zadaniem jest przecież opieka nad całą grupą maluchów, co samo w sobie jest już męczące. A jeśli w takiej grupie dodatkowo znajdzie się dziecko, które wymaga większej uwagi i nie pozwala na przeprowadzenie zajęć, to muszą włożyć w tę opiekę jeszcze więcej niż dotychczas trudu i wysiłku opiekuńczo-wychowawczego.

Po wyczerpaniu całego zapasu słodyczy, obietnic, a nawet gróźb i kar, opiekunkom pozostaje już tylko skontaktować się z rodzicami i spróbować dowiedzieć się, czy problemy z dzieckiem nie mają jakiegoś podłoża rodzinnego (na przykład ustalić, czy dziecko nie jest ofiarą przemocy domowej). Gdy i ta strategia zawiedzie, starają się przekazać rodzicom porady typu: „Proszę wysłuchać dziecka”, „Powinni Państwo być stanowczy” itp.

A kiedy okaże się, że żaden z tych sposobów nie przyniósł rezultatu, ostatnią deską ratunku jest stwierdzenie, że dziecko jest prawdopodobnie chore, a rozwiązanie problemu leży na półce w aptece.

Prawdziwe piekło Tym rodzicom, którzy znajdą się na końcu opisanego przeze mnie cyklu, przychodzi przeżyć prawdziwe piekło. Muszą kazać swojemu dziecku łykać różne substancje chemiczne, które zmieniają jego osobowość.

Leki wykorzystywane w leczeniu nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi (powszechnie znanej pod nazwą ADHD – z ang. Attention Deficit Hyperactivity Disorder) to w rzeczywistości psychostymulanty.

Takie leki jak Concerta (metylofenidat) zawierają pochodne amfetaminy, którą bywalcy rave parties znają jako ekstasy.

Lista działań niepożądanych amfetaminy jest imponująco długa: powoduje zmiany nastroju, bezsenność, wywołuje ataki paniki, jest przyczyną depresji. Nie leczy zaś podstawowego problemu – ADHD – i nie pomaga pozbyć się go w życiu dorosłym.

Nadpobudliwość i zaburzenia koncentracji uwagi to nie choroby Na Zachodzie u około 3 – 5% dzieci stwierdza się ADHD – chorobę uznaną za neurologiczną.

Należy jednak zdać sobie sprawę z tego, że w przeciwieństwie do innych chorób neurologicznych takich jak choroba Alzheimera, do jej zdiagnozowania nie da się wykorzystać testów psychometrycznych, badających parametry biologiczne lub fizykalne (np. MRI mózgu).

„Choroba” ta więc jest diagnozowana na podstawie opinii lekarza i w oparciu o wzorzec zachowań normalnego dziecka. ADHD stwierdza się zatem na podstawie trudności w nauce, czyli braku zdolności dziecka do dostosowania się do ograniczeń narzucanych przez system powszechnej edukacji. Trudności wynikających stąd, że dziecko jest w ciągłym ruchu i interesuje się wszystkim, co dzieje się dokoła, zamiast uważnie słuchać nauczyciela.

W związku z tym można wyciągnąć bardzo interesujące wnioski dotyczące prawdziwej genezy ADHD.

Nadpobudliwe dzieci z epoki człowieka z Cro-Magnon Wyobraź sobie, że nie żyjesz współcześnie, ale 20 000 lat wcześniej, w plemieniu łowców-zbieraczy i właśnie urodziło Ci się dziecko „chore na ADHD”.

Zamiast siedzieć cicho w chacie, dziecko bez przerwy chodzi do lasu i bezustannie zwiedza okolicę. Ma niewyczerpane zasoby energii: od rana do nocy łowi ryby w rzece, wspina się na drzewa, zbiera owoce, kopie ziemię, poszukując korzonków, albo tropi wszystkie ptaki, zające i warchlaki, które miały nieszczęście zabłąkać się w okolicy.

Moim zdaniem takie dziecko wcale nie byłoby przekleństwem dla rodziny. Wręcz przeciwnie: rodzice byliby ZACHWYCENI posiadaniem „nadpobudliwego” dziecka! W innym wypadku musieliby przebywać w jaskini z grzecznym, spokojnym i ciągle zajętym rysowaniem dzieckiem...

Podobnie byłoby w przypadku średniowiecznego wieśniaka i jego rodziny. O brzasku dziecko wstałoby, aby wydoić krowy. O świcie uwijałoby się w stajni, dzielnie sprzątając. Później wyszłoby na pole, potem wzięłoby siekierę i porąbało nieco drewna, następnie nabrałoby wody ze studni... i tak dalej, aż do wieczora.

Łatwo zrozumieć, że taka „choroba” stała się problemem dopiero niedawno. W Kanadzie liczba realizowanych recept na metylofenidat (Ritalin) wzrosła pięciokrotnie pomiędzy rokiem 1990 a 19971. W latach 2001–2008 liczba recept uległa podwojeniu2. W Stanach Zjednoczonych już 15% białych chłopców w wieku 11 lat ma ADHD i bierze odpowiednie leki3.

Przez setki tysięcy lat „nadpobudliwe” osobniki były błogosławieństwem dla rodziny, a społeczeństwo było doskonale przystosowane do ich obecności. W końcu tacy ludzie byli naprawdę pożyteczni!

Jednakże w dzisiejszych czasach, kiedy dzieci w wieku powyżej trzech lat wtłacza się w rytm nauczania przedszkolnego, a później wczesnoszkolnego, nadpobudliwe maluchy, sprawiając wiele problemów swoim nauczycielom, okazują się już przeszkodą. Podajemy im więc leki, aby wtłoczyć je w sztywne ramy żłobków, przedszkoli, szkół i ciasnych mieszkań w wielkich miastach.

Czy podawać dzieciom leki, aby miały lepsze oceny? Bardzo często rodzice, których dzieci mają złe oceny, decydują się na leczenie farmakologiczne swoich pociech. Zaniepokojenie rodziców często przenosi się na dziecko, które przyzwyczaja się do zażywania leków, ponieważ poprawiają one – przynajmniej chwilowo – jego zdolność koncentracji.

Problem polega na tym, że według informacji uzyskanych od osób uzależnionych na przykład od leku Adderall, lek pozwala co prawda skupić się i pracować jak superwydajny robot, ale... Ale zażywające go osoby stają się obojętne na potrzeby fizyczne, emocjonalne i społeczne i przestają pielęgnować swoje zainteresowania.

Stanowi to poważny problem związany z rozwojem tych dzieci, które zaczęły przyjmować tego typu leki w wieku ośmiu czy dziewięciu lat. Nie wiadomo bowiem, jak wyglądałyby ich zainteresowania czy życie emocjonalne, gdyby leków nie brały.

Jeśli Twoje dziecko jest nadpobudliwe i chcesz mu pomóc w nauce Oczywiście rozumiem doskonale, że czasy prehistoryczne są dawno za nami i trzeba znaleźć sposób na to, aby nadpobudliwe dzieci nie czuły się nieszczęśliwe we współczesnym społeczeństwie. Jednakże istnieje lepszy od leków sposób na poprawę zachowania dziecka i jego ocen. Należy zastosować odpowiednią dietę, nauczyć dziecko kontrolować emocje i zmniejszyć jego narażenie na toksyny.

Coraz częściej naukowcy informują, że dbanie o florę jelitową i dostarczanie naszemu organizmowi pożytecznych bakterii, znajdujących się w fermentowanych tradycyjnymi metodami produktach (i probiotykach), jest niezwykle ważne dla naszego mózgu, w tym dla naszego samopoczucia i równowagi psychicznej.

Dr Natasha Campbell-McBride udowodniła zasadność tej teorii. W swojej klinice w Cambridge (Wielka Brytania) stosowała u dzieci i dorosłych z ADHD i autyzmem, problemami neurologicznymi, psychiatrycznymi, związanymi z układem odpornościowym i trawiennym opracowany przez siebie program odżywiania pod nazwą GAPS (ang. Gut and Psychology Syndrome, zespół jelitowo-psychologiczny). Teorię związaną z GAPS wyjaśniła w swojej książce zatytułowanej „Gut and Psychology Syndrome” (niestety, jeszcze nieprzetłumaczonej na język polski)4.

Podczas wywiadu udzielonego dr. Josephowi Mercoli, dr Lendon Smith, światowej sławy ekspert w leczeniu ADHD metodami naturalnymi, wyjaśnił:

„Odkąd lepiej poznałem tajniki odżywiania, zauważam, że stymulanty działają uspokajająco (tak dzieje się w przypadku ADHD), co oznacza, że u nadpobudliwych dzieci występuje niedobór noradrenaliny (hormonu i neuroprzekaźnika) w układzie limbicznym. W takim przypadku pomaga stosowanie odpowiedniej diety oraz jej suplementów, które aktywują enzymy mózgu odpowiadające za wytwarzanie tego neuroprzekaźnika.

  • „Jeśli dziecko cierpiało na infekcje uszu, zalecam wyeliminowanie nabiału z diety i zamiast tego podaję mu 1000 mg wapnia przed snem”. (Dr Mercola uznał wyeliminowanie z diety nabiału za dobry pomysł, jednakże zamiast wapnia sugerował podawanie magnezu, który według niego jest znacznie skuteczniejszy).
  • „Jeśli dziecko jest nadwrażliwe, podaję magnez. 500 mg to dawka odpowiednia zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych.
  • Jeśli dziecko to mały Dr Jekyll i Mr Hyde (cierpi na gwałtowne zmiany nastroju), oznacza to, że ma hipoglikemię i potrzebuje przekąsek podawanych w ciągu dnia. Dzięki temu będzie w stanie utrzymać odpowiedni poziom cukru we krwi. Należy zwiększyć podawanie mu białek, a zmniejszyć – cukrów. Nie wolno mu jeść cukru ani produktów przygotowanych na bazie białej mąki.
  • Jeśli dziecko nie pamięta snów, należy mu podawać witaminę B6 (50 mg dziennie).
  • Jeśli u dziecka wystąpiła egzema lub jeśli jego skóra jest sucha i się łuszczy, do diety trzeba wprowadzić niezbędne kwasy tłuszczowe (omega-3).
  • Jeśli dziecko ma podkrążone oczy, oznacza to, że w jego diecie znajduje się jakiś rodzaj pożywienia, którego ono nie toleruje, na przykład mleko, pszenica, kukurydza, czekolada, jajka, cytrusy” .
Inne metody leczenia, które warto wypróbować, zanim podasz dziecku leki na ADHD
  • Zmniejsz ilości spożywanych przez dziecko cukrów (w szczególności fruktozy) lub całkowicie je wyeliminuj z diety.
  • Unikaj podawania wysoko przetworzonych produktów, szczególnie tych zawierających sztuczne barwniki, aromaty czy konserwanty. Dotyczy to również gotowych dań mięsnych czy parówek.
  • Zamiast napojów gazowanych – podawaj dziecku soki owocowe, mleko, wodę lub ziołowe herbaty bez cukru. To niezwykle ważne, ponieważ to właśnie nieodpowiednie napoje są głównym źródłem fruktozy w diecie naszych dzieci.
  • Upewnij się, że w diecie dziecka znajduje się dużo produktów zawierających pożyteczne bakterie (czyli naturalnie fermentowanych lub probiotyków wysokiej jakości).
  • Podawaj dziecku dużo produktów zawierających kwasy omega-3, takich jak olej rzepakowy czy tłuste ryby, i upewnij się, że dieta dziecka zawiera kwasy omega-3 i omega-6 w odpowiednich proporcjach.
  • Jak najczęściej stosuj ekologiczne warzywa, dzięki którym możesz zmniejszyć ekspozycję dziecka na toksyny, zwiększając jednocześnie podaż niezbędnych składników odżywczych (witamin i minerałów).
  • Zmniejsz w diecie dziecka ilość produktów zbożowych (przede wszystkim pochodzących z pszenicy). Wyroby z mąki pszennej , nawet tej pełnoziarnistej, mogą mieć szkodliwy wpływ na równowagę psychiczną dziecka, ponieważ zawierają dużo aglutyniny zawartej w zarodkach pszenicy (ang. wheat germ agglutinin; WGA), która ma działanie neurotoksyczne. Pszenica jest także inhibitorem serotoniny, neuroprzekaźnika, który wpływa na nastrój i która jest wytwarzana przede wszystkim w jelitach, a nie w mózgu. Można spróbować wyeliminować z diety pszenicę na jeden lub dwa tygodnie i sprawdzić, czy spowoduje to wyraźną zmianę w zachowaniu dziecka.
  • Unikaj wszelkich sztucznych barwników.
  • Dbaj o to, aby dziecko jak najczęściej spędzało czas na świeżym powietrzu.
  • Zachęć dziecko do wychodzenia na słońce, co pozwoli na zachowanie optymalnego stężenia witaminy D w jego organizmie. Naukowcy zaczynają zdawać sobie sprawę z roli, jaką witamina D odgrywa w naszym mózgu: niedawno odkryto receptowy tej witaminy znajdujące się w rdzeniu kręgowym i ośrodkowym układzie nerwowym. Witamina D może także odgrywać pewną rolę w procesie oczyszczania mózgu z toksyn. Jeśli w Twoim regionie nie można zapewnić odpowiedniej ekspozycji na słońce, podawaj dziecku suplementy witaminy D3.
  • Pomóż dziecku w analizowaniu i przekierowywaniu emocji. Pomocne będą ćwiczenia relaksacyjne, jednakże możesz też pomóc dziecku dzięki własnemu pozytywnemu nastawieniu. Dr Smith uważa, że rodzice powinni przekazywać dzieciom pozytywne informacje zwrotne przynajmniej dwa razy częściej niż polecenia czy zapytania. Jeśli zaczniesz krzyczeć na dziecko i złościć się na nie, zamiast spokojnie z nim porozmawiać, nie będzie ono w stanie się uspokoić.
  • Ogranicz ekspozycję dziecka na toksyczne metale i wyroby chemiczne, zastępując środki higieny osobistej, detergenty oraz środki czyszczące produktami naturalnymi. Toksyczne metale takie jak aluminium, kadm, ołów czy rtęć znajdują się w tysiącach produktów spożywczych, artykułach gospodarstwa domowego czy wyrobach przemysłowych. Ich obecność w organizmie dziecka może wpływać negatywnie na wiele procesów fizjologicznych, w tym na te związane z jego samopoczuciem i zachowaniem.
Aby dowiedzieć się więcej, możesz przeczytać wywiad z dr. Smithem na stronie dr. Mercoli (w języku angielskim)5.

Na zdrowie!
Jean-Marc Dupuis

Źródła

  1. Enquête sur le trouble de l’hyperactivité avec déficit de l’attention (THADA) diagnostic et traitement au méthylphénidate chez les médecins canadiens, Santé Canada, 1999, [Consulté le 30 juin 2010], www.hc-sc.gc.ca
  2. IMS Health Canada cité dans Le trouble déficitaire de l’attention avec ou sans hyperactivité. Institut du développement de l’enfant et de la famille, [Consulté le 30 juin 2010], www.mrj-utopia.com
  3. http://www.huffingtonpost.com/larry-diller/overuse-of-prescription-drugs_b_950802.html
  4. http://products.mercola.com/gaps-diet/
http://articles.mercola.com/sites/articles/archive/2001/01/07/lendon-smith.aspx


Szczepionki: Co powinien wiedzieć każdy rodzic?
poczta zdrowia

Picture
photo- calwatchdog
  O tym, że władze Unii Europejskiej ogłosiły wprowadzenie nowej szczepionki „6 w 1” przeznaczonej do stosowania u niemowląt, przeczytałem w jednej z notek prasowych. Szczepionkę tę produkuje pod nazwą Hexyon koncern Sanofi i ma ona zapobiegać błonicy, tężcowi, krztuścowi, WZW typu B, polio i niektórym innym chorobom takim jak zapalenie opon mózgowych wywołane bakterią Haemophilus influenzae typu B (w Polsce analogiczną szczepionką „6 w 1” jest Infanrix Hexa produkowana przez GlaxoSmithKline).

Szczepienia od dawna budziły moje obawy, jednakże ta wiadomość sprawiła, że zaniepokoiłem się jeszcze bardziej!

Połączenie kilku szczepionek w jedną oznacza równocześnie połączenie towarzyszących im skutków ubocznych!

Ponadto, czym więcej szczepionek podawanych jest w jednym zastrzyku, tym trudniej dowieść, która z nich wywołała dany skutek uboczny. Aby uzasadnić występowanie efektów ubocznych w wiarygodnie statystyczny sposób, muszą być one poważne i występować w wielu przypadkach. Jednakże takie badania prowadzi się dopiero wtedy, gdy społeczeństwo zacznie się orientować, że efekty uboczne powodowane przez szczepionki nie są bez znaczenia.

Niepokojące skutki uboczne Alarmująca liczba badań naukowych ujawniła niebezpieczeństwa związane ze stosowaniem szczepionek.

To już nie tylko ostrzeżenia płynące z niewielkich stowarzyszeń czy grup o charakterze „sekciarskim”. Obecnie wątpliwości i obawy wyrażają osoby związane z branżą medyczną na całym świecie.

British Medical Journal – wydawane na całym świecie szanowane recenzowane czasopismo medyczne – 30 stycznia 2013 r. opublikowało wyniki badania wskazującego, iż szczepionka przeciw grypie H1N1 Pandermix (niestosowana w Polsce) spowodowała tysiące przypadków narkolepsji u dzieci. Narkolepsja to ciężka i nieuleczalna choroba, a liczba przypadków zachorowań związanych z podaniem szczepionki nie rekompensuje nawet liczby osób uratowanych dzięki tej właśnie szczepionce1. Istnieje również słabo udokumentowane powiązanie pomiędzy szczepionką przeciw grypie a zespołem Guillaina-Barrégo (autoimmunologiczne uszkodzenie nerwów objawiające się m.in. niedowładem, bólami korzeniowymi)2.

Gardasil, szczepionka przeciwko HPV (wirusowi brodawczaka ludzkiego) - od kilku lat stosowana w Polsce pod nazwą Silgard - która ma zapobiegać rakowi szyjki macicy, również wiąże się z głośnym skandalem. Według danych zebranych przez stowarzyszenie Sanevax szczepionka ta jest odpowiedzialna za 29 003 przypadki ciężkich efektów ubocznych oraz za co najmniej 130 zgonów3.

Szczepionka przeciwko WZW typu B jest również krytykowana. Zarzuca się jej niszczenie komórek wątroby, mimo że jej zadaniem jest ochrona przed chorobami wątroby4. Ponadto 21 listopada 2012 r. francuska Rada Stanu uznała, że glin zawarty w szczepionkach przeciwko WZW typu B był przyczyną ciężkiej wyniszczającej choroby zwanej zespołem makrofagowego zapalenia mięśniowo-powięziowego (MMF), na którą od 1996 r. cierpiał jeden z pracowników paryskiego magistratu; w wyniku tej decyzji pracownik otrzymał odszkodowanie5. W podobnej sytuacji mogą znajdować się tysiące ludzi, którym nie przyszło do głowy złożenie oficjalnej skargi.

Szczepionki mogą w niewielkich ilościach zawierać różne substancje toksyczne, takie jak formaldehyd (rakotwórczy), rtęć (neurotoksyczna), glin (neurotoksyczny) czy fenoksyetanol. Na działanie tych substancji szczególnie wrażliwe są małe dzieci, u których mogą wystąpić poważne zaburzenia funkcji układu nerwowego i odpornościowego.

Cząsteczki tych substancji stosowane są jako adiuwanty, które zwiększają skuteczność szczepionek, czyli odpowiedź układu odpornościowego. U niektórych osób istnieją także predyspozycje genetyczne, które powodują, że po podaniu szczepionki ich układ odpornościowy rozregulowuje się, co prowadzi do powstawania chorób autoimmunologicznych takich jak zespół makrofagowego zapalenia mięśniowo-powięziowego (MMF), zespół Guillaina-Barrégo lub zespół antyfosfolipidowy; te skutki uboczne są niezwykle poważne i choć występują rzadko, to jednak są dobrze udokumentowane.

Glin może także przyczyniać się do powstawania choroby Alzheimera oraz raka piersi, co wyjaśniałoby epidemię zachorowań wśród pokolenia powojennego.

Wątpliwa przewaga korzyści nad ryzykiem Wszystkie te działania niepożądane są przedstawiane przez władze oraz media jako mało znaczące w porównaniu z „ogromnymi korzyściami”, które niosą ze sobą szczepienia.

Według powszechnej opinii szczepionki są doskonałą ochroną przed wieloma chorobami zakaźnymi. Panuje też przekonanie, że szczepionki pomogły zwalczyć liczne epidemie dziesiątkujące ludność we wcześniejszych epokach: dur brzuszny, cholerę, krztusiec, szkarlatynę, gruźlicę, zapalenie opon mózgowych, tężec, jak również choroby wieku dziecięcego, czyli odrę, świnkę, różyczkę itp.

Jednakże prawda naukowa i historyczna zmusza mnie do stwierdzenia, że – z wyjątkiem polio (którego historia zasługuje na osobny artykuł) – jest to zwykły mit.

Wymienione powyżej choroby przestały być przyczyną zgonów na dużą skalę jeszcze przed wprowadzeniem odpowiednich szczepionek. Przyczyniło się do tego zmniejszenie liczby osób żyjących w skrajnej nędzy, zmiana warunków życiowych, poprawa higieny oraz jakości wody pitnej, a także zmniejszenie stopnia niedożywienia.

Błonica – charakterystyczny przykład Nie jestem w stanie omówić wszystkich chorób, skupię się więc na tych, które są najbardziej charakterystyczne. Opisane sytuacje są niezwykle podobne do przypadków związanych z innymi chorobami, na które nasze rządy przeznaczają fundusze w celu wykonywania masowych szczepień. Więcej informacji oraz szczegółowe dane liczbowe można znaleźć w raporcie dotyczącym szczepień w Europie „Survey on Vaccinations in Europe”6.

W Hiszpanii odnotowano 5000 zgonów spowodowanych błonicą w 1900 r., ale tylko 81 w roku 1964, w którym wprowadzono rutynowe szczepienia przeciwko tej chorobie.

We Francji obowiązkowe szczepienia na błonicę wprowadzono w 1938 roku. W kolejnym roku we Francji odnotowano 15 000 przypadków zachorowania na błonicę – i trzy razy tyle podczas wojny!

W Niemczech w czasie I wojny światowej odnotowywano 100 000 przypadków błonicy rocznie. Władze nazistowskie wprowadziły obowiązkowe szczepienia przeciw błonicy w 1939 r. W roku 1940 odnotowano 100 000 przypadków, a w roku 1945 – 250 000. Po wojnie zaprzestano obowiązkowych szczepień, a mimo to liczba zachorowań na błonicę spadała systematycznie, aż do 800 przypadków w 1972 r. (czyli o 99,2%).

W Norwegii odnotowano 555 zgonów spowodowanych błonicą w 1908 r., ale tylko dwa w roku 1939. Wtedy władzę w Norwegii przejął rząd nazistowski, który narzucił obowiązkowe szczepienia; w 1942 r. odnotowano 22 787 przypadków zachorowań na błonicę oraz 700 zgonów.

Liczby te oznaczają, że błonica rozprzestrzenia się przede wszystkim w okresach pogorszenia warunków życiowych (wojna), a kampanie związane z masowymi szczepieniami niestety przyczyniają się do zwiększenia liczby zachorowań. Często zdarza się, że wraz z poprawą higieny i sytuacji materialnej liczba ta spada do poziomu zerowego.

Oznacza to także, że rządy poszczególnych krajów są w stanie wprowadzać systematyczne szczepienia przeciwko chorobom, które w zasadzie już nie istnieją (jak to było w przypadku Hiszpanii w 1964 r. lub Niemiec w 1939 r.).

Powszechne zjawisko Podobne zjawisko zaobserwowano w przypadku innych częstych chorób zakaźnych.

Dur brzuszny, który zdziesiątkował armię Napoleona oraz który spowodował od 5 do 7 tysięcy zgonów w ciągu jednego roku podczas hiszpańskiej wojny domowej (od 1937 r.), przestał stwarzać zagrożenie pod koniec lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku, bez potrzeby wprowadzania masowych szczepień.

Szczepionkę przeciwko krztuścowi zaczęto podawać w USA dopiero w latach czterdziestych ubiegłego wieku. W Anglii dopuszczono ją do użytku w 1953 roku. Jednakże liczba zgonów dzieci poniżej 15 roku życia spowodowanych krztuścem zmalała do tego czasu z 1500 do 25 na milion (w porównaniu z rokiem 1850). Oznacza to, że liczba zgonów spadła o 98,5% bez konieczności szczepienia.

Kiedy w 1965 r. wprowadzano w Hiszpanii szczepienia skojarzoną szczepionką DiPerTe (błonica, krztusiec, tężec), liczba zgonów spowodowanych błonicą wynosiła nie więcej niż 33 rocznie.

Od lat sześćdziesiątych XX w. nie odnotowuje się praktycznie żadnych zgonów spowodowanych szkarlatyną, mimo braku szczepionki przeciwko tej chorobie.

We Francji rozpoczęto prowadzenie kampanii związanej ze szczepionką MMR (odra, świnka, różyczka) w 1983 r., mimo że liczba zgonów spowodowanych przez różyczkę spadła do 20 osób rocznie (w porównaniu z 3756 osobami w roku 1906), co oznacza spadek rzędu 99,5% bez szczepienia! W Hiszpanii w 1901 r. na różyczkę zmarły 18 473 osoby, a w 1981 r. – 19. Dlatego też ogólnokrajowa akcja szczepień rozpoczęła się w... 1982 roku.

Gruźlica i BCG Jednak najbardziej charakterystycznym przykładem jest gruźlica. Teoretycznie gruźlicy zapobiegać ma szczepionka BCG, jednakże w rzeczywistości najszybszy spadek zachorowalności odnotowano w krajach takich jak Belgia czy Holandia, które nie wprowadziły szczepień, a nie na przykład we Francji, w której szczepi się wszystkie dzieci w wieku szkolnym.

Obecnie, mimo że szczepienia przeciwko gruźlicy nie są już obowiązkowe w Niemczech, Anglii, Belgii, Luksemburgu, Holandii czy Hiszpanii, a we Włoszech obowiązkowe są jedynie dla osób dorosłych z niektórych grup ryzyka (służba zdrowia, wojsko itp.), to w Polsce nadal co roku szczepi się… noworodki, w tym również dzieci urodzone przedwcześnie! (Podanie pierwszych szczepień zaleca się u stabilnych dzieci urodzonych poniżej 32 tygodnia ciąży im przed wypisaniem ich z oddziału noworodkowego – i chodzi tu nie tylko o szczepienie BCG, ale i: WZW b, DTP, IPV, HIB, PCV)7.

Wyniki badań prowadzonych przez francuski INSERM (Narodowy Instytut Zdrowia i Badań Medycznych) są jednoznaczne: do momentu wprowadzenia szczepień BCG 5 stycznia 1950 r. zachorowalność na gruźlicę zdążyła spaść o 80% pomimo trudnych powojennych warunków. Oznacza to, że fala szczepień nie miała żadnego wpływu na krzywą zachorowalności. Zachorowalność spadała w tym samym tempie dzięki poprawie higieny oraz zwiększonemu dostępowi do bieżącej wody. Nic w tym dziwnego, ponieważ szczepionka BCG nie chroni skutecznie przed zachorowaniem ani przed przekazywaniem choroby. Te osoby, które umierają obecnie we Francji z powodu gruźlicy, to wcale nie ludzie, którzy nie zostali zaszczepieni, tylko najczęściej osoby wykluczone społecznie i skrajnie niedożywione.

Problem polega na tym, że szczepionka BCG niesie ze sobą wiele skutków ubocznych, w związku z czym w latach 70. i 80. XX w. w wielu krajach zniesiono obowiązkowe szczepienia. Szczepionka ta jest żywą szczepionką (atenuowaną, czyli zawierającą mikroorganizmy o obniżonej chorobotwórczości), co oznacza, że wiąże się z nią ryzyko zgonu, szczególnie w przypadku dzieci lub osób o obniżonej odporności. W badaniu przeprowadzonym w Barcelonie wykazano znaczny spadek zachorowalności na zapalenie opon mózgowych u małych dzieci po zaprzestaniu obowiązkowych szczepień BCG.

Tak więc to nie szczepionki pozwoliły nam uniknąć epidemii chorób zakaźnych, tylko poprawa warunków ekonomicznych, a co za tym idzie – poprawa higieny, warunków mieszkaniowych oraz diety. Gdyby warunki te uległy znacznemu pogorszeniu, z pewnością zaobserwowalibyśmy spory wzrost zachorowalności na te choroby, dokładnie jak stało się to w czasie II wojny światowej – i to mimo stosowania szczepionek.

Starannie ukrywana prawda Masowe szczepienia na całym świecie wiążą się niestety z powstaniem ogromnej gałęzi przemysłu. Przemysł ten jest niezwykle lukratywny, ponieważ w całości finansowany jest przez rząd, a firmy chronione są zarówno prawem patentowym (regulowanym przez rząd) oraz przepisami skonstruowanymi w taki sposób, że zrozumieć je mogą tylko wybitni prawnicy. Co roku podaje się ludziom miliardy szczepionek, a koncerny farmaceutyczne zarabiają na tym dziesiątki miliardów euro.

Zagrożenie świńską grypą na przełomie 2009/20010 roku pociągnęło za sobą ogromne wydatki z budżetu Francji. Za samą szczepionkę przeciwko grypie A (94 mln dawek, czyli po dwie dawki na obywatela) rząd francuski zapłacił 1,5 miliarda euro.

Do kosztów zakupu szczepionek trzeba było także doliczyć:

  • koszt szczepień – 35,8 miliona euro,
  • zakup respiratorów – 5,8 miliona euro,
  • zakup leków przeciwwirusowych – 20 milionów euro,
  • zakup masek ochronnych – 150,6 miliona euro,
  • koszty transportu – 41,6 miliona euro.
  • koszt wynagrodzeń dla personelu medycznego – 290 milionów euro,
  • koszt kampanii informacyjnej – 59,6 miliona euro,
  • wydatki lokalne – 100 milionów euro,
  • a także od 375 do 752 milionów euro na wydatki powiązane z konsultacjami lekarskimi i wydawaniem recept.
Wykorzystano zaledwie 4,5 miliona szczepionek (to dobry wybór ze strony społeczeństwa), czyli z 94 milionów dawek aż 89,5 miliona wyrzucono do kosza, ponieważ skończyła się ich data ważności8.

Informacje o takim marnotrawieniu środków publicznych na ogromną skalę rozgłosili profesor Bernard Debré oraz lekarz i poseł Jean-Marie Le Guen. Jednakże media potraktowały tę sprawę jako pojedynczy przypadek, nie łącząc jej z nadmiernymi wydatkami na szczepienia we Francji i na całym świecie.

Brak monitorowania przypadków wystąpienia efektów ubocznych szczepionek Nikt z nas nie myśli o tym, że szczepienie dzieci wiąże się z narażeniem ich na rzeczywiste ryzyko. Kiedy dziecko zachoruje po szczepieniu, rodzice z pewnością usłyszą, że to przypadek; podobnie stanie się w przypadku zgonu.

Co roku w podobnej sytuacji są tysiące rodziców. W kilka godzin po podaniu szczepionki u dziecka zaczynają pojawiać się objawy poważnych działań niepożądanych, poczynając od bólu głowy i wymiotów, poprzez egzemę, nadmierną aktywność, zaburzenia snu, aż do nieuleczalnych chorób autoimmunologicznych. Niekiedy dochodzi nawet do śmierci dziecka.

W większości przypadków personel służby zdrowia nie łączy tych objawów z podaniem szczepionki i w związku z tym nie zgłasza ich do odpowiednich władz.

Tak było w przypadku Christiny Richelle, która zmarła w wyniku komplikacji po podaniu szczepionki Gardasil przeciwko HPV (wirusowi brodawczaka ludzkiego) oraz wielu innych osób, których historie można przeczytać na stronach internetowych poświęconych szczepieniom9.

Oto jedna z historii zebranych przez EFVV (European Forum for Vaccine Vigilance):

Muszę zachować anonimowość, jednakże chciałabym dorzucić swój głos do tego projektu, ponieważ niezwykle się cieszę, że w końcu ktoś odważył się na zorganizowanie takiej akcji. Dwa miesiące temu moja córka zmarła po 24 godzinach od podania pierwszej dawki szczepionki DPT (błonica, krztusiec, tężec). To straszne przeżycie i nikt nie ma nawet pojęcia, jak mi źle. Była takim cudownym dzieckiem. Po zastrzyku płakała całymi godzinami, w bardzo dziwny sposób. Później była bardzo zmęczona i głęboko zasnęła... i już się nie obudziła. Zaczęłam się martwić, ponieważ spała już dłuższy czas; kiedy poszłam sprawdzić, co się dzieje, zauważyłam, że w międzyczasie zwymiotowała i przestała oddychać. Sekcja zwłok nie pomogła w ustaleniu przyczyny zgonu. Jednak ja wiem, że zabiła ją szczepionka. Przedtem nigdy nie chorowała. Jednakże lekarze reagowali na takie sugestie z wrogością. Boję się, ō e odbiorą mi drugie dziecko i oskarżą o zamordowanie mojej córeczki. Nie zasłużyłam na takie traktowanie. Jestem zbyt przerażona, aby móc w spokoju oddać się żałobie. Ona była taka śliczna...

Takie sytuacje zdarzają się bardzo często: oficjalnie nie istnieje żadne powiązanie pomiędzy szczepionkami a powodowanymi przez nie efektami ubocznymi. Większość lekarzy zaprzecza faktom. Jednakże mogliby po prostu dać każdemu szczepionemu pacjentowi formularz, który należy potem odesłać do URPL (Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych), zawierający pytania dotyczące efektów ubocznych czy innych działań niepożądanych zaobserwowanych przez pacjenta podczas, dajmy na to, ośmiu godzin po szczepieniu.

Dzięki temu moglibyśmy zacząć prowadzić globalne statystyki dotyczące działań niepożądanych związanych ze szczepionkami. W przypadkach takich jak opisany powyżej, rzeczywiście najłatwiej ogłosić zgon „z nieznanych przyczyn” lub nawet „z powodu SIDS (zespołu nagłego zgonu niemowląt)”. Podanie szczepionki niemowlęciu równoznaczne jest w prowadzeniem do organizmu nie tylko potencjalnie niebezpiecznych wirusów (nawet tych o obniżonej chorobotwórczości), ale także adiuwantów (substancji powodujących wzmocnienie reakcji na szczepionkę), z którymi nie radzi sobie niedojrzały jeszcze układ odpornościowy.

Jednakże z powodów niezwiązanych z naszym zdrowiem czy dobrem publicznym inspektorat sanitarny nie podejmuje takich kroków – chroni bowiem konta bankowe polityków i przedsiębiorców.

Co więc należy robić? Czy oznacza to, że powinniśmy przestać szczepić dzieci?

Nie. Nawet jeśli informacje dotyczące dobroczynnego wpływu szczepionek na zdrowie publiczne są przesadzone, a dane dotyczące ryzyka związanego ze szczepieniami – ignorowane, nadal w wielu przypadkach stosowanie szczepionek jest uzasadnione.

Problem polega na tym, że nie przeprowadzono dotąd poważnych badań mających na celu ocenę pozytywnych i negatywnych skutków szczepień. Niestety ani społeczeństwo, ani lekarze nie dysponują obecnie żadnymi danymi, które umożliwiłyby im podejmowanie świadomych decyzji.

Musimy więc nadal grać w rosyjską ruletkę i szczepić się na ślepo.

Najsensowniejsze wydaje się unikanie szczepień nieobowiązkowych, jeżeli Twoje zdrowie na to pozwala. Bycie nadgorliwym kosztuje, ale jest też znacznie bardziej niebezpieczne.

Owszem, niektórzy ludzie – z tzw. grup podwyższonego ryzyka – są „narażeni” na pewne choroby w większym stopniu. Ale szczepienie dzieci zgodnie z kalendarzem szczepień jest w większości przypadków szkodliwe.

Nie można też zapominać, że w przypadku szczepionek obowiązkowych lekarz może odstąpić od szczepienia, jeśli stwierdzi istnienie przeciwwskazań. To nie tylko teoria: u wielu osób stwierdza się przeciwwskazania do szczepień; są to przede wszystkim alergicy, osoby cierpiące na choroby autoimmunologiczne lub osoby, których układ odpornościowy nie działa prawidłowo. Przed każdym szczepieniem należy więc odbyć wizytę u lekarza.

W Polsce obowiązkowe szczepienia obejmują dzieci i młodzież i dotyczą takich chorób jak gruźlica, WZW typu B (wirusowe zapalenie wątroby typu B), błonica, tężec, krztusiec, HIB (zakażenie Haemofilus influenzae typu b, Poliomyelitis (ostre nagminne porażenie dziecięce), odra, świnka, różyczka. Obowiązkowymi szczepieniami objęte są też narażone w szczególny sposób na zakażenie osoby, których wykaz można znaleźć na rządowych stronach10.

Niezbędna i nagląca reforma Władze muszą koniecznie podjąć działania zmierzające do zwiększenia świadomości społecznej dotyczącej szczepionek oraz poinformowania lekarzy i społeczeństwa o wszelkich aspektach związanych ze szczepieniami.

Każda szczepionka powinna zostać opisana w sposób umożliwiający zapoznanie się z wiążącym się z nią ryzykiem. Każda z osób rozważających szczepienie powinna zostać poinformowana o przypadkach zgonów, niepełnosprawności czy trwałego uszczerbku na zdrowiu powiązanych ze szczepieniami.

W przypadku wielu ze szczepionek korzyści niekoniecznie przewyższają zagrożenia. W związku z tym na ich opakowaniach powinny znaleźć się czytelne i proste informacje dotyczące tego, czy dana szczepionka jest konieczna, zalecana czy całkowicie niepotrzebna w danym przypadku.

Ale nawet jeżeli to lekarze muszą upewnić się, że zgodnie z przysięgą Hipokratesa nie ryzykują zdrowia swoich pacjentów, nie możesz zapominać, że nie żyjesz w idealnym świecie i dlatego sam musisz zadbać o własne zdrowie.

Na zdrowie!

Jean-Marc Dupuis

PS: Jeśli masz w swoim otoczeniu osoby mające małe dzieci lub dopiero spodziewające się dziecka, te informacje mogą się okazać dla nich ważne. Prześlij je im, proszę.

Źródła:

  1. Risk of narcolpesy in children and young people receiving AS03 - BMJ 2013;346:f794
  2. Guillain-Barré Syndrome After Influenza Vaccination in Adults, David N. Juurlink, Therese A. Stukel, Jeffrey Kwong, Alexander Kopp, Allison McGeer, Ross E. Upshur, Douglas G. Manuel, Rahim Moineddin, Kumanan Wilson, Arch Intern Med. 2006;166:2217-2221.
  3. Raport przygotowany przez Sanevax: http://sanevax.org/breaking-news-gardasil-fingerprints-found-in-post-mortem-samples/
  4. http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/22249285
  5. http://www.quechoisir.org/sante-bien-etre/maladie-medecine/maladie/actualite-aluminium-dans-les-vaccins-lien-de-cause-a-effet-etabli
  6. Raport „Survey on Vaccinations in Europe” (Ankieta dotycząca szczepień w Europie), EFVV, do pobrania ze strony www.efvv.org
  7. http://dziennikmz.mz.gov.pl/DUM_MZ/2012/78/akt.pdf, s.19
  8. http://www.lemonde.fr/epidemie-grippe-a/article/2010/01/04/une-grippe-a-deux-milliards-d-euros_1287422_1225408.html
  9. http://www.gardasilandunexplaineddeaths.com/
  10. http://dziennikmz.mz.gov.pl/DUM_MZ/2012/78/akt.pdf, s.3
Więcej informacji:

Meyer, J., & Jensen, K. A. (1954). A fatal case of tuberculosis produced by BCG. Am Rev Tuberc, 70(3), 402–412.

James E. F., Fatal case of tuberculosis produced by BCG, American review of tuberculosis, 1955, tome 71, pp. 321-323;

Pedersen, F. K., Engbaek, H. C., Hertz, H., & Vergmann, B. (1978). Fatal BCG infection in an immunocompetent girl. Acta Paediatr Scand, 67(4), 519–523.

OMS, L'éradication mondiale de la variole – Rapport final de la commission mondiale pour la certification de l'éradication de la variole, éd. OMS, 1980.

Czy nęka Cię Candida albicans?
(poczta zdrowia)

Picture

  • jeśli czujesz się beznadziejnie i każdego ranka masz ochotę zostać w łóżku...
  • jeśli jesteś bez powodu smutny, zaniepokojony i najmniejsze wyzwanie wydaje Ci się górą nie do przeskoczenia...
  • jeśli cierpisz na problemy trawienne, świąd, bóle głowy...
  • jeśli wypróbowałeś wszystkie diety, nie docierając nigdy do punktu, w którym wreszcie tracisz kilogramy;
  • jeśli masz problemy z koncentracją i wrażenie, że masz całkowitą pustkę w głowie...
to jest to znak, że możesz być zainfekowany grzybem Candida albicans.

Okropnie złe Candida Albicans Jeśli zostałeś zaatakowany przez Candida albicans, mówi się, że chorujesz na kandydozę – rodzaj grzybicy.

Kandydozy są w szczególności znane jako „pleśniawki”, czyli białe plamy w jamie ustnej i na wargach, które szybko się rozprzestrzeniają. Pleśniawki dotykają w pierwszej kolejności niemowlęta i osoby, których system odpornościowy jest osłabiony (np. z powodu raka leczonego za pomocą chemioterapii lub przy AIDS). Ich rozpoznanie jest więc dość oczywiste, większość lekarzy nie popełnia tu błędów.

Ale w rzeczywistości, niemal całe zachodnioeuropejskie społeczeństwo jest zaatakowane przez Candida albicans, również te osoby, które nie cierpią na pleśniawki: 90% Amerykanów ma podniesiony poziom Candida albicans w jelitach; 80 milionów osób jest zaatakowanych, z czego 70% to kobiety1.

Polska zajmuje czwartą pozycję w Europie pod względem częstości występowania grzybicy stóp – ma ją niemal co drugi Polak. Co piąty cierpi na grzybicę paznokci2. Są to najczęściej kolonie Candida albicans.

Najczęściej infekcja zaczyna się między palcami stóp, gdzie pojawia się zaczerwienienie i wysypka. Stan zapalny obejmuje paznokcie stóp, potem stają się one żółte, białe… Następnie robią się grubsze, pleśnieją i w końcu odpadają.

Jest to oczywiście przerażające. Ale sytuacja jest jeszcze gorsza:

Osoby wrażliwe, proszone są o przejście do następnej części Podrażnienia spowodowane Candida albicans powstają we wszystkich wilgotnych zakamarkach ciała, w szczególności na narządach płciowych.

W Polsce na drożdzycę chorują miliony osób. 75% kobiet jest przynajmniej raz w życiu dotknięta tym okropnym schorzeniem.

Szczególnie powszechna u kobiet jest grzybica pochwy: powodująca upławy, gęste, biało-żółtawe, o konsystencji zsiadłego mleka, przywierające do ścian pochwy i szyjki macicy. Wywołują swędzenie i pieczenie.

Nie można tego tak zostawić.

Choroba, którą należy potraktować poważnie W przeciwieństwie do wielu chorób, w przypadku infekcji Candida albicans masz wrażenie – z wyjątkiem skrajnych przypadków – że możesz kontynuować „normalne” życie.

Wprawdzie Twoje paznokcie u stóp nie są najprzyjemniejszym widokiem, Twoje ogólne samopoczucie jest złe, masz wzdęcia i dokucza Ci silny świąd, ale udaje Ci się to złagodzić, drapiąc się, niezauważalnie dla znajomych (a przynajmniej możesz myśleć, że tego nie zauważyli, ponieważ na szczęście dla Ciebie są uprzejmi).

W większości przypadków infekcja Candida albicans nie przeszkadza Ci w pracy lub w codziennych zajęciach.

Problem polega na tym, że grzyb ten produkuje nie mniej niż 79 immunosupresantów. Są to substancje, które osłabiają Twój naturalny system odpornościowy, otwierając tym samym szeroko wrota dla poważnych chorób. Kandydoza może być przyczyną m.in. zespołu jelita drażliwego, astmy, wzdęć (bębnicy), fibromialgii i chronicznego zmęczenia.

Im więcej w Twoim ciele jest Candida albicans, tym bardziej stajesz się wrażliwy na infekcje. Twoje ciało ma coraz większy problem z pozbyciem się chorych komórek, a szczególnie komórek nowotworowych. Znany onkolog z Rzymu uważa, że grzybica jest przyczyną nowotworów3.

W ośmiu przypadkach na 100 000 Candida dostaje się do krwi i powoduje kandydemię, która kończy się śmiercią pacjenta.

Ale jako że taka możliwość istnieje, powinna stać się kolejnym powodem, dla którego zajmiesz się leczeniem swojej grzybicy i innych oznak kandydozy, jeśli je masz.

Dlatego tak ważne jest, abyś – jeśli dotknęła Cię ta choroba – zaczął się leczyć.

Większość lekarzy nie wie, jak zdiagnozować infekcję drożdżycą, nie dostrzegając jej licznych objawów. W rezultacie miliony osób walczą, nie wiedząc o tym, z niewidzialnym wrogiem.

To by było na tyle, jeśli chodzi o złe wiadomości.

Dobra wiadomość jest taka, że jeśli mi pozwolisz, to podam Ci tutaj wszystkie naturalne środki, które pomogą zrównoważyć populację drożdży i bakterii w Twoim organizmie, co pozwoli Ci skończyć z kandydozą, powodującą wszystkie te kłopoty… a nawet tragedie.

Poznaj wroga, aby lepiej z nim walczyć Candida albicans jest mikroskopijnym grzybem, inaczej mówiąc – drożdżem, który normalnie bytuje w Twoim jelicie.

Nie jest on tam jedyny. Czytelnicy „Poczty Zdrowia” wiedzą, że każdy z nas żyje z setkami rodzajów mikrobów w jelitach. Są one tak zróżnicowane, że mówimy o „florze jelitowej”, tak samo jak mówi się o „florze wodnej” lub „florze górskiej”.

Różnica oczywiście polega na tym, że w miejscu kwiatów, pnączy, drzew i alg, w Twojej florze znajdują się drożdże i bakterie.

Pozwól, że wtrącę tutaj krótką dygresję na temat różnicy pomiędzy drożdżami a bakteriami.

Nie ma co się długo nad teorią tego rozwodzić, ponieważ, nie ma to większego znaczenia w sprawie, o której Ci dziś opowiadam. Wyjaśnię więc pokrótce. I drożdże, i grzyby są organizmami jednokomórkowymi. Natomiast różnią się tym, że drożdże mają jądro komórkowe, natomiast bakterie go nie posiadają. Proszę bardzo, wcale nie jest to takie skomplikowane, ale za to jak pozwala zabłysnąć w towarzystwie…

Jak pamiętasz, Candida albicans jest drożdżem.

Wszystkie te mikroby przynoszą Ci korzyści: chronią ściany jelit, odpowiadają za trawienie pokarmów i uczestniczą w naturalnej obronie Twojego organizmu: 80% Twoich komórek odpornościowych znajduje się w jelitach.

Niestety, proza życia może czasem zakłócić tę spokojną koegzystencję. Wykorzystując kryzys, jedna z tych populacji bierze górę nad drugą. Równowaga zostaje zaburzona, pojawiają się problemy.

Wielcy winowajcy Infekcje grzybicze pojawiają się, kiedy Candida albicans gwałtownie rozwija się w jelitach.

Normalnie, dzięki jednemu z tajemniczych cudów natury, drożdże i bakterie podlegają samoregulacji: trzymają się nawzajem w szachu, gdyż każde z nich kontroluje odżywianie drugiego: bakterie produkują kwasy organiczne, które odżywiają drożdże. Te natomiast, produkują aminokwasy i peptydy, które spożywane są przez bakterie.

Jednym słowem, potrzebują siebie nawzajem, aby żyć. Naukowcy mówią tutaj o symbiozie, z greckiego „żyć razem” i populacja Candida albicans jest zazwyczaj dobrze zintegrowana ze społecznością.

Ale jeśli zniszczysz bakterie za pomocą kuracji antybiotykowej i jeśli nakarmisz drożdże cukrami, które kochają, to one, korzystając z tego, rozmnożą się i skolonizują inne części Twojego organizmu.

Jeśli podejrzewasz u siebie atak Candida albicans z uwagi na objawy grzybicy lub jakikolwiek inne objawy, bardzo ważne, byś zajął się tym jak najszybciej.

Są sposoby na to, by jej przeciwdziałać, uzyskując szybkie rezultaty:

Naturalne leczenie kandydozy Po pierwsze trzeba zwalczać grzyby przy pomocy dużej ilości wody utlenionej, stosowanej zewnętrznie, a także sody oczyszczonej, ponieważ Candida albicans lubi bardzo środowisko kwaśne, soda oczyszczona neutralizuje kwasy:

1. wlej do szklanki 3 łyżeczki 3% wody utlenionej, później wsyp do niej łyżeczkę sody oczyszczonej. Dodaj 260 ml wody. Wypłucz tą miksturą usta, a potem wypluj.

W trakcie tego procesu woda utleniona jest rozbijana przez enzymy śliny: jest zamieniana w tlen i wodę, pod wpływem katalazy, która znajduje się w ślinie, a także we krwi.

Następnie, wykonaj tę samą operację, ale tym razem:

2. z wyciągiem z pestek grejpfruta (Citrosept), co dokończy dzieła. Rozpuść piętnaście kropli w szklance wody. Wyciąg z pestek grejpfruta pozostanie w przestrzeniach międzyzębowych i będzie dawał efekt płukanki do ust, ponieważ Twoja jama ustna szybko zostanie zasiedlona bakteriami – pożytecznymi lub patogennymi – albo grzybami. Zarodniki grzybów są wszędzie, unoszą się w powietrzu.

3. Wreszcie, zjedz łyżeczkę jogurtu, aby stworzyć warunki sprzyjające reimplantacji pożytecznej flory bakteryjnej.

W przypadku infekcji pochwy: użyj maści cynkowej, stosując ją tylko do zewnętrznych narządów płciowych. W przypadku grzybicy pochwy zastosuj globulki dopochwowe zawierające Lactobacillus Rhamnosus (np. Lactovaginal).

Grzybica stóp: przygotuj kąpiel z wody utlenionej i sody oczyszczonej, później nanieś na całe stopy na bawełnianej watce jodynę rozcieńczoną wodą, a na końcu maść cynkową. Jako że grzyby znajdują się także w butach i na skarpetkach, przesyp je kwasem borowym.

Paznokcie: smaruj je jodyną (najlepiej w mocnym stężeniu), do momentu aż infekcja ustąpi (jod ma właściwości antyseptyczne). Jeśli Twoja infekcja jest bardzo zaawansowana, postaraj się, aby jodyna dotarła jak najgłębiej. Stopniowo oczyść paznokcie.

Leczenie u źródła Nie wystarczy zewnętrzenie zniszczyć kolonie Candida Albicans. Trzeba przeszkodzić wzmocnieniu się grzybów i sprawić, by znów stały się mniejszością w Twojej florze jelitowej, jako że bakterie jelitowe potrzebują mikroflory grzybowej (drożdży).

Omówione już trzy sposoby pozwolą Ci wypełnić Twoje jelita florą, która jest jednocześnie probiotyczna (zasiedla przewód pokarmowy pożytecznymi bakteriami) i antygrzybicza.

Szczepy probiotyczne hamują nadmierny rozwój flory grzybiczej, regenerują prawidłową florę bakteryjną, zapewniają prawidłową równowagę między bakteriami a drożdżami.

Spośród wszystkich probiotyków dobrej jakości wybieraj proszek do rozpuszczania w szklance ciepłej wody, pij go każdego ranka na czczo, przed śniadaniem, na dziesięć minut przed jedzeniem pokarmów stałych, aby przepłynął przez Twój pusty żołądek i dotarł bezpośrednio do jelit, w chwili, kiedy Twój odźwiernik jest jeszcze otwarty (odźwiernik to „drzwi”, które zamykają żołądek na dole, by pokarmy stałe w nim zostały i były strawione. Problem polega na tym, że Twoje probiotyki są w dużej mierze niszczone, jeśli połykasz je w momencie, gdy Twój odźwiernik jest zamknięty).

Na zdrowie!

Jean-Marc Dupuis

Źródła:
1. Koenig, Vicki, Candida Overgrowth/Yeast Hypersensitivity, www.stonyfield.com
2. Artykuł prof. dr hab.n.med. Romana Nowickiego na stronie http://www.vita.csc.pl/grzybica-paznokci-jak-usprawni-leczenie.html
3. Il s'agit du DocteurTullion Simoncini: http://www.curenaturalicancro.com/fr/dr-simoncini/


Stewia: 7 razy lepsza od cukru!

Picture

Jeżeli masz cukrzycę, nadwagę, nadciśnienie, nietolerancję glukozy lub po prostu chcesz zachować zdrowie, zainteresuj się stewią. Z pewnością już i tak coś wiesz na jej temat, ale jeśli nie, to koniecznie przeczytaj ten artykuł.
Stewia to naturalna substancja słodząca pochodząca z rośliny Stevia rebaudiana, od wieków spożywanej przez paragwajskich i brazylijskich Indian ze szczepu Guarani. Jednakże roślina ta, nazywana przez Indian Guarani ka'a he'ê (słodkie zioło) została opisana dopiero pod koniec XIXwieku przez szwajcarskiego botanika, który prowadził badania w Ameryce Południowej.
Japończycy rozpoczęli jej uprawę na początku lat 70. XX wieku, mając na celu zastąpienie nią słodzików. Obecnie stewię uprawia się i spożywa w wielu krajach Azji (Chinach, Korei, Tajlandii, Malezji i na Tajwanie), w Izraelu oraz Ameryce Południowej (w Argentynie, Brazylii i Paragwaju).
Niestety przez wiele lat w Europie stewia była zakazana. Głównym powodem było przypuszczenie, że ma ona negatywny wpływ na reprodukcję i może być przyczyną powstawania nowotworów. Rzeczywiście, Indianie uważali, że podawana w dużych dawkach stewia jest środkiem poronnym. Jednakże po dokładnym przeanalizowaniu wszystkich danych dotyczących jej działania Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) uznała w 2006 r., że stewiozydy nie wpływają negatywnie na reprodukcję i nie są kancerogenne1.
To jednak wcale nie powstrzymało władz europejskich od zakazania konsumpcji liści stewii – ani w formie proszku ani żadnej innej.
We Francji w 2009 roku – dzięki silnemu lobby „bio” – wydano tymczasowe, dwuletnie zezwolenie na sprzedaż stewii, a właściwie wyciągu ze stewii, rebaudiozydu A (RebA) w stężeniu co najmniej 97%.
Natomiast w całej Unii Europejskiej, w tym również w Polsce, stewia jako środek spożywczy została dopuszczona do obrotu dopiero w listopadzie 2011 r.!
Obecnie w Polsce są już w sprzedaży różne produkty ze stewii – to naprawdę wspaniałe! Stewia różni się od cukru pod wieloma względami, tak więc zarówno cukrzycy, jak i osoby zdrowe mogą jednak preferować sacharozę (czyli zwykły cukier).
1. Stewia ma silne działanie
Liście stewii są około 40 razy słodsze od cukru, a otrzymywany z nich proszek – około 300 razy słodszy! Oznacza to, że 3,5 g wyciągu ze stewii może posłodzić więcej potraw niż... kilo cukru! Do przygotowywania słodkich potraw wystarczy więc odrobina stewii. Ponieważ można przechowywać ją nawet do pięciu lat, ta inwestycja na pewno się opłaci.
2. Stewia nie zawiera kalorii
Rafinowany cukier sprawia, że przybieramy na wadze. Sacharoza zawiera 400 kcal w 100 g i znajduje się w tak wielu produktach spożywczych, że unikanie jej to praca na pełen etat. W rezultacie ponad 60% mężczyzn i ponad 50% kobiet w Polsce cierpi na otyłość lub ma nadwagę, w tym 20% dzieci, ponieważ to one od najmłodszych lat narażone są na przyjmowanie dużej ilości rafinowanego cukru2.
Ta niepokojąca liczba osób otyłych i z nadwagą jest trzykrotnie większa niż trzydzieści lat temu. Na szczęście stewia nie zawiera ani jednej kalorii. Nie jest to produkt dietetyczny, jednakże jego zalety są oczywiste.
3. Stewia hamuje łaknienie
Jak wszyscy wiemy, od cukru można się uzależnić. Czym więcej go jemy, tym bardziej mamy na niego ochotę. Sztuczne słodziki takie jak aspartam nie zawierają co prawda kalorii, ale nie zmniejszają apetytu na słodycze. Ponadto coraz więcej konsumentów skarży się na działania niepożądane, takie jak bóle głowy czy bóle brzucha. Stewia natomiast hamuje łaknienie i apetyt na słodycze. W Japonii spożywa się ją na ogromną skalę (40% rynku substancji słodzących) i przez ostatnie 40 lat nie zgłaszano związanych z nią działań niepożądanych.
4. Stewia nie niszczy zębów
Po zjedzeniu cukru na zębach tworzy się płytka bakteryjna, która powoduje powstawanie kamienia, a w konsekwencji – próchnicy. Do produkcji gum do żucia i past do zębów stosuje się „alkohole cukrowe” (nazywane także cukrolami) takie jak sorbitol, erytrytol oraz ksylitol, ponieważ bakterie znajdujące się w jamie ustnej nie potrafią poddać ich fermentacji, dzięki czemu nie przyklejają się do zębów.
Cukrole mają jednak swoje wady: zawierają sporo kalorii, a niektóre z nich mają wysoki indeks glikemiczny, co jest szkodliwe dla cukrzyków. U osób wrażliwych mogą powodować wzdęcia i gazy. Stewia ma te same zalety, co cukrole... i żadnych wad!
5. Stewia to doskonały wybór dla cukrzyków
Cukier jest nieodpowiedni dla cukrzyków, ponieważ ma wysoką zawartość węglowodanów – w przypadku białego rafinowanego cukru jest to aż 99%. Aby dowiedzieć się, które produkty są najmniej odpowiednie dla cukrzyków i których muszą oni unikać, można posłużyć się przydatnym narzędziem: indeksem glikemicznym (zwanym także wskaźnikiem glikemicznym).
Nie będę omawiał szczegółów obliczania tego wskaźnika. Wystarczy pamiętać, że żywność o indeksie glikemicznym (IG) poniżej 50 jest uznawana za względnie dobrą dla cukrzyków. Im niższy IG, tym lepiej. Dla przykładu, jabłko ma IG równy 39 (chociaż może on się różnić w zależności od gatunku jabłek). IG frytek to 95. IG cukru – 80. Stewia natomiast ma IG równy 0 (tak, tak – zero). Jest więc ona idealnym produktem pozwalającym na kontrolę glikemii (stężenia glukozy we krwi) bez konieczności rezygnowania ze słodkości.
6. Stewia reguluje ciśnienie krwi
Południowoamerykańscy Indianie od pokoleń stosują stewię do słodzenia mate – rodzaju herbaty ziołowej. Oprócz wykorzystywania jej jako substancji słodzącej, stosują ją także jako środek obniżający ciśnienie krwi. Lekarze w Ameryce Południowej przepisują leki zawierające stewię pacjentom cierpiącym na nadciśnienie.
W Chinach przeprowadzono dwa badania kliniczne, oba wysokiej jakości i o długim czasie trwania (rok i dwa lata), które potwierdziły zalety stewii (przy przyjmowaniu 750 mg oraz 1500 mg stewiozydów dziennie) jako środka obniżającego lekkie i średnie nadciśnienie (obniżenie ciśnienie o około 7%)3. Zakrojone na szeroką skalę badania wykazały także, że stewia nie wpływa na obniżenie ciśnienia krwi zdrowych osób.
7. Stewia pomaga w walce z kandydozą
Candida albicans to drożdżak, który znajduje się w naszych jelitach – i u zdrowych osób nie powoduje żadnych objawów. Jednakże u niektórych ludzi drożdżak może gwałtownie się rozrosnąć, powodując infekcję zwaną kandydozą, która objawia się biegunką, nudnościami i wymiotami. Głównym powodem powstawania kandydozy jest fermentacja cukru w jelitach. Dlatego też podstawowym sposobem zwalczania kandydozy jest zmniejszenie ilości sacharozy spożywanej przez chorego. W takiej sytuacji zastąpienie cukru stewią nie powinno mieć żadnych konsekwencji. Należy oczywiście skonsultować się z lekarzem przed zmianą diety i rozpoczęciem stosowania czystego wyciągu ze stewii. Niektóre z firm dodają do swoich produktów maltodekstrynę lub inulinę, których należy unikać przy skłonności do kandydozy.
Podsumowanie
Jeżeli jesteś przyzwyczajony do cukru, smak stewii, podobny do lukrecji, może Cię zaskoczyć i będziesz pewnie potrzebować nieco czasu, aby do niego przywyknąć. Jednakże zalety stewii rekompensują wszelkie niedogodności.
Zdrowia życzę i smacznego!
Jean-Marc Dupuis
PS: Zainteresował Cię ten artykuł, a nie jesteś jeszcze prenumeratorem bezpłatnego newslettera Poczta Zdrowia? Możesz go zaprenumerować, klikając tutaj. Dwa razy w tygodniu otrzymasz na swoją skrzynkę e-mail najnowsze i w pełni wiarygodne (potwierdzone wieloma badaniami naukowymi przeprowadzanymi na całym świecie) informacje o naturalnych metodach leczenia i zapobiegania chorobom.
Źródła:
1. WHO FOOD ADDITIVES SERIES: 54. Safety evaluation of certain food additives Prepared by the Sixty-third meeting of the Joint FAO/WHO Expert Committee on Food Additives (JECFA), 2006, page 138 à 141 [Consulté le 18 mars 2011] http://whqlibdoc.who.int
2. http://wiadomosci.onet.pl/nauka/instytut-zywnosci-i-zywienia-polowa-polakow-cierpi,1,5158403,wiadomosc.html
3. Chan P, Tomlinson B, et al. A double-blind placebo-controlled study of the effectiveness and tolerability of oral stevioside in human hypertension. Br J Clin Pharmacol. 2000 Sep;50(3):215-20 6. Hsieh MH, Chan P, et al. Efficacy and tolerability of oral stevioside in patients with mild essential hypertension: a two-year, randomized, placebo-controlled study. Clin Ther. 2003 Nov;25(11):2797-808.



Cynamon ?
Przyprawa stabilizująca poziom cukru we krwi

Picture
 



   




    W ciągu jednego pokolenia zapadalność na cukrzycę typu 2 zwiększyła się na świecie pięciokrotnie. To prawdziwa katastrofa.

Choć ludziom wydaje się dziś, że mogą się „wyleczyć”, połykając chemię w pigułkach, prawda jest taka, że coraz częściej cukrzyca jest chorobą wynikającą ze stylu życia.

Podstawą profilaktyki jest dieta nisko-glikemiczna, czyli oparta na produktach, które nie zamieniają się zbyt szybko w glukozę i nie wywołują gwałtownego wyrzutu insuliny.

Również zwiększone spożycie cynamonu może obniżyć ryzyko zachorowania na cukrzycę, ponieważ przyczynia się do ustabilizowania poziomu cukru we krwi.

Ferrari wśród przeciwutleniaczy Cynamon to jedna z roślin o największej zawartości przeciwutleniaczy wyrażonej wskaźnikiem ORAC (Oxygen Radical Absorbance Capacity, pojemność antyoksydacyjna w próbkach biologicznych) na bardzo wysokim poziomie 267,536 (pięciokrotnie wyższym niż w przypadku owocu granatu!).

Był doceniany lub wręcz ubóstwiany przez większość wielkich cywilizacji ze względu na swój ciepły i słodki smak oraz subtelny aromat, który znacząco zwiększa przyjemność jego spożywania.

Cynamon pomaga ustabilizować poziom cukru we krwi poprzez stymulowanie receptorów insuliny i zwiększanie ich wrażliwości na ten hormon, co skutkuje obniżeniem glikemii (stężenia cukru we krwi). W rezultacie organizm musi wytwarzać mniej insuliny, by uzyskać ten sam efekt. Odciąża to trzustkę, stymuluje metabolizm i łagodzi stany zapalne.

Cynamon zawiera od 0,5 do 1% silnych olejków eterycznych, słynących ze swoich właściwości przeciwdrobnoustrojowych, bardzo skutecznych w hamowaniu rozwoju bakterii i drożdży, w tym Candida albicans.

W trzech głównych olejkach cynamonu zawarte są następujące związki czynne: aldehyd cynamonowy, octan cynamylu i alkohol cynamylowy. Aldehyd cynamonowy był badany pod kątem swojej zdolności blokowania wydzielania czynników zapalnych przez błony komórkowe.

Gdyby zalet cynamonu było jeszcze Państwu mało – dodam, że już sam jego zapach silnie stymuluje obszary mózgu odpowiedzialne za zdolność koncentracji i pamięć.

Zrób przysługę bliskim Śmiało dosypuj zatem cynamonu do różnych potraw.

O ile w Europie i Ameryce Północnej zwykle stosuje się cynamon do dań słodkich (ciasteczek, szarlotek, kompotów, lodów, deserów czekoladowych), w Afryce Północnej i Azji jest wprost odwrotnie – doprawia się nim głównie potrawy słone, zwłaszcza z czerwonego lub drobiowego mięsa (na przykład przepyszne marokańskie pastille).

Sproszkowany cynamon źle znosi zbyt długą obróbkę cieplną, dlatego najlepiej dodawać go pod koniec gotowania. Odwrotnie rzecz się ma z laskami cynamonu, które lepiej znoszą wysokie temperatury.

Przyprawiając dania cynamonem, wyświadczysz przysługę swoim gościom, ponieważ doskonale stymuluje on ślinianki i błonę śluzową żołądka. Będzie im także przyjemniej po posiłku, ponieważ cynamon ułatwia trawienie i eliminowanie gazów, a także łagodzi skurcze żołądka i jelit.

Cynamon należy przechowywać w chłodnym i ciemnym miejscu, w hermetycznym pojemniku, by ograniczyć jego utlenianie. Cynamon w proszku nadaje się do spożycia przez 6 miesięcy, laski cynamonu przez około rok. Jeśli cynamon stracił słodki zapach, trzeba go już niestety wyrzucić.

Jaki cynamon wybrać? Cynamon przed zmieleniem ma postać lasek zwiniętych w rulon jak bibułki papierosowe. Są to właściwie fragmenty wysuszonej kory cynamonowca, drzewa rosnącego w azjatyckich tropikach.

Najcenniejsze cynamonowce pochodzą z Cejlonu oraz Chin i nieco się od siebie różnią.

Cynamon cejloński ma kolor ochry, a laski składają się z bardzo cienkich warstw. Natomiast cynamon z Chin ma ciemniejszą, czerwoną barwę, a laski są grubsze. Ten ostatni jest również mniej słodki, ma gorzkawy posmak.

Podstawowa różnica między obiema odmianami polega jednak na zawartości kumaryny. Znacznie więcej tego składnika rozrzedzającego krew zawiera cynamon chiński, nazywany także kasją, dlatego należy go stosować z umiarem w porównaniu z prawdziwym cynamonem cejlońskim.

Pół łyżeczki cynamonu dziennie wystarczy, by wyciągnąć z niego wszystkie wymienione wyżej dobrodziejstwa.

A na zakończenie anegdotka…

„Weź ćwierć dorodnego barana…” „Encyklopedia Britannica” informuje, że cynamon był swego czasu cenniejszy od złota. Wiadomo, że Mojżesz zalecał stosowanie cynamonu w produkcji świętych olejów i że sam król Salomon używał go jako składnik swoich cennych wonności. Cynamon był ponadto najważniejszym z drogocennych cukrów dla holenderskich kupców Kompanii Wschodnio-indyjskiej (tych, którzy się na nim znali), niemniej jego porównanie do złota przytaczane przez „Encyklopedię Britannica”, która zresztą nie podaje swoich źródeł, wydaje mi się jednak wątpliwe.

Tak czy inaczej, nie o tym miała być moja anegdota, lecz o Herodocie, historyku greckim z V wieku p.n.e.

W starożytności cynamon przywożony był przez karawany przybywające z odległych i tajemniczych regionów Azji. Herodot, który nigdy się tak daleko nie zapuścił, nie mógł zrozumieć, dlaczego towar ten jest tak drogi. Wyjaśnił mu to pewien dowcipny kupiec.

Stwierdził, że żaden człowiek nie wie, skąd się bierze cynamon. Wiedzą to jedynie wielkie ptaki, które używają go do produkcji gniazd na półkach klifów tak stromych, że człowiek nie może do nich dotrzeć.

Aby więc pozyskać ten wyjątkowy aromat należy pozostawić u podnóży gór solidne sztuki mięsa dla tych wielkich ptaszysk, aby te próbowały zabrać łup do gniazd. A ponieważ ptaki te są jednocześnie zbyt wątłe, by utrzymać podrzucony im ciężar, spadają na ziemię, a ludzie przechwytują ich cenny budulec!

Nic więc dziwnego, że kupcy wyceniali go drożej od złota…

Życzę zdrowia!

Jean-Marc Dupuis

Nasza strona jest nadal w trakcie budowy. Zapraszamy do współpracy

Jeśli chcesz wziąć udział w tworzeniu naszej strony - Dołącz do nas !

Je
Web Hosting by StartLogic